Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Kocia Kawiarnia przestała funkcjonować, ale kotów nie da się "wyłączyć" na czas pandemii [ZDJĘCIA]

Marcin Kaczmarek
Koty też wyczekują końca pandemii
Koty też wyczekują końca pandemii Kocia Kawiarnia
"Kocia Kawiarnia" przy ul. Lubicz, w której na co dzień przebywało 10 kotów, została zamknięta pół roku temu. Koty jednak nie zostały "zwolnione". Mieszkają w kawiarni dalej, ale, jak zapewnia właścicielka lokalu, najbardziej doskwiera im samotność. Na szczęście z pomocą przyszli stali klienci, którzy przysyłają karmę i żwirek, no i oczywiście przychodzą pobawić się z kotami.

Mimo tego, że lokal jest zamknięty, koty cały czas w nim przebywają. Pracownicy kawiarni codziennie przychodzą je karmić, dawać leki i bawić się z nimi. To jednak nie wystarcza, bo koty przyzwyczajone są do towarzystwa wielu osób. Okazało się, że koty, które były ulubieńcami klientów, mają duży problem do przystosowania się do pandemicznej rzeczywistości – głównie do samotności.

Szafa już nie skrzypi

Nasze koty są bardzo towarzyskie. Codziennie wielu ludzi się z nimi bawiło, a tu nagle 24 października okazało się, że prawie nikt do nich nie zagląda. Do naszego lokalu wchodzi się przez skrzypiącą szafę. Od zamknięcia kawiarni szafa już nie skrzypi. Koty stały się niespokojne. Zaczęły bawić się same ze sobą, ale na tyle niegrzecznie, że dwa z dziesięciu kotów musieliśmy oddać do adopcji. Koty, które zostały, ciągle źle znosiły samotność - mówi Ewa Jemioło, właścicielka kawiarni.

Namiastka normalności

Oprócz firmy właścicielka założyła też fundację, która jest prawnym opiekunem zwierząt.

Wymyśliliśmy, ze będą organizowane spotkania fundacyjne, w ramach których można się zapisać na konkretny dzień, żeby przyjść do lokalu i spędzić trochę czasu z kotami. Pomysł zaskoczył, teraz przychodzą goście, żeby z kotami się pobawić i stworzyć im namiastkę normalności - dodaje Ewa Jemioło.

Jedzenie to jedna sprawa, a drugą jest ogrzewanie, które w lokalu jest elektryczne, więc drogie. Do tego dochodzi ciągłą wymiana żwirku i leki. To wszystko sprawia, że miesięcznie potrzeba na koty ok. 2-3 tys. zł. Na szczęście pomagają stali klienci, którzy wysyłają do kawiarni to, co jest potrzebne kotom.

Dla mnie - właściciela lokalu - jest to potwierdzenie tego, że warto było otworzyć kocią kawiarnie 6 lat temu. Ludzie, którzy bezinteresownie mi pomagają są dowodem na to, że Kraków potrzebował takiego miejsca - mówi właścicielka lokalu.

"Podaj łapę kociej kawiarni"

Utrzymanie niedziałającej kawiarni miesięcznie kosztuje nas 15 tys. zł. W celu utrzymania lokalu zorganizowana została akcja voucherowa „Podaj łapę kociej kawiarni”. Można wykupić voucher za 55 zł płacąc tylko 40. Można go zrealizować do końca roku.

Piszą do nas nas nasi klienci, ale też ludzie z całego świata, m.in. z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Połowa naszych gości to obcokrajowcy, którzy wspierają nas w czasie pandemii. Duży nacisk kładziemy na obecność w social mediach. Jesteśmy ciągle obecni na Facebooku i Instagramie - mówi Ewa Jemioło.

Pracownicy lokalu to głównie studenci i miłośnicy kotów. Przy pierwszej fali pandemii udało nam się utrzymać ekipę. W tym momencie, kiedy tarce antykryzysowe nie są przeznaczone dla studentów, część ekipy musiała sobie znaleźć inną pracę.

- Teraz mamy 5 pracowników. Jeśli jednak decyzja o otwarciu gastronomii zapadnie z dnia na dzień, to będziemy mieli problem z szukaniem pracowników. Po pierwszej fali pandemii musieliśmy zamknąć naszą kawiarnię przy ul. Krowoderskiej. Mamy nadzieję, że uda nam się utrzymać lokal przy ul. Lubicz - mówi właścicielka lokalu.

FLESZ - Jak się uchronić przed cyberpandemią

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Kocia Kawiarnia przestała funkcjonować, ale kotów nie da się "wyłączyć" na czas pandemii [ZDJĘCIA] - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto