Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kraków. Awantura o stadninę koni na Prądniku Czerwonym. Miasto idzie do sądu

Bartosz Dybała
Bartosz Dybała
Stadnina przy ulicy Dobrego Pasterza
Stadnina przy ulicy Dobrego Pasterza Andrzej Banas
Prywatna firma bezumownie zajmuje gminny teren przy ulicy Dobrego Pasterza. Jej właścicielka prowadzi tam stadninę, w której odbywają się zajęcia z jazdy konnej oraz hipoterapii, cieszące się dużą popularnością wśród krakowian. Strony sporu próbowały dojść do porozumienia, ale nic z tego nie wyszło. Dlatego miasto postanowiło, że spróbuje odzyskać działki na drodze sądowej. Później chce grunty rewitalizować, ale plany na razie są mało precyzyjne.

Ciąg dalszy sporu o gminne działki przy ulicy Dobrego Pasterza w Krakowie, na których znajduje się stadnina. Teren jest bezumownie zajmowany przez prywatną firmę, która organizuje tam zajęcia z jazdy konnej dla dzieci oraz hipoterapię. Między firmą a miastem nie doszło do porozumienia, dlatego urzędnicy, by odzyskać grunty, wybrali drogę sądową.

Zwrot

Skomplikowany spór o stadninę pierwszy raz opisywaliśmy we wrześniu ubiegłego roku (szczegóły w poniższym artykule).

Ostatnio interpelację w tej sprawie złożył radny miejski Dominik Jaśkowiec (Platforma Obywatelska). Z odpowiedzi jakiej udzieliły mu władze miasta wynika, że kilka lat temu Zarząd Zieleni Miejskiej oddał ponad 1,2-hektarowy teren przy ulicy Dobrego Pasterza w dzierżawę jeździeckiemu klubowi sportowemu. Gdy umowa wygasła, działki nie zostały zwrócone do zarządu zieleni.

- ZZM został poinformowany o konflikcie, związanym z użytkowaniem terenu. Doszło do niego między klubem sportowym a jego byłą członkinią. Równolegle rościli sobie oni prawo do zajmowania działek - informują urzędnicy. Ostatecznie końcem września ubiegłego roku klub jeździecki wydał teren zarządowi zieleni. - Pozostał on jednak w posiadaniu byłej członkini klubu - twierdzi magistrat.

Urząd prowadził z kobietą korespondencję, w której wzywał do dobrowolnego oddania działek ZZM-owi. Była członkini klubu jeździeckiego zadeklarowała, że opuści teren do końca 2021 roku, jednak do tego nie doszło. - Dlatego skierowano sprawę na drogę sądową - czytamy w odpowiedzi na interpelację radnego Jaśkowca.

Skontaktowaliśmy się z byłą członkinią klubu jeździeckiego, której firma bezumownie zajmuje teren przy ulicy Dobrego Pasterza. Kobieta przekonuje nas, że próbowała porozumieć się z miastem w sprawie dalszego korzystania z działek. Jej firma wystartowała m.in. w przeprowadzonym przez ZZM przetargu. Oferta została jednak odrzucona. - Powodem było niespełnienie warunków formalnych - informuje ZZM. Jakich konkretnie, tego urzędnicy już nie doprecyzowali.

Kontrola

W całej sytuacji kluczowe są dwie kwestie: jedna to oczywiście bezumowne korzystanie z gminnego terenu. Druga to bezpieczeństwo krakowian, przychodzących do stadniny, a także przebywających tam koni. Właśnie przy kwestii bezpieczeństwa na moment się zatrzymajmy.

Niepokoi bowiem fakt, że jak twierdzą urzędnicy, znajdująca się na terenie stadniny stajnia, w której przebywają zwierzęta, jest w złym stanie technicznym. Zgodnie z wyceną, w której posiadaniu jest Zarząd Zieleni Miejskiej, sam remont dachu to koszt blisko 80 tys. zł. Urzędnicy nie wykluczają, że ze względu na zły stan techniczny stajnię w ogóle trzeba będzie rozebrać.

Właścicielka firmy przekonuje nas, że stan stajni wcale nie jest tak zły, jak opisują to miejscy urzędnicy. Zapewniła, że na własny koszt prowadziła niezbędne remonty. Zdaje sobie sprawę z tego, że budynek wymaga kolejnych, niemniej zapewniła nas, że koniom, jak również osobom, przebywającym na terenie stadniny, nie zagraża niebezpieczeństwo. Przekonuje ponadto, że zwierzęta mają dobre warunki do życia. Potwierdziła to z resztą kontrola, przeprowadzona przez krakowski magistrat.

- Kontroli podlegał stan kondycyjny koni, zabezpieczenie na ich bieżące potrzeby paszy oraz sprawdzenie dostępu do wody. W powyższym zakresie nie stwierdzono nieprawidłowości. Podczas przeprowadzonej kontroli pod wskazanym adresem przebywało dziewięć koni - poinformowała nas Emilia Król z biura prasowego Urzędu Miasta Krakowa.

Właścicielka firmy ma już dość sporu z gminą, która nalicza jej kary za bezumowne korzystanie z terenu (ponad 11 tys. zł miesięcznie). Kobieta chciałaby przenieść stadninę w inne miejsce.

Ostateczne decyzje w sprawie przeprowadzki nie zapadły. Kobieta twierdzi, że chce kontynuować działalność z zakresu m.in. hipoterapii, ponieważ cieszy się dużą popularnością wśród krakowian.

Co stanie się z gminnym terenem w momencie, gdy kobieta go opuści? Zarząd Zieleni Miejskiej ma mgliste plany na zagospodarowanie gminnych działek. Na razie wiadomo tylko tyle, że urzędnicy chcą dokonać rewitalizacji terenu (nie precyzują, w jakim zakresie), a następnie planują na nowo udostępnić go mieszkańcom.

FLESZ - 5-dniowy tydzień pracy odejdzie do lamusa?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Kraków. Awantura o stadninę koni na Prądniku Czerwonym. Miasto idzie do sądu - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto