Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków: student zrabował 41 tys. zł. Wpadł po policyjnym pościgu busem

Piotr Rąpalski
Oskarżony przyznaje się do winy, grozi mu 12 lat więzienia
Oskarżony przyznaje się do winy, grozi mu 12 lat więzienia Anna Kaczmarz
20-letni student I roku bankowości napadł na bank i uciekał autobusem linii 179. Został ujęty dzięki szybkiej reakcji przypadkowych świadków przestępstwa. Teraz przed krakowskim sądem przyznaje się do winy. Grozi mu 12 lat więzienia.

Sceny jak z filmu gangsterskiego rozegrały się 15 lutego br. w centrum Krakowa. Było tuż przed godziną 18.00. Do siedziby Eurobanku przy ul. Zwierzynieckiej 27 wszedł zamaskowany napastnik. Na głowie miał kominiarkę, w jednej dłoni trzymał plecak, a w drugiej przedmiot przypominający broń palną. - Ręce do góry. Dawać pieniądze. K..., to jest napad - krzyczał i wymachiwał pistoletem.

W banku były dwie pracownice. Jedna wcisnęła przycisk antynapadowy i nogą zamknęła szufladę wypełnioną pieniędzmi. Uruchomiła tzw. "cichy alarm". - Połóż się na podłodze, na brzuchu - napastnik poinstruował kobietę. Była posłuszna.

Wtedy młody mężczyzna podszedł do stanowiska, przy którym stała druga pracownica i krzyknął do niej, by oddała mu pieniądze. Celował do niej ze swojej broni i groził. - Masz dwie minuty na wydanie gotówki - zapowiedział.

Jedna z kobiet starała się go uspokoić i tłumaczyła, że nie jest możliwe przyspieszenie otwarcia szuflady z pieniędzmi.

Napastnik krzyczał, że jeśli za chwilę jej się to nie uda to, jak powiedział do kobiety: rozwali jej łeb. Wtedy wyjęła z szuflady 40 tys. zł i włożyła je do plecaka bandyty. Ten czekał jeszcze na otwarcie drugiej szuflady. Groził kobietom, że je zabije, jeśli się nie pospieszą. Dostał dodatkowo 2 000 zł.

Ostrzegł pracownice, by nie informowały policji o napadzie i uciekł z banku.

Całe zdarzenie obserwowali z ulicy przez szybę dwaj przypadkowi przechodnie. Jeden z nich zadzwonił na numer alarmowy 112 i powiadomił policję, a potem ruszył pogoń za bandytą. Widział, że sprawca zdjął z głowy kominarkę, stanął na przystanku, a potem wsiadł do autobusu linii 179. W tym momencie na miejscu pojawili się policjanci. - Jeden z nas ruszył w pogoń biegiem za autobusem, a kolega zatrzymał przejeżdżającego busa, wyprosił pasażerów i tym busem ścigał napastnika - mówił w sądzie jeden z funkcjonariuszy.

Autobus udało się zatrzymać na wysokości przystanku Cracovia. Napastnik próbował się jeszcze schronić za plecami innych pasażerów, ale został rozpoznany. - Potem już zachowywał się spokojnie, nie tłumaczył się - relacjonował policjant na rozprawie.

Napastnikiem okazał się szczupły, wysoki student bankowości, w przeszłości niekarany. 20-latek miał przy sobie wiatrówkę Crosman załadowanym magazynkiem wypełnionym metalowymi kulkami. Policjanci zauważyli, że broń miała odciągnięty kurek w pozycji gotowej do oddania strzału. Obok była instrukcja jej użycia. Biegli sądowi z dziedziny balistyki stwierdzili potem, że to atrapa.

Student miał przy sobie kominiarkę, plecak, wełniane rękawiczki, zapas śrutu. W plecaku znajdował się drugi, mniejszy plecak koloru szarego z banknotami w kwocie 41 080 zł. Gotówkę zwrócono do banku. - Przyznaję się do winy - mówił w śledztwie i na procesie student.

Po kilku miesiącach spędzonych w areszcie teraz odpowiada z wolnej stopy po wpłaceniu kaucji. Jego proces trwa.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto