Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Mrożące krew w żyłach sceny na Zakrzówku. Placu budowy nikt nie pilnuje

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Arkadiusz Maciejowski
Arkadiusz Maciejowski
Do bardzo niebezpiecznych sytuacji dochodziło ostatnio na Zakrzówku
Do bardzo niebezpiecznych sytuacji dochodziło ostatnio na Zakrzówku Screen
Do niebezpiecznej sytuacji doszło na terenie przyszłego parku Zakrzówek w Krakowie - młodzi ludzie dostali się na plac budowy i skakali do wody z niedokończonego wciąż, nowego budynku centrum sportów wodnych. Obiekt nie jest odpowiednio zabezpieczony. Zarząd Zieleni Miejskiej i wykonawca inwestycji kompletnie nie radzą sobie z osobami, które bezprawnie wchodzą za ogrodzenie. - Pracownicy ZZM-u odmieniają bezpieczeństwo przez wszystkie przypadki, a nie są nawet w stanie dopilnować zabezpieczenia terenu budowy - przekonują oburzeni aktywiści.

FLESZ - Najdłuższy tunel w Polsce gotowy

od 16 lat

Skandaliczne sceny na Zakrzówku

Nagranie, pokazujące skaczących z budynku młodych ludzi, udostępnione zostało w mediach społecznościowych przez Macieja Fijaka z Akcji Ratunkowej dla Krakowa. W poniedziałek rano sami pojawiliśmy się na placu budowy - przy powstającym budynku centrum sportów wodnych na Zakrzówku. Szybko przekonaliśmy się, że terenu zupełnie nikt nie pilnuje. Ustawione są tylko znaki, wskazujące zakaz wchodzenia. Brama jednak jest otwarta, w pobliżu - przy wodzie - coraz więcej plażowiczów, których nikt nie wyprasza. Nowy obiekt przez nikogo nie jest chroniony. Można po prostu na niego wejść, co ewidentnie uczyniło już wielu. Ściany zostały już popisane pseudograffiti, wszędzie leżą butelki po alkoholu.

Pracowników wykonawcy i ZZM spotykamy... dopiero kilkadziesiąt metrów dalej, w kontenerach na innej części budowy. Gdy pytamy Barbarę Kaźmirowicz z Zarządu Zieleni Miejskiej, dlaczego wejście na teren budowy w pobliże budynku centrum sportów jest otwarte, mówi, że... powinno być zamknięte. Przyznaje, że teren budowy nie jest strzeżony przez żadną firmę ochroniarską. - Takie historie, że ktoś skacze z nowego budynku do wody, zaczęły się dopiero kilka dni temu. Widząc, co się dzieje, będziemy oczywiście wnioskować do wykonawcy inwestycji o zapewnienie czynnej ochrony, czyli żeby ktoś faktycznie pilnował wejść - przynajmniej w weekendy - zapewnia Kaźmirowicz po naszej interwencji.

- To jednak nie jest tak, że do tej pory nikt nie zwracał wchodzącym tu ludziom uwagi, sama robiłam to wielokrotnie, ale do niektórych nie da się przemówić. Gdy brama jest zamknięta, przechodzą przez półki skalne, co jest jeszcze bardziej niebezpieczne - dodaje. Na dowód podchodzi do jednego z mężczyzn, wchodzącego mimo zakazu na teren Zakrzówka. Ten, mimo ostrzeżeń, że zostanie wezwana straż miejska... przechodzi nad wodę.

Rozmawiamy z mężczyzną, który wykonuje prace budowlane na Zakrzówku. Twierdzi, że robotnicy starają się upilnować wchodzących na teren placu budowy ludzi, ale jest to niewykonalne - szczególnie, gdy przychodzą osoby, które są pod wpływem alkoholu. Twierdzi, że gdy przyszliśmy, a jego pracownicy poszli na śniadanie, mogli zamknąć bramę, prowadzącą do budynku centrum sportów i nad wodę. Zaznacza jednak, że jeśli brama jest zamknięta, ludzie wchodzą wówczas po półkach skalnych.

Do sprawy oficjalnie odniosła się firma Star Kop, która wykonuje prace na Zakrzówku. - Plac budowy został zabezpieczony szczelnym ogrodzeniem budowlanym. Zostały ustawione/zamontowane znaki ostrzegawcze oraz informacyjne o trwającej budowie oraz zakazie wstępu na teren budowy - piszą w odpowiedzi na nasze pytania jej pracownicy. Dodają, że wejście osób na teren budowy jest zwykłym aktem wandalizmu. - Każdego dnia sprawdzamy szczelność ogrodzeń budowy. Osoby, które znalazły się w obrębie placu budowy, musiały zniszczyć ogrodzenie lub je przeskoczyć - twierdzi Anna Majtyka-Mysza. Zapewnia, że w przypadku spotkania osób postronnych są one wypraszane. - Zdarzają się również sytuacje, że osoby te nie chcą wyjść. W takim przypadku jesteśmy zmuszeni wezwać policję. Do takich interwencji dochodziło niestety wielokrotnie - podsumowuje Majtyka-Mysza.

Krótko do sprawy odniósł się też Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora Zarządu Zieleni Miejskiej. Zapytaliśmy go wprost: jakie jest zabezpieczenie placu budowy i dlaczego dochodzi do przedostawania się tam osób trzecich? - To plac budowy, za który odpowiada wykonawca. Na pewno jest to teren ogrodzony - powiedział w rozmowie z nami Łukasz Pawlik.

Barbara Kaźmirowicz uzupełnia, że ogrodzenia wokół placu budowy są niszczone przez mieszkańców, nawet... kombinerkami. - Wykonawca na bieżąco uzupełnia ubytki - mówi. Niekiedy w przypadku incydentów na placu budowy wzywana jest policja.

Aktywiści całą sprawą są oburzeni. - To co działo się ostatnio na Zakrzówku to gigantyczna hipokryzja ze strony Zarządu Zieleni Miejskiej, który odmienia bezpieczeństwo przez wszystkie przypadki, a nie jest w stanie dopilnować zabezpieczenia terenu budowy, egzekwować tego u wykonawcy, któremu płacimy ciężkie pieniądze - mówią przedstawiciele Akcji Ratunkowej. Ich zdaniem na dwa miesiące wakacji można było wynająć ratowników wodnych, by pilnowali bezpieczeństwa osób, które tłumnie pojawiają się na Zakrzówku w słoneczne dni.

- Dodatkowo przydałyby się toi-toie, bo niestety, piękne, zielone miejsce stało się dla wielu ubikacją - dodają.

Pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej apelują do mieszkańców, aby nie korzystali z terenu Zakrzówka. Proszą o cierpliwość i zapewniają, że jeśli prace pójdą zgodnie z planem, już w przyszłym roku zostanie udostępnione kąpielisko na małym akwenie.

W lipcu br. do kwestii bezpieczeństwa na Zakrzówku odniósł się w wywiadzie z nami Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej. Zapytaliśmy go, jak to się stało, że na ten sezon kąpielowy nie dało się otworzyć choć fragmentu Zakrzówka, by mieszkańcy mogli tam popływać? - Nie chcę robić żadnych prowizorek, nie dają poczucia bezpieczeństwa. Jeśli przez parę sezonów nie będziemy korzystać z Zakrzówka, tylko w tym czasie z Bagrów, gdzie można spędzić świetnie czas, to nic wielce złego się nie stanie - odpowiedział Kempf. Szkopuł w tym, że jak widać mieszkańcy i tak z Zakrzówka korzystają, niektórzy narażając zdrowie i życie, wchodząc na plac budowy. Do takiej sytuacji może by nie doszło, gdyby część pięknego, zielonego terenu na wakacje choć częściowo, legalnie została udostępniona krakowianom - oczywiście pod okiem ratowników wodnych i ochroniarzy.

Budowa budynku centrum sportów wodnych, z którego skakali ludzie, od początku wzbudzała kontrowersje wśród krakowian. - Nie sprzeciwialiśmy się realizacji samego budynku, tylko jego przeznaczeniu. Tworzenie bazy nurkowej dla stosunkowo wąskiej grupy osób w najbardziej dostępnej, najpiękniejszej części Zakrzówka jest niesprawiedliwe. Jeżeli ktoś nie jest nurkiem, to sobie tam nie popływa. Mieszkańcy będą upchani na mniejszym zbiorniku, gdzie jest gorszy dostęp, strome skały oraz mniej miejsca - słyszymy od zbulwersowanych członków Akcji Ratunkowej dla Krakowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Mrożące krew w żyłach sceny na Zakrzówku. Placu budowy nikt nie pilnuje - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto