Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Komornik nie wstrzymał eksmisji, rodzina straciła mieszkanie

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Pani Magda z mężem i 2,5-letnią córką musieli wyprowadzić się wczoraj z mieszkania gminnego. Komornik nie wstrzymał eksmisji, mimo próśb ludzi, którzy wcześniej mieli paść ofiarą oszustwa.

Dochodzi godz. 10 w poniedziałek, pani Magda (nazwisko do wiadomości redakcji) niespokojnie przemierza mieszkanie (80 metrów kwadratowych) w bloku przy ulicy Ludwika Rydygiera. Obok kręci się jej 2,5-letnia córeczka. Nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce pojawią się pracownicy Zarządu Budynków Komunalnych, policjanci, komornik i mężczyźni, którzy będą wynosić meble do samochodu.

Eksmisja już raz została wstrzymana. Miało do niej dojść z końcem października ubiegłego roku. Wtedy pani Magda wysłała pismo z prośbą o wyłączenie komornika z postępowania. Zostało uwzględnione i eksmisja została wstrzymana z powodów proceduralnych. Gdyby stało się inaczej, byłaby to kontrowersyjna decyzja, gdyż od 1 listopada do wiosny obowiązuje okres ochronny, w którym prawo zabrania wrzucania lokatorów na bruk. A w tym przypadku nastąpiła by tuż przed tym terminem.

Nowy wyznaczono na 5 czerwca. Kobieta ponownie wysłała prośbę o wyłączenie komornika ze sprawy, ale tym razem została ona przez sąd odrzucona. Ze łzami w oczach musiała poddać się eksmisji. Pracy urzędników i komornika przyglądała się córeczka. Teraz będzie musiała przyzwyczaić do nowego, zdecydowanie mniejszego lokum (27 metrów kwadratowych). To mieszkanie kobiecie przydzieliła gmina. Ale tylko jako lokal tymczasowy. Gdzie podzieje się wraz z dzieckiem później? - Pod mostem? - szlocha pani Magda w opuszczanym salonie.

Zaczęło się od oszustwa?

Sprawa sięga roku 2010. Wtedy krakowianka wraz z mężem wprowadzają się do mieszkania przy ulicy Rydygiera, które jest własnością gminy. Ustnie dogadali się, że będą płacić czynsz i przekazywać pieniądze na wykup lokalu.

Pani Magda twierdzi, że dała swojej pracodawczyni, która miała prawo pierwokupu, 40 tys. zł na wykup mieszkania od Zarządu Budynków Komunalnych. Następnie, w ratach, dopłaciła jej 300 tysięcy. Jak się jednak okazało, pieniądze do ZBK nigdy nie trafiły. Nie doszło również do podpisania żadnej umowy.

Sprawa obecnie jest rozpatrywana przez sąd. Po doniesieniu pani Magdy, prokuratura oskarżyła o wyłudzenie 340 tys. zł jej byłą pracodawczynię. Poszkodowana z niecierpliwością oczekuje na wyrok. - Dlaczego urzędnicy nie mogli poczekać z eksmisją do momentu, kiedy sprawa zakończy się w sądzie? - pyta.

Twierdzi, że była pracodawczyni zadłużyła mieszkanie, a ona musiała te zaległości spłacać.

- Pierwsza eksmisja była wyznaczona na lipiec 2015 roku. Żeby ją wstrzymać, wpłaciliśmy z mężem 19 tysięcy złotych - wspomina.

Próbowała również wstrzymać wczorajszą eksmisję, ale to się nie udało. Ostatecznie zgodziła się na przeprowadzkę do nowego lokalu. Za korzystanie z tego, w którym mieszkała, w pewnym momencie przestała płacić. Z informacji, jakie przekazał nam ZBK, wynika, że ostatnia wpłata została dokonana w lutym ubiegłego roku.

- Zainwestowaliśmy w to mieszkanie tak dużo pieniędzy, że nie mam zamiaru wykładać jeszcze więcej - przyznaje pani Magda.

Jan Machowski z biura prasowego krakowskiego magistratu podaje, że obecnie zadłużenie lokalu przekracza 50 tys. zł, a gmina posiada prawomocne orzeczenie nakazujące zapłatę. Nadmienia, że pani Magda z mężem nigdy nie mieli tytułu prawnego do mieszkania, które zajmowali. Z uwagi na wielomiesięczne niepłacenie czynszu, właściwemu najemcy została wypowiedziana umowa najmu (chodzi o kobietę, która miała prawo pierwokupu - przyp. red.). Konsekwencją był wyrok Sądu Rejonowego dla Krakowa - Podgórza, który nakazał eksmisję wszystkich ludzi przebywających w lokalu. Co ważne, sąd nie przyznał żadnej osobie objętej wyrokiem uprawnienia do lokalu socjalnego.

Nie wykupili lokalu

Pani Magda jest załamana. Nie może pogodzić się z eksmisją. Obwinia swoją pracodawczynię, że ta, pomimo obietnic, nie wykupiła od gminy lokalu. Pokazała nam postanowienie sądu, dotyczące poprzedniej eksmisji, która nie doszła do skutku. Czytamy w nim, że jeśli gmina zaoferuje lokal, do którego kobieta i inne osoby będą mogły się przeprowadzić, to nie ma podstaw do wstrzymania egzekucji. Pani Magda zaznaczyła fragment, w którym sąd tłumaczy, jaki ma być to lokal. „Nie jest w rozumieniu ustawy lokalem pomieszczenie przeznaczone do krótkotrwałego pobytu osób [...]” - czytamy. Kobieta zastanawia się więc, dlaczego gmina przyznała jej pomieszczenie tymczasowe.

Urzędnicy przypominają, że sąd w ogóle nie przyznał pani Magdzie i innym osobom jakiegokolwiek lokalu socjalnego. Tylko ze względu na dziecko, gmina przydzieliła jej tymczasowe lokum, ale pod tym sformułowaniem nie kryje się ani komórka, ani barak, tylko normalne, pełnoprawne mieszkanie. Dodają, że poprzedni lokatorzy spłacili już swoje zadłużenie, ale długi znów zaczęły rosnąć.

A co ze sprzedażą lokalu przez miasto? Poprzednia lokatorka, która chciała je kupić, złożyła w tej sprawie wniosek już w grudniu 2007 r., który został przekazany do wydziału skarbu magistratu. Jego pracownicy przygotowali zarządzenie dotyczące wykupu przez wnioskodawcę (co oznacza, że pozytywnie rozpatrzyli wniosek), jednak ten ostatecznie nie wyraził zainteresowania wykupem.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: INFO Z POLSKI 1.06 2017 - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto