Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Sprawa projektu stadionu Wisły trafi do sądu?

Dawid Serafin, Piotr Rąpalski
Wojciech Matusik
To prawdopodobnie sąd zadecyduje, kto jest właścicielem praw autorskich do projektu obiektu. Dopiero wtedy miasto będzie mogło je wykupić. Bez nich nie można przeprowadzić remontu dachu.

Szykuje się sądowa batalia o projekt stadionu Wisły Kraków. Prawa do niego roszczą sobie dwie osoby - żona zmarłego projektanta Wojciecha Obtułowicza i jego były współpracownik. Tymczasem władze Krakowa chcą odkupić prawa autorskie do dokumentu. Jednak dopóki nie będzie wiadomo, kto jest ich prawowitym właścicielem, nie mogą tego zrobić.

Proces może potrwać 2-3 lata. A bez praw do dokumentu miasto nie może modernizować stadionu i poprawić wielu fuszerek na nim, np. wykonać pomostów, które są potrzebne do odśnieżania dachu. Ten już raz się zawalił pod naporem lodu, bo nie dało się go usunąć. To z kolei może skutkować zamknięciem części trybun.

Przebudowa stadionu Wisły Kraków ruszyła już w 2004 roku. Jej projektantem był architekt Wojciech Obtułowicz, , który jednak nie miał dużego doświadczenia w tego typu pracach. Koszty budowy wzrosły z ok. 400 mln zł do aż 616 mln zł. Na stadionie wykryto wiele wad, które trzeba było poprawiać, wydając kolejne pieniądze. Inwestycja zakończyła się z kilkuletnim poślizgiem w 2012 r., ale dalej nie załatwiono kwestii praw do projektu.

Tymczasem urząd był gotów zapłacić za nie w lipcu br. 6,6 mln zł Ewie Obtułowicz, żonie zmarłego projektanta. W tej sprawie została przygotowana specjalna uchwała. Na przekazanie pieniędzy nie zgodzili się jednak miejscy radni. - Każdy wie, ile było nieprawidłowości przy budowie tego obiektu. Poza tym miasto już zapłaciło za projekt. Niech więc sąd rozstrzygnie, czy musimy płacić, a jeśli tak, to ile - mówi Józef Pilch, radny PiS.

Tymczasem okazuje się, że Ewa Obtułowicz nie jest jedyną osobą, która może mieć prawa do projektu stadionu. Swoje roszczenia zgłasza także Paweł Geroch, były pracownik pracowni Obtułowicza. W piśmie przesłanym do radnych przez jedną z kancelarii prawnych możemy przeczytać: "mój klient jest jednym z twórców projektów (...) tym samym przysługują mu do nich autorskie prawa osobiste".

W odpowiedzi pismo do prezydenta Krakowa i radnych napisała też Obtułowicz. Twierdząc w nim, że to ona i jej córka - Marta Bulicz - mają prawo do projektu. Wszystko wskazuje na to, że o tym, kto ma rację, zdecyduje sąd.

Z powodu zamieszania prezydent Jacek Majchroski postanowił wstrzymać się z wykupem praw autorskich.
- Prezydent polecił też Zarządowi Infrastruktury Komunalnej i Transportu przygotować materiały, które pozwolą rozwiać wątpliwości radnych i dopiero wówczas przedstawić projekt pod głosowanie - tłumaczy Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta.
Radny Andrzej Hawranek (PO) uważa, że dopóki całe zamieszanie nie zostanie wyjaśnione, nie może być mowy o przelaniu pieniędzy za prawa autorskie.

Tymczasem, jak oceniają eksperci, całego zamieszania można było uniknąć. - Zawieranie w umowie tego, do kogo mają należeć prawa autorskie do projektów, jest już od lat standardem. Możliwe, że urzędnicy o tym zapomnieli. Nie dziwię się, że biuro projektowe ubiega się o zapłatę, np. ZAIKS pobiera opłaty za prawa autorskie do puszczanych piosenek, niezależnie czy nam się one podobają, czy nie - mówi Borysław Czarakcziew, członek Małopolskiej Okręgowej Izby Architektów.

- Miasto nie uregulowało tej sprawy, projektant stadionu umarł, a prawa autorskie odziedziczył ktoś inny. Przy dziełach idących w miliony złotych urzędnicy nie moga liczyć na dobrą wolę, ale wszystko powinni regulować w umowach. Teraz dodatkowo mamy spór o schedę po Wojciechu Obtułowiczu. Proces może trwać latami - dodaje Piotr Gajewski, architekt z Politechniki Krakowskiej.

* * *

Pechowy stadion

  • Miasto prowadziło już negocjacje w sprawie wykupienia praw autorskich z biurem, którym kiedyś zarządzał Wojciech Obtułowicz. To zażądało jednak aż 8 mln zł. Gmina zaproponowała o połowę mniej. W końcu doszło do sądowej ugody na kwotę 6,6 mln zł, którą teraz miasto musi wyłożyć.

  • Urzędnicy bronią się tym, że Obtułowiczowi zapłacono za wykonanie projektu... stosunkowo niewiele, bo 6,8 mln zł, co stanowi ok. 1,1 proc. kosztów całej budowy stadionu. Według urzędników z reguły przy takich obiektach koszty prac projektowych wahają się od 4,5 do 5,5 proc. kosztów całej inwestycji. Według nich nawet jak dopłacimy kolejne pieniądze, to będzie to 2,2 proc., czyli jakieś 13 mln zł.

  • Na to jednak nie godzą się radni. Pamiętają, ile kłopotów było z projektem Obtułowicza, za który zapłaciliśmy miliony. W 2007 roku postanowiono inwestycję rozszerzyć i rozbudować stadion do aż 34 tys. miejsc dla widzów, bo Kraków starał się o organizację mistrzostw Euro 2012. Projektant sobie z tym nie poradził. Wykryto wiele felerów. Radni nie chcą teraz płacić za to samo raz jeszcze.

  • Ale bez praw do projektu nie można przebudować dachu czy choćby zmienić okien na stadionie, które dziś się nie otwierają, co powoduje wysokie koszty klimatyzowania pomieszczeń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto