Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Salowa oskarża lekarzy. Żąda 8 milionów za syna

Redakcja
fot. Artur Drożdżak
Krystyna Nowak ma 20-letnie doświadczenie jako salowa w krakowskich szpitalach, ale teraz częściej bywa na salach sądowych. Walczy o 8 mln złotych odszkodowania i zadośćuczynienia za śmierć syna. 22-letni Paweł Cerek pięć lat temu zjawił się w gabinecie stomatologicznym, by wyleczyć zęba i pozbyć się bolącego ropnia. Osiem dni później chłopak już nie żył, bo doszło do zakażenia krwi.

- Najpierw fatalnie leczyli go lekarze stomatologii, potem nie mogłam się doprosić, by syn trafił na chirurgię szczękową - opowiada matka. Kilka razy wzywała karetkę pogotowia, syn trafił też do szpitala im. Narutowicza, a potem do Szpitala Uniwersyteckiego. Pozwani chcą oddalenia rekordowego pozwu. - Dochowaliśmy staranności w leczeniu pacjenta - mówi Agnieszka Marzęcka, rzecznik prasowy szpitala Narutowicza. Dziś kolejny termin procesu.

64-letnia Krystyna Nowak, by odwiedzić syna, nie musi daleko jeździć. Dwa przystanki autobusem i już jest na cmentarzu Batowickim. Na jego grobie kładzie świeże kwiaty, zapala znicze i krótko się modli.

- Śpij, ukochany synku - wzdycha. I zaraz dodaje, że to bardzo źle, gdy rodzice widzą śmierć swojego dziecka. - To niezgodne z naturą, powinno być odwrotnie - zauważa. Rekordowy pozew. Choć niebawem minie pięć lat od czasu, kiedy zmarł jej syn, kobieta nie może się pogodzić z tym, jak konał bez fachowej pomocy. Dlatego pozwała do sądu lekarzy, którzy jej zdaniem przyczynili się do jej życiowej tragedii. Chce od nich 3 mln zł odszkodowania za pogorszenie sytuacji życiowej oraz jeszcze dodatkowo 5 mln zł za krzywdę, jakiej doznała.

- Nie daruję im. Mam też nadzieję, że stracą prawo wykonywania zawodu - dodaje. Kwotę 8 mln zł wpisała do pozwu, by lekarze jej nie zlekceważyli i sprawę potraktowali poważnie. - I traktują. Przychodzą na wszystkie rozprawy przed Sądem Okręgowym w Krakowie - zauważa.

Proces w tej sprawie już się rozpoczął. Doświadczona salowa średniego wzrostu, siwiejąca Krystyna Nowak przez 20 lat miała do czynienia ze służbą zdrowia, bo była salową w szpitalu oo. bonifratrów, a potem na chirurgii w szpitalu im. Narutowicza. Widziała ludzkie tragedie, rozpacz i łzy. Do głowy jej nie przyszło, że kiedyś z lekarzami będzie walczyła o prawdę na temat śmierci syna. 22-letni Paweł był najmłodszy z sześciorga rodzeństwa. Na zdjęciu widać łobuzerski uśmiech i wesołe oczy. Był kucharzem w restauracji Oranżeria Pergamin.

Zaczął go boleć ząb, więc 5 lipca 2011 r. poszedł do Niepublicznego NZOZ przy ul. Dobrego Pasterza, niedaleko miejsca zamieszkania. Miał tam borowanie zęba i leczenie kanałowe, ale pojawiły się kłopoty: w nocy dostał wysokiej gorączki. Szumiało mu w uszach i twarz mu napuchła.

Paweł pojechał wtedy na Szpitalny Oddział Ratunkowy szpitala im. Narutowicza, ale tam usłyszał, że nie zajmują się powikłaniami po zabiegach stomatologicznych. 6 lipca powrócił do NZOZ i przyjęła go już inna lekarka. Mówiła, że dzień wcześniej przez pomyłkę miał leczonego niewłaściwego zęba. Mijały godziny i chłopak dalej się źle czuł. Lekarka wykonała wtedy zabieg nacięcia ropnia, a ropę kazała „ssać jak cukierka”. Nie założyła żadnych sączków do ropy i podała antybiotyk. W ciągu dwóch dni była u niego sześć razy.

- Te wizyty niewiele wnosiły, więc wezwałam pogotowie opowiada Krystyna Nowak. Syn dalej miał gorączkę, wymiotował i drętwiały mu kończyny. Dyspozytor pogotowia po kolejnym wezwaniu odesłał kobietę do przychodni całodobowej. Gdy 12 lipca Paweł zemdlał w domu, lekarze dali mu kilka zastrzyków i nie zgodzili się na przewiezienie karetką do kliniki chirurgii szczękowej.

- Prosiłam o to wiele razy, bo podejrzewałam cały czas, że jego stan zapalny ma związek z zakażeniem po zabiegu na zębie - opowiada matka chłopaka. Paweł trafił w końcu do szpitala im. Narutowicza, a potem do Szpitala Uniwersyteckiego z podejrzeniem białaczki. Tam zmarł 14 lipca, jak stwierdzono, na zakażenie krwi.

- Dochowaliśmy staranności przy leczeniu tego pacjenta - mówi Agnieszka Marzęcka, rzecznik szpitala im. Narutowicza. Dlatego placówka i inni pozwani chcą teraz oddalenia pozwu. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie narażenia chłopaka na śmierć przez błędne diagnozy i leczenie. W opinii biegły wytknął jednak lekarzom szpitala im. Narutowicza nieprawidłową diagnozę, bo powinni zauważyć objawy sepsy, a nie białaczki, i w tym kierunku leczyć pacjenta. - Tę bezczynność lekarzy przez 8 długich dni w ratowaniu syna traktuję jako pasmo ich błędów. Nigdy im tego nie wybaczę - mówi kobieta.

Dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Primum Non Nocere:
Rocznie w Polsce popełnia się 20 tys. błędów lekarskich, ale ludzie nie widzą szans na wygranie sprawy, bo obawiają się wrogości środowiska lekarskiego. Dlatego tylko ok. 2 tys. osób wnosi pozwy, zawiadamia prokuratury lub wnosi skargi do Izb Lekarskich. Pozew o 8 mln zł faktycznie jest rekordowy i ciekawe, jak sąd rozstrzygnie sprawę. Przy okazji warto zauważyć, że gdy pozew zostanie oddalony, sąd może od kobiety zażądać zwrotu kosztów zastępstwa procesowego. To mogą być duże kwoty, jeśli lekarze mają drogich adwokatów. To też jeden z powodów, że ludzie unikają sporów sądowych z lekarzami.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto