Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kracik: lider nie może być nijaki. Wierzę w wygraną w wyborach

Małgorzata Nitek
Stanisław Kracik, wojewoda małopolski i kandydat na prezydenta miasta
Stanisław Kracik, wojewoda małopolski i kandydat na prezydenta miasta michał okła
- W porównaniu z innymi urzędującymi prezydentami dużych miast wynik Jacka Majchrowskiego jest jednym z niższych w kraju. To oznacza, że krakowianie nie oceniają dobrze jego rządów. Mimo, że są prowadzone remonty ulic, Kraków rozwija się wolniej niż tego oczekują mieszkańcy. - powiedział w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Stanisław Kracik, wojewoda małopolski i kandydat PO na prezydenta Krakowa

Rozmawiał pan już z posłem Gowinem?
Spotkaliśmy się wczoraj, rozmawialiśmy półtorej godziny.

I...?
To była rozmowa starych przyjaciół, którzy nie musieli sobie niczego wyjaśniać, bo nic nie było do wyjaśnienia.

Czyli można powiedzieć, że po ochłodzeniu stosunków, nadeszło ocieplenie.
Przez ostatnie miesiące nasze relacje nie były ani chłodne, ani ciepłe. Były po prostu rzadsze.

Dlaczego nie odpowiedział pan od razu na ofertę pomocy w kampanii złożoną przez posła Gowina?
Przez ostatnie miesiące nie miałem czasu na kampanię. Wypełniałem zadania wojewody - byłem pochłonięty pogrzebami ofiar katastrofy smoleńskiej, walką z powodzią. Ale oczywiście chętnie skorzystam z pomocy posła Gowina, jak i innych osób gotowych mnie wesprzeć.

Czuje się pan osamotniony w Platformie?
A z jakiego powodu miałbym się tak czuć?

Róża Thun i Andrzej Wyrobiec, którzy forsowali pana kandydaturę w wyborach prezydenckich zostali odsunięci od władzy w PO. A w nowych władzach nie brakuje pana przeciwników.
Cóż, widocznie Róży Thun i Andrzejowi Wyrobcowi nie udało się przekonać do siebie większości. Mam dystans do tego, co wydarzyło się podczas wewnątrzpartyjnych wyborów w Krakowie. Moją rolą jest przyjąć do wiadomości wynik głosowania, uszanować go i współpracować.

Działacze PO nie są jednak zbyt zadowoleni z tej współpracy. Narzekają, że unika pan kontaktów z nowymi władzami, że zwlekał pan z gratulacjami.
Mam dowód w postaci SMS-a, że gratulacje zostały wysłane chyba w godzinę po wyborze Łukasza Gibały na przewodniczącego krakowskiej PO. Nie narzucałem się ze spotkaniem, bo rozumiałem, że skoro do nowego zarządu weszli przedstawiciele dwóch konkurujących grup, to muszą mieć czas, by się dotrzeć, poukładać.

Jak to jest być kandydatem PO na prezydenta Krakowa mając świadomość, że wielu partyjnych działaczy traktuje pana z rezerwą?
To pani teza, której ja nie podzielam.

Teza ta jest oparta na rozmowach z prominentnymi politykami Platformy. Czyżby nie znali nastrojów w partii?
Ze starszą generacją PO znamy się od lat kilkudziesięciu i robiliśmy razem różne ważne rzeczy w Krakowie i w Sejmie. To są ludzie z mojej bajki. Natomiast to wrażenie rezerwy może występować u przedstawicieli młodszego pokolenia w PO. Nie mam o to do nich żalu, bo oni nie wchodzili do polityki z pewnym ryzykiem, jak my w 1980 roku. Nie weszli do niej z poczuciem misji, bo mieli szczęście dorastać w wolnej Polsce, otwartej na świat, dającej możliwość kariery. Oni patrzą z innej perspektywy i byłbym bardzo nierozsądny, gdybym miał do nich pretensje, że nie noszą mnie na rękach.

Czyli nie jest pan, jak kiedyś kąśliwie stwierdził pana rywal prezydent Majchrowski, kandydatem Thun i Wyrobca?
Kluczem dla mnie jest uchwała zjazdu krakowskiej PO, na którym delegaci niemal jednomyślnie udzielili mi rekomendacji. Myślę, że część głosów krytycznych wobec mnie bierze się nie z tego, że nie jestem akceptowany, ale z tego, że czeka nas wiele rozmów i ustaleń dotyczących wizji rządzenia miastem, jak wierzę, po wygranych wyborach i pewnie każdy stara się budować swoją pozycję. Nie muszę się tym zachwycać, ale to dla mnie zrozumiałe. Najważniejsze, że myślimy podobnie i te same wartości są dla nas najważniejsze.

Bez poparcia partyjnych struktur ciężko będzie prowadzić skuteczną kampanię.
Obserwuję poziom entuzjazmu wśród ludzi PO podczas kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego. Nie mam prawa oczekiwać większego entuzjazmu. Jeśli poseł Gibała zorganizuje moją kampanię, tak jak zrobił ją dla siebie w wyborach do sejmiku wojewódzkiego i do Sejmu, jestem pewien sukcesu. I nie jest to moje zdanie. Usłyszałem je dziś na korytarzu urzędu od pewnego związkowca, z którym znam się od lat.

Zapisze się pan do PO?
Wierzę, że wielu członków PO rozumie, iż w Krakowie do partii politycznych należy nikły procent mieszkańców. Dla nich bezpartyjny kandydat jest bardziej wiarygodny. To moja siła, ale i siła Platformy, której liderzy stwierdzili w pewnym momencie, że jest możliwe wystawienie kandydata bez partyjnej legitymacji. W jesiennych wyborach z pewnością zdecydują się na to także inne partie. Rozumiem jednak tych członków partii, którzy chcą szukać kandydata na własnym podwórku.

A Ireneusz Raś, nowy szef małopolskiej PO, który do niedawna marzył, by być kandydatem na prezydenta Krakowa, aktywnie zaangażuje się w pana kampanię?
Jak mało czego jestem pewien jego lojalności. Dał już tego dowody w różnych sytuacjach, choć niektórzy myśleli, że jest zazdrosny, że rywalizuje. Zrobiliśmy wspólnie dwa wydarzenia, mamy przygotowane następne. Liczę, że Irek będzie dla mnie przewodnikiem w kampanii w Nowej Hucie.

Część polityków PO obawia się, że po wygranych wyborach za bardzo wybije się pan na niezależność i partia straci nad panem kontrolę.
Cóż, trudno rozwiać te obawy. Wydaje mi się jednak, że jestem przewidywalny, lojalny i stały w uczuciach. Świadczy o tym 20 lat mojej działalności politycznej.

Jesienią ubiegłego roku, po korzystnym dla siebie sondażu, zapowiadał pan, że szybko prześcignie Jacka Majchrowskiego. Z badania przeprowadzonego przez PO w maju wynika, że urzędujący prezydent nadal ma nad panem przewagę.
Bardzo niewielką. W porównaniu z innymi urzędującymi prezydentami dużych miast wynik Jacka Majchrowskiego jest jednym z niższych w kraju. To oznacza, że krakowianie nie oceniają dobrze jego rządów. Mimo, że są prowadzone remonty ulic, Kraków rozwija się wolniej niż tego oczekują mieszkańcy. Wiele osób nie chodzi na wybory, bo jak często słyszę, nie mają na kogo głosować. Trzeba do nich dotrzeć i przekonać, że jesienią warto pójść do urn. Platformie jest potrzebny pakiet otwarcia na nowe środowiska, w ostatnich latach niestety zostało to zaniedbane.

Obejmując funkcję wojewody obiecywał pan, że nie będzie jej używał do walki z Jackiem Majchrowskim, tymczasem ponoć nawet wzywa pan na dywanik podwładnych prezydenta.
To była niezręczność. Jedna z dyrektorek, bez mojej wiedzy, zaprosiła do urzędu wojewódzkiego dyrektorkę Zarządu Budynków Komunalnych. Chodziło o pomoc w wyjaśnieniu interwencji, z jaką zgłosili się do mnie krakowianie. Można to było załatwić telefonicznie. O sprawie dowiedziałem się z pisma prezydenta Majchrowskiego i natychmiast go przeprosiłem za to faux pas.

Nie żałuje pan ataku na prezydenta Krakowa podczas powodzi?
Każdy ma prawo do emocji. A trudno było utrzymać nerwy na wodzy, gdy całą noc miałem sygnały, że część mieszkańców i przedsiębiorców ma poczucie, że zostawiono ich samym sobie. Dziś okazuje się, że prezydent Majchrowski i tak musi wyremontować przerwany wtedy wał, bo jako mienie porzucone, właśnie jemu, a nie mnie on podlega. Do dziś dostaję mnóstwo wniosków z krakowskich osiedli o rekompensatę strat po powodzi, bo władze skupiły się jedynie na obronie centrum, a spora część miasta pływała.

Funkcja wojewody miała być dla pana trampoliną do udanej kampanii prezydenckiej i potwierdzeniem pana talentów samorządowych. Koledzy z PO nie są jednak zbyt z pana zadowoleni.
Żaden wojewoda w tak krótkim czasie nie miał tylu problemów do rozwiązania: awarie sieci elektrycznej, pogrzeby ofiar ze Smoleńska, wreszcie powódź. Musiałem się nauczyć wielu rzeczy. A przy tym reformowałem jeszcze pracę urzędu, włączyłem w jego struktury Zarząd Rewaloryzacji Zabytków Krakowa i Małopolskie Centrum Zdrowia Publicznego, przeniosłem na Basztową wydział rolnictwa i geodezji. Przybyło sto biurek i nie jest za ciasno. Zmieniłem statut, regulamin organizacyjny urzędu, obsługę prawną. Teraz wprowadzam elektroniczną rejestrację czasu pracy, bo ciągle w urzędzie używa się do tego zeszytów, jak przed laty. Nie przespałem więc tych ośmiu miesięcy.

Teraz też by pan powiedział ludziom pozbawionym prądu, że nie zawiezie pan im go w wiadrze?
Nie, zważywszy na reakcje, jakie wbrew moim intencjom ta wypowiedź wywołała. Nadal jednak uważam, że czasem trzeba posługiwać się językiem obrazowym. A prąd, potwierdzi to każdy elektryk, to jedyne medium, którego nie da się dowieźć. Gdybym był bardziej podatny na populizm, to w czasie wielkich szronów jeździłbym po Małopolsce i robił sobie zdjęcia. Uważałem jednak, że zrobię więcej dobrego, koordynując pomoc z Krakowa.

W kryzysowych sytuacjach władza powinna być jednak blisko ludzi.
Powódź to dramat, awarie sieci elektrycznej to problem. Nie rozpadały się domy, meble nie pływały pod sufitem. Podczas tej tragedii byłem razem z mieszkańcami.

Najważniejsza lekcja z tych ostatnich ośmiu miesięcy?
Że nie święci garnki lepią. Na pewno w sobie samym przełamałem pewną obawę, że mogę sobie nie poradzić. Wiedziałem, że w kampanii będzie podnoszony problem: małe Niepołomice - duży Kraków. Mam w tej chwili budżet porównywalny ze stolicą Małopolski. Udaną współpracę zarówno na poziomie rządu, jak i w regionie. Procentuje tu moje doświadczenie samorządowe i sejmowe. Zgłębianie pewnych rzeczy jest mi po prostu darowane.

Zapowiadał pan także pracę nad swoimi przywarami. Udało się panu coś poprawić?
Mniej się interesuję sobą. Każdy ma mniej lub bardziej rozwiniętą miłość własną i woli słyszeć komplementy, niż być krytykowanym. Mogę powiedzieć, że dziś słowa krytyki już mnie tak nie dotykają, nie odbierają snu. Mobilizują natomiast do zastanawiania się, co robić, by inni nie mieli powodu do krytykowania.

Czyli mniej już w panu autokracika?
Lider nie może być nijaki. Oczywiście potrafię być stanowczy, ale chętnie też deleguję uprawnienia i potrafię stworzyć drużynę. W urzędzie wojewódzkim już mi się to prawie udało. Potrzebna jest jeszcze drobna korekta i będzie zgrana drużyna.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kracik: lider nie może być nijaki. Wierzę w wygraną w wyborach - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto