Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Spór wokół odpadów z huty. Prokuratura umarza śledztwo, doktor z AGH planuje złożyć zażalenie

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Joanna Urbaniec / Polska Press
Dr Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej planuje złożyć zażalenie na decyzję krakowskiej prokuratury, która stwierdziła, że w rejonie składowiska odpadów przy ulicy Dymarek nie doszło do zanieczyszczenia ziemi i wód gruntowych. Naukowiec odkrył, że na składowisku znajdują się metale ciężkie, groźne dla środowiska oraz ludzi. Przedstawiciele krakowskiej huty odpowiadają, że odpady "zawsze pod względem składu chemicznego mieściły się w granicach dopuszczalnych norm".

WIDEO: Krótki wywiad

Nie milkną echa po decyzji krakowskiej prokuratury, która umorzyła śledztwo, dotyczące składowiska odpadów przemysłowych przy ulicy Dymarek. Śledczy sprawdzali, czy w jego rejonie doszło do zanieczyszczenia ziemi i wód gruntowych, groźnego dla życia i zdrowia ludzi.

Ostatecznie śledztwo zostało umorzone. Prokuratura nie znalazła dowodów na to, aby w pobliżu składowiska doszło do skażenia gleby i wody. Jako pierwsi o kontrowersjach wokół składowiska pisali dziennikarze "Gazety Krakowskiej" i RMF MAXXX.

Metale ciężkie na składowisku?

Z taką decyzją śledczych nie może się pogodzić dr Mariusz Czop z Akademii Górniczo-Hutniczej, który planuje złożyć na nią zażalenie. Przeprowadził nie tylko własne badania składowisk odpadów w rejonie ulicy Dymarek, ale również analizę wszystkich dostępnych dokumentacji, opracowań i wyników badań, wykonanych na tym obszarze od lat 80. XX wieku.

Wynikało z nich, że w dużych ilościach znajdują się tam metale ciężkie: ołów, cynk, kadm i rtęć, a także toksyczne związki organiczne, które są groźne dla środowiska, również ludzi. Szczególnie tych, którzy w okolicy mieszkają i mają swoje uprawy.

Dr Czop tłumaczy, że metale mogą powodować wiele schorzeń, m.in. uszkodzenia wątroby, nerek czy problemy z oddychaniem.

- W tej skomplikowanej sprawie nie powołano nawet biegłych. A to oni powinni przeanalizować cały obszerny materiał dowodowy - zaznacza w rozmowie z nami dr Czop.

Twierdzi, że w Prokuraturze złożył kilkaset stron różnych dokumentów, w których wskazywał m.in. na to, że potrzebne są kolejne badania, by poszerzyć wiedzę na temat rzeczywistego wpływu składowisk odpadów przy ul. Dymarek na środowisko.

Dodaje, że Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska takich badań, w tym wód podziemnych i gleb poza terenem składowiska, w ogóle nie wykonał.

- Najbardziej bulwersujący jest przekaz, jaki wyłania się z oświadczeń rzecznika Prokuratury, który jest prezentowany w licznych materiałach prasowych, że wody podziemne w rejonie składowiska miałyby być „dobrej jakości”. Z prawnego punktu widzenia sformułowanie „wody dobrej jakości” oznacza, że mogłyby one nawet nadawać się do picia. To może wprowadzać w błąd okolicznych mieszkańców, którzy tej wody nie powinni używać do żadnych celów - zaznacza dr Czop.

Dodaje, że nawet w wynikach badań WIOŚ wskazano, że wody te są piątej, a zatem najgorszej klasy, jeśli chodzi o ich jakość.

- Ale co kuriozalne, nie wiązano jej z zanieczyszczeniem ze strony składowiska - dodaje dr Czop.

W trakcie śledztwa Prokuratura brała pod uwagę przede wszystkim wyniki badań Głównego Inspektora Ochrony Środowiska i wspomnianego wcześniej WIOŚ. Zdaniem prokuratury nie wykazały one "przekroczonych wartości szkodliwych substancji w środowisku".

Dr Czop nie potrafi zrozumieć, dlaczego śledczy nie wzięli pod uwagę bardzo ważnych jego zdaniem badań Wydziału Ochrony Środowiska krakowskiego magistratu.

- Badania te co niezwykle ważne wykazały, że również poza składowiskiem są bardzo duże zanieczyszczenia wód podziemnych niebezpiecznymi dla środowiska substancjami, gdzie nie tylko woda ma najgorszą klasę jakości, ale występują w jej obrębie szkodliwe metale - wyjaśnia dr Czop.

W tym przypadku prokuratura tłumaczyła, że "postępowanie toczyło się do końca grudnia i prokuratura takiej informacji nie posiada". Wyniki badań UMK są z grudnia ubiegłego roku.

Co z wynikami badań?

Jeszcze z końcem ubiegłego roku pytaliśmy Urząd Miasta Krakowa o te badania. Wtedy otrzymaliśmy odpowiedź, że urzędnicy znają już ich wyniki.

- Obecnie dokonywana jest analiza dokumentu. Wyniki badań zostaną skonsultowane z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Krakowie, a następnie przekazane do wiadomości publicznej wraz ze stanowiskiem urzędu odnośnie sposobu ich wykorzystania - wyjaśniała wtedy Joanna Korta z biura prasowego magistratu.

Próbki gruntu i wody podziemnej do badań laboratoryjnych pobierano w trzech punktach, zlokalizowanych na działkach gminnych w odległości 180-250 m od składowisk odpadów.

Urząd Miasta w końcu przesłał nam częściowe wyniki badań. - Stwierdzono przekroczenia dopuszczalnych zawartości substancji powodujących ryzyko w glebie i ziemi, wyłącznie w próbkach pobranych do głębokości 25 cm - wyjaśniają urzędnicy.

Chodzi o pestycydy oraz substancje ropopochodne. - W próbkach wody, w badaniach obejmujących 39 parametrów fizyko – chemicznych, stwierdzono przekroczenia chlorków, fenoli oraz metali i pierwiastków takich jak: arsen, wapń, mangan oraz sód - dopowiadają urzędnicy. Badania zostały przeprowadzone na ponad 3 hektarach.

- Urząd przesłał do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie zgłoszenie stwierdzenia historycznego zanieczyszczenia powierzchni ziemi. Wyniki zostały też wysłane do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska - przekazała Joanna Korta z biura prasowego magistratu.

Do całej sprawy odnieśli się m.in. przedstawiciele ArcelorMittal Poland z Krakowa, która to spółka składuje odpady w tym rejonie.

- Zakład posiadał i posiada obecnie pozwolenia administracyjne na składowanie odpadów, uwzględniające ich skład chemiczny i wpływ na środowisko. Odpady składowane na tych składowiskach zawsze miały status innych niż niebezpieczne i obojętne i zawsze pod względem składu chemicznego mieściły się w granicach dopuszczalnych norm - przekazała nam Marzena Rogozik, rzecznik prasowy spółki.

Dodała, że ArcelorMittal Poland chciałby docelowo "opróżnić składowiska i je rekultywować, ale ogromnym wyzwaniem jest ilość odpadów, które były gromadzone przez poprzedników w ciągu dziesięcioleci".

O stanowisko w sprawie zastrzeżeń dr Czopa poprosiliśmy WIOŚ i prokuraturę. Czekamy na odpowiedź. Na razie otrzymaliśmy jedynie komunikat, dotyczący umorzenia śledztwa.

Prok. Janusz Hnatko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie dodaje w nim, że również "oczyszczone ścieki przemysłowe, odprowadzane do wód powierzchniowych, nie wykazywały przekroczeń wartości dopuszczalnych wskaźników zanieczyszczeń".

Jak jednak wiadomo, w związku z wątpliwościami, jakie narosły wokół śledztwa, postępowanie zostanie zbadane "przez Wydział I Prokuratury Okręgowej pod kątem prawidłowości zebranych dowodów".

- Z całą pewnością sprawie będzie się przyglądać Komisja Kształtowania Środowiska Rady Miasta Krakowa, która otrzymała w ostatnich dniach wyniki badań, przeprowadzonych na zlecenie UMK na działkach w rejonie składowiska odpadów. Można zaobserwować przekroczenia norm niektórych substancji. Moim zdaniem, jeśli gmina będzie tam planować jakieś inwestycje, potrzebna będzie remediacja terenu. Potrzeba też przeprowadzenia kolejnych, szerokich badań, dotyczących zanieczyszczenia gminnych gruntów w rejonie składowiska - mówi Łukasz Maślona, radny miejski z klubu Kraków dla Mieszkańców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Spór wokół odpadów z huty. Prokuratura umarza śledztwo, doktor z AGH planuje złożyć zażalenie - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto