Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Rynek mieszkaniowy zamarł. Biurowce znowu puste. Trzecia fala pandemii topi hotelarzy. "Narodowy lockdown może nas zabić"

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Fot. Sylwia Penc / Polska Press
Po wiosennej zapaści spowodowanej pierwszym atakiem pandemii rynek mieszkaniowy w Krakowie przeżył latem niespotykaną od wielu lat hossę. Ale szalony pęd do odrobienia strat, widoczny jeszcze we wrześniu, ustał wraz z lawinowym wzrostem zachorowań w październiku, zaś z początkiem listopada zamienił się w kolejną potężną zapaść. Wśród potencjalnych nabywców mieszkań dominuje niepewność. Ludzie zastanawiają się, jak silne będzie obecne uderzenie koronawirusa, a przede wszystkim – jak długo potrwa. Wyzbyli się przy tym wiosennych złudzeń – i nadziei – „że to będzie góra parę tygodni”. Coraz więcej osób wyraża przypuszczenie, że „cały 2021 r. może być stracony”.

FLESZ - Nowa szczepionka położy kres pandemii?

- W takich warunkach faktycznie bardzo trudno podejmuje się decyzję o zaciągnięciu kredytu – czyli zobowiązania - na 25 lat, nawet jeśli ów kredyt miałby być najtańszy w historii. Klienci najwyraźniej postanowili przeczekać okres największej niepewności, Dlatego na przełomie października i listopada rynek właściwie zamarł – przyznaje Marek Bolek, prezes zarejestrowanego w Krakowie ogólnopolskiego Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań.

Trzecia fala pandemii na rynku mieszkaniowym w Krakowie: przypływ czy tsunami?

Marek Bolek zwraca uwagę, że wkroczyliśmy właśnie w trzecią – jak się wydaje, najbardziej zagadkową i nieprzewidywalną - fazę pandemii. Kiedy na początku wiosny rząd wprowadził pierwszy lockdown, klienci zainteresowani zakupem mieszkań od firm deweloperskich byli bardzo przestraszeni. Pytali telefonicznie głównie o to, czy inwestycje nie są przez pandemię zagrożone i czy na pewno będą kontynuowane.

- Po upływie dwóch miesięcy zauważyliśmy, że klienci zaczynają wracać. Myślę, że ich liczba była wówczas zbliżona do tej, jaką notowaliśmy przed wybuchem pandemii. To, oczywiście, nie oznacza, że mieszkania w tym okresie sprzedawały się w takim tempie, jak wcześniej. U naszych klientów wyczuć się dało dużą ostrożność. Spadek liczby transakcji spowodowany był również ograniczeniami w dostępie do kredytów bankowych. Myślę, że sięgnął on 15-20 proc. transakcji – szacuje Marek Bolek.

Eksperci wskazują na niewielką powierzchnię wolnych gruntów w Krakowie oraz wstrzymanie części planowanych inwestycji, a także ograniczenie liczby wydawanych pozwoleń na budowę (głównie za sprawą pandemicznych problemów Wydziału Architektury Urzędu Miasta Krakowa). W efekcie spadła podaż nowych lokali – a ich ceny stanęły w miejscu, zaś w niektórych lokalizacjach nawet wzrosły. Działo się tak wbrew oczekiwaniom wielu klientów, liczących na to, że skoro przez pandemię sparaliżowany został wynajem krótkoterminowy oraz – w znacznej mierze – długoterminowy (studenci), to część właścicieli lokali zdecyduje się na ich wyprzedaż. Do niczego takiego nie doszło, przynajmniej na razie. Zmniejszyła się natomiast dostępność mieszkań i liczba transakcji.

Wedle krakowskiego Urzędu Statystycznego, od stycznia do września oddano w Krakowie do użytku dokładnie 7363 mieszkania (w całej Małopolsce – 14355). Krzywe obrazujące sprzedaż w poszczególnych miesiącach są jednak niespotykane w całej historii: pod koniec 2019 r. i na początku 2020 r. sprzedaż lokali była w regionie i Krakowie mocno wyższa niż w tym samym okresie rok wcześniej, by w marcu tąpnąć i w kwietniu osiągnąć dno (minus 50 proc. w stosunku do zeszłego roku!), ale potem gwałtownie odbić: we wrześniu liczba lokali oddanych do użytku (w skali regionu) była aż 241 proc. wyższa niż we wrześniu 2019 r. To mogło sugerować, że branża może odrobić wiosenne straty.

- Na przełomie października i listopada weszliśmy jednak we wspomnianą trzecią fazę skutków pandemii. Telefony ucichły. Klienci dzwonią bardzo sporadycznie. Potencjalni nabywcy zaczęli się na poważnie obawiać utraty pracy, obniżki dochodów. Ten strach jest wręcz wyczuwalny. To nie oznacza, że nic się w branży nie dzieje. Budowy są kontynuowane w nadziei, że w przyszłym roku nastąpi kolejne mocne odbicie. Niemniej, psychologia odgrywa dziś olbrzymią rolę – przyznaje Marek Bolek.

Krakowskie hotele: inwestycje wstrzymane z braku klientów. Niepokój w Zakopanem

O wiele trudniejsza jest sytuacja na rynku nieruchomości hotelowych. Powód jest oczywisty: brak turystów. - Banki nie chcą finansować w ogóle nowych projektów, przynajmniej ja nie słyszałem o czymś takim w Krakowie czy w Warszawie. Finalizowane są zaawansowane inwestycje, reszta z nich jest zawieszona. Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co stanie się w najbliższej przyszłości. Spotykam się z opinią, że w nieco lepszej sytuacji są mniejsze, popularne ośrodki turystyczne, kurorty nadmorskie czy górskie, bazujące na turystach krajowych. To jednak nie jest do końca prawdą. Sezon letni w tej branży trudno uznać za udany, gdyż rozpoczął się dopiero w połowie lipca. Mówię to z autopsji. Ceny usług są połowę niższe niż rok wcześniej. Działalność nawet w tak popularnych obszarach, jak Podhale, z trudem pokrywa koszty – opisuje szef SBDiM.

Przyznaje, że w Zakopanem przedsiębiorcy poradzili sobie jakoś dzięki Tarczom Antykryzysowym, ale teraz stają przed wielka niewiadomą. Nadchodzi zima, czas zwykle bardzo owocny dla szeroko rozumianej branży turystycznej - świąt, sylwestra oraz karnawału. - A my nie wiemy, co nas czeka…. Mamy dużo telefonów w sprawach rezerwacji, ale jak mamy przyjmować zaliczki, skoro nie wiemy, jakie zostaną podjęte decyzje? Wydaje mi się, że sensowne rozwiązanie stosują dziś władze Islandii czy Izraela, które ogłaszają dwutygodniowe lockdowny, ale po upływie tego czasu otwierają gospodarkę i monitorują sytuację oceniając, czy zabieg ten należy powtórzyć. Jest to dobre rozwiązanie, gdyż pozwala przedsiębiorcom planować działanie i funkcjonować . Tymczasem dziś w Polsce jest tak, że osoby prowadzące działalność gastronomiczną czy hotelarską, w której dokonuje się z wyprzedzeniem zakupu dużych ilości nietrwałych środków spożywczych, narażane są na straty – mówi Marek Bolek.

Puste biurowce w Krakowie. Najemcy pracują w domach i negocjują niższe stawki

Kryzys jest bardzo mocno widoczny także w segmencie nieruchomości biurowych. Pandemia przyspieszyła niektóre procesy, zwłaszcza cyfryzację i rozszerzenie pracy zdalnej. Po letnim – częściowym - powrocie do biurowców firmy w zdecydowanej większości znów pracują w systemie pracy zdalnej, często też wymiennej, ograniczając się do działania na mniejszych powierzchniach. Wiele z nich - nie mając pełnego obłożenia - negocjuje nowe warunki najmu.

Wszyscy drżą teraz, czy rząd wprowadzi tzw. narodowy lockdown, czyli ogłosi nowe obostrzenia i de facto zamknie cały kraj i całą gospodarkę – a jeśli tak, to na jak długo. Część przedsiębiorców na rynku nieruchomości mówi wprost, że tego nie przeżyje – i to nawet, gdyby narodowy lockdown miał trwać tylko miesiąc. To samo powtarzają właściciele jednej piątej firm budowlanych.

- Wszyscy mamy jednak nadzieję, że w drugim kwartale rynek wróci do poziomu zbliżonego do tego, jaki pamiętamy sprzed pandemii. Mamy też nadzieję, że Urząd Miasta Krakowa przestanie ulegać populistycznym żądaniom zamiany terenów budowlanych na zielone. Kto będzie utrzymywał zieleń i realizował inne ważne potrzeby mieszkańców, jeśli miasto przestanie się rozbudowywać? - pyta Marek Bolek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto