Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Blisko 200 uchodźców znalazło schronienie w Centrum Pomocy Ukrainie na ul. Śniadeckich

Ewa Wacławowicz
Ewa Wacławowicz
W środę 9 marca udaliśmy się na ulicę Śniadeckich 5, gdzie lokowani są kolejni ukraińscy ( i nie tylko) uchodźcy. Zwiedzamy Centrum i rozmawiamy z Katarzyną Jarosz, z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, kierowniczką działu pomocy dzieciom i obecnie koordynatorką w tutejszym Centrum Pomocy Ukrainie.

FLESZ - Polacy jednoczą się w słusznej sprawie

od 16 lat

Centrum Pomocy Ukrainie na Śniadeckich to jedna z trzech lokalizacji CPU, do których trafiają uchodźcy. Dwie kolejne są na ul. Kopernika 21 i na os. Złotej Jesieni 10. Jak słyszymy od koordynatorki Katarzyny Jarosz, na ten moment Centrum Pomocy Ukrainie na Śniadeckich liczy 190 uchodźców, w tym 12 Syryjczyków z ukraińskim paszportem. Sporo osób jest z Kijowa i okolic, parę osób jest z Chersonia, Charkowa czy Doniecka. Najmłodszy podopieczny ma roczek, a najstarszy mężczyzna jest koło 80-tki. Jest też pan, który jeździ na wózku. Największą grupę stanowią dzieci powyżej szóstego roku życia, mamy z dziećmi, zdarzają się też całe rodziny i starsze małżeństwa. Są rodziny, które się szukają - mama szukała syna, na szczęście go znalazła chłopiec wczoraj trafił do ośrodka. Są też zwierzęta - dwa psy i dwa koty.

- 99% osób tu zostaje, bo albo nie wie, gdzie jechać dalej, albo nie ma do kogo, ale są też tacy, którzy wyjeżdżają praktycznie od razu. Dziennie jest rotacja - około 50 osób wyjeżdża i około 50 osób wjeżdża. Generalnie mamy 200 miejsc przygotowanych stale, natomiast do tej pory objęliśmy pomocą około 350 osób - mówi Katarzyna Jarosz

Większość osób przyjeżdża z dworca gdzie się rejestrują i następnie trafiają do CPU. Zdarza się też, że ktoś prywatnie przywiezie osobę bezpośrednio z granicy. Trafiają tu też osoby, które dowiedziały się od znajomych/rodziny, że jest taki ośrodek i przyjeżdżają taksówkami. - Jeżeli mamy miejsce, to przyjmujemy, ale wcześniej wysyłamy na dworzec celem rejestracji - zaznacza koordynatorka

Centrum Pomocy Ukrainie przy ul. Śniadeckich 5 udostępnia: nocleg, prysznic, pralkę, suszarkę. Jest wyżywienie suche w ilościach nieograniczonych, ale też codziennie ciepły posiłek. CPU może tu polegać na darczyńcach: firmie Awiteks, Sokołów, restauracji Szara Gęś czy restauracji Chimera. Dzieci mają dwie bawialnie na obiekcie, jest też animator, który się nimi zajmuje, mają tam zabawki, kolorowanki, są dwa telewizory z bajkami w języku ukraińskim i cztery komputery z dostępem do internetu dla starszych dzieci. Trzy lub cztery razy w tygodniu jest obecny psycholog mówiący po ukraińsku. Uchodźcy mają też opiekę medyczną - lekarze codziennie przychodzą po dyżurze i pomagają. Uchodźcy, którzy tu trafią, mają zapewnione również ubrania, środki czystości i artykuły higieniczne - szczotki do włosów, szczoteczki do zębów, kosmetyki, ręczniki. Spora część osób chce to wszystko wziąć ze sobą, bo niczego nie miała.

Jak ukraińcy reagują na otrzymywaną pomoc? Jak mówi Katarzyna Jarosz, pierwsze dni są nerwowe, bo goście są w szoku, potrzebują spokoju, bezpieczeństwa, chcą coś mieć swojego. Natomiast po kilku dniach się uspokajają, są bardzo wdzięczni i chętnie korzystają z tego, co ośrodek im oferuje.

Nasza rozmówczyni zgadza się nas oprowadzić po Centrum. Po drodze do jadalni, mijamy korytarz wypełniony po brzegi odzieżą, butami, które segregują tutejsze pracownice. Na stołówce spotykamy kilku gości CPU, którzy właśnie konsumują obiad. Spotykamy tu zarówno Ukraińców jak i Syryjczyków. Są też więksi chłopcy, którzy surfują po internecie i grają w gry na sąsiadujących z jadalnią komputerach. Na końcu jadalni jest bawialnia, gdzie spotykamy kilku młodych chłopców. Jedni bawią się klockami, a inni budują schron z koców i poduszek. W pewnym momencie jeden z nich podbiega do nas i prosi o odkręcenie butelki z wodą, co też czynimy.

Z pomocą obecnej tu na miejscu siostry zakonnej, rozmawiamy z jedną z Ukrainek, Mariną, która przyjechała do nas tydzień temu z Żytomierza. Jak mówi w rozmowie z nami, chce zostać w Polsce, znaleźć pracę i zapisać dziecko do szkoły. Mówi, że bardzo bała się przyjazdu do nas, bo nie wiedziała, gdzie jedzie, dokąd i po co. Jak możemy usłyszeć, to jej pierwszy raz w naszym kraju. Pytana przez nas o to, jak się tu czuje, odpowiada, że dobrze. Bardzo jej się podoba Kraków, dlatego wraz ze swoim dzieckiem odwiedziła już Zamek Królewski na Wawelu i Rynek Główny. Na razie nie wie, czy kiedykolwiek wróci na Ukrainę.

Wracamy do zwiedzania Centrum. Wchodzimy na piętro, gdzie jest druga dziecięca bawialnia i pokój psychologa. Są też pokoje, w których mieszkają uchodźcy. Na drzwiach wiszą kartki, które informują, ile osób aktualnie w nich przebywa - w jednych pokojach są dwie osoby, a w innych siedem. Pokoje są zamknięte, tylko na korytarzach gdzieniegdzie widać biegające dzieci czy pojedyncze kobiety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto