Przykłady? Ciąg kamienic przy alei Juliusza Słowackiego (numery 52 - 58) to szare,
przybrudzone kamienice. Pomalowano je, ale… tylko na wysokości parteru. Każdą w innym kolorze: białym, żółtym i szarym.
- Odkąd naszą kamienicę przejęła gmina, budynek wygląda tragicznie. Elewacja jest ohydna, a kiedyś to było piękne miejsce - żali się pani Bożena, jedna z mieszkanek kamienicy przy ul. Słowackiego.
Mieszkańcom nie podoba się też sklep z alkoholami na rogu ul. Urzędniczej i Lea, który jest przybudówką do kamienicy. Obity srebrnymi panelami, nie pasuje do starych budynków.
Swoje trzy grosze dokładają też mieszkańcy budynku na rogu ul. Krupniczej i Garncarskiej. To piękna, secesyjna kamienica. Właściciele znajdującej się na parterze restauracji dobudowali daszek pokryty materiałem, przypominającym papier ścierny. Od dołu zaś budynek okolony jest pseudomarmurem. - Strasznie to brzydkie - mówi pani Ania, mieszkanka budynku.
- Najgorsze, co można zrobić, to potraktować budynek "swojsko". To kompletne bezguście - mówi Jarek Kutniowski z biura architektonicznego DDJM. Dodaje, że jemu w kamienicach zdecydowane, kontrastowe zestawienia nie przeszkadzają.
Jeśli budynek znajduje się w rejestrze zabytków, jego odnowy pilnuje wojewódzki konserwator zabytków. I tutaj mocniejsze kolory są dozwolone. - We wcześniejszych wiekach kamienice malowano barwnie, tylko się od tego odzwyczailiśmy - mówi prof. Bogusław Krasnopolski ze Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.
- Mówimy tu o konserwacji zabytków, a nie o koncepcji kolorystycznej ulicy - zaznacza Halina Rojkowska z biura miejskiego konserwatora zabytków. - Przywracamy stan, jaki był kiedyś. Estetyka historyczna może różnić się od dzisiejszej, kiedyś były inne gusta - tłumaczy.
Jeśli jednak budynek nie jest wpisany do rejestru, właściciel może odnowić i pomalować go dowolnie. - Jest tu pewna luka prawna - przyznaje Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków.
- Wszystko zależy od dobrej woli właściciela. Nie mogę ingerować w coś, co nie zakłóca ładu urbanistycznego - dodaje.
Miejski plastyk Jacek Stokłosa, który opiniuje nawet kolory straganów i parasoli, w tym przypadku bezradnie rozkłada ręce.
- Jeśli ktoś nie zwróci się do mnie o zaopiniowanie projektu, nie mam możliwości działania. Prawo nie chroni przestrzeni publicznej. Sytuację zmieniłyby plany zagospodarowania przestrzennego, w których można by zapisać obowiązek uzgadniania kolorów, ale tych nie ma - podkreśla.
Radny miejski Bolesław Kosior jest zaskoczony takim tłumaczeniem.
- To chyba sztuczna niemoc - podejrzewa. - Możliwości są, tylko trzeba wykazać się inicjatywą, poszukać w przepisach. Podkreśla, że jeśli plastyk i konserwator uważają, że mają zbyt małe uprawnienia, mogą zwrócić się do rady miasta o podjęcie odpowiedniej uchwały lub do prezydenta, by złożył taki projekt.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?