Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Rodziny: naszymi bliskimi źle się opiekują

Marta Paluch
Elżbieta Barabasz (z prawej) zabrała 97-letnią matkę Józefę Sulicką z ZOL po tygodniu
Elżbieta Barabasz (z prawej) zabrała 97-letnią matkę Józefę Sulicką z ZOL po tygodniu fot. Michał Gąciarz
Bliscy pacjentów Zakładu Opieki Leczniczej przy ul. Wielickiej w Krakowie skarżą się. Starsze osoby leżą czasem po kilka godzin w zasikanych łóżkach.

To niejedyne zarzuty. Rodziny pacjentów ZOL zgłosili nam dwa przypadki takiej złej opieki. Sprawdziliśmy i przekazaliśmy je do zbadania m.in. przez dyrekcję ZOL i Biuro ds. Zdrowia w Urzędzie Miasta.

Ani chwili dłużej

Elżbieta Barabasz, córka 97-letniej Józefy Sulickiej, umieściła ją w ZOL przy Wielickiej 15 lutego. Staruszka dotknięta chorobą Alzheimera miała tam być dwa miesiące. Jednak pani Elżbieta zabrała ją po tygodniu. - Przychodziłam do mamy codziennie. Dzień po przywiezieniu byłam tam po godz. 15. Gdy odkryłam kołdrę, zamarłam. Mama była cała mokra, po samą szyję. Pampers dosłownie kapał - relacjonuje kobieta. - Zapytałam współpacjentkę, kiedy pielęgniarki u nich były. Powiedziała, że o 5 rano - dodaje.

Kolejnego dnia sytuacja była podobna. Pani Ela przyszła do mamy z opiekunką z PCK, która zajmowała się starszą panią w ubiegłym roku. Zobaczyły staruszkę całą mokrą. - Zwróciłam uwagę pielęgniarkom, żeby zajrzały do mamy, zobaczyły, czy ma sucho. Usłyszałam: No, skoro pani jest, to my nie zaglądamy… - opowiada pani Elżbieta.

Opiekunka z PCK, która towarzyszyła wtedy pani Elżbiecie, ocenia, że aby starsza pani była tak mokra, musiała leżeć jakieś 3-4 godziny bez zmiany pampersa.- Poza tym mama miała na twarzy zaschniętą flegmę. Ma kłopoty z odkrztuszaniem. Pielęgniarki nie chciały jej oklepywać, więc ja to robiłam codziennie. Ale żeby jej nie umyć choćby twarzy? - denerwuje się pani Elżbieta.

Kolejnego dnia 97-latka miała znowu wilgotną poszewkę, łóżko. Ale nie tylko to zirytowało jej córkę. - Dostałam od personelu kartkę, a na niej listę rzeczy, które trzeba przynieść: dwie gąbki, ręcznik, oliwka, mydło w płynie, maść z cynkiem… A przecież mama za wszystko płaci! - irytuje się Elżbieta Barabasz. Pokazuje rachunek: 1082 złote zapłacone za miesiąc opieki. To 70 proc. emerytury mamy.

22 lutego Elżbieta Barabasz wypisała panią Józefę z ZOL-u. - Ani chwili dłużej - podkreśla.

Najłatwiej: nie da się

Przypadek pani Sulickiej nie jest jedyny. Do redakcji zgłosił się Eugeniusz Sokołowski, syn kolejnej pacjentki ZOL przy Wielickiej, pani Pauliny. Ona również nie porusza się samodzielnie, nie mówi. Tylko kiwa głową na „tak” i potrząsa na „nie”.

Pojechaliśmy na Wielicką razem. Gdy odkryliśmy kołdrę pani Pauliny, miała mokre spodnie od dresu, mokry pampers, leżała na mokrej plamie na materacu. - I tak jest często - mówi pan Eugeniusz. Poprosiliśmy pielęgniarki, żeby zmieniły pościel. Dowiedzieliśmy się, że pani Paulinie i innym pacjentom pielęgniarki zakładają czasem po dwa pampersy na raz. Dla wygody? - Wie pani, one są takie cienkie, że zaraz przemakają - pokazuje mi pielęgniarka. Faktycznie, cieniutkie. Pani Paulina leży na oddziale w starym pawilonie, w pokoju 2x2,5 metra z inną pacjentką. Między dwoma łóżkami ledwo się zmieści krzesło. Duszno, klaustrofobicznie.

- Czy panie mogłyby mamę brać na wózek inwalidzki, żeby na chwilę usiadła, przewietrzyła się? - pytamy. Pielęgniarka: - Ale pan przecież wie, że ona na fotelu nie usiedzi, zaraz się zsuwa. Sami ubieramy panią Paulinę, sadzamy ją na wózek, wieziemy do kawiarenki na piętrze. Trzyma się prosto, uśmiecha. - Mam pretensje do personelu, bo najłatwiej powiedzieć: nie da się - mówi pan Eugeniusz. - Niech leży w łóżku, najlepiej żywić ją przez sondę, bo tak najwygodniej. A przecież niedawno karmiliśmy ją, wszystko ładnie jadła - dodaje.

Zbadają to

O obu przypadkach poinformowaliśmy dyrekcję szpitala i magistrackie biuro ds. ochrony zdrowia, które sprawuje nadzór nad ZOL-em przy Wielickiej. - Poleciłem je zbadać - mówi Paweł Stańczyk, sekretarz miasta Krakowa i szef społecznej rady ZOL . Dodaje też, żeby nie formułować na podstawie dwóch przypadków generalnej opinii o tym zakładzie: - Opieką stacjonarną rocznie objętych jest tu blisko tysiąc osób. Zbliżona liczba pacjentów przyjmowana jest także w trybie ambulatoryjnym - wylicza sekretarz Stańczyk.

Janusz Czekaj, dyrektor ZOL, którego poprosiliśmy o wyjaśnienia we wtorek po południu, wczoraj poinformował nas, że bada sprawę. - Chcemy to zrobić dogłębnie. Rozmawiam z wszystkimi pielęgniarkami i lekarzami, którzy mieli kontakt z pacjentkami. Przygotowujemy odpowiedź - powiedział.

O Zakładzie przy Wielickiej media już informowały. Był „bohaterem” reportażu TVN w 2006 r. Reporterzy sfilmowali m.in., jak personel przywiązywał pacjentów do łóżek. Jedna z pacjentek skarżyła się, że od wielu godzin leży we własnych odchodach, a personel pozostaje głuchy na jej wołania… Od tego czasu zmieniła się dyrekcja ZOL. Sprawę badała prokuratura, ale ją umorzyła. - Brak było znamion czynu zabronionego, tj. narażenia pacjentów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia - mówi Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto