Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kracik: lekcja samorządności

Stanisław Kracik
Z smutkiem słuchałem słów, które padały podczas obchodów trzydziestolecia NSZZ Solidarność. Twardych, dzielących na "my" i "oni", oddalających nas od tego, co było siłą tego związku - wspólnoty. A przecież powinno to być radosne święto jak podczas krakowskiego pikniku "Wolni i solidarni", zorganizowanego przez Stowarzyszenie Maj'77 pod wodzą eurodeputowanego Bogusława Sonika.

Sierpień i wrzesień 1980 roku były dla mnie i moich kolegów z Krakowskiej Fabryki Aparatury Pomiarowej czasem entuzjazmu, nadziei i obaw. Założenie pierwszej w Bronowicach Solidarności było krokiem, który wytyczył moją dalszą życiową drogę - wyjściem z prywatności ku sprawom społecznym. Kilkuletnie szefowanie zakładowemu związkowi, udział w tym wielkim ruchu były czymś wzniosłym, szlachetnym. Te lata były również czasem nieświadomego przygotowania do roli samorządowca. Bez działania w NSZZ Solidarność nie miałbym doświadczenia ani odwagi, aby się podjąć zadań burmistrza, po wyborach wygranych przez Komitet Obywatelski w roku 1990.

Przygotowując się do sobotniego wystąpienia podczas uroczystości rocznicowych w Teatrze Słowackiego przypomniałem sobie spotkanie z księdzem Mieczysławem Malińskim z połowy lat siedemdziesiątych. Postawił wtedy tezę, że gdyby w Polsce, w tym momencie były możliwe demokratyczne wybory to wybralibyśmy na wójtów, burmistrzów i prezydentów tych samych towarzyszy, którzy już są. Dlaczego? Bo innych nie mamy - tłumaczył Maliński. Dowodził, że ludzie nie są przygotowani do pełnienia funkcji publicznych, nie znają się na tym i nie mają takich aspiracji. Słowa księdza Malińskiego były wtedy dla nas szokujące, ale dzisiaj przyznaję mu rację.

To właśnie Solidarność była świetnym uniwersytetem dla wszystkich, którzy potem startowali z list Komitetu Obywatelskiego do sejmu kontraktowego i samorządów. Uczyliśmy się, jak działać, jak zarządzać ludźmi, jak ich motywować. Debatowaliśmy o wartościach, ideach, o tym jak mogłoby być w przyszłej Polsce. To podczas spotkań w Klubie Inteligencji Katolickiej na ulicy Siennej ukształtował się mój światopogląd samorządowca. Słuchałem wykładów profesora Waleriana Pańki, prawnika, doradcy Solidarności, późniejszego przewodniczącego sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego i prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Mówił o służebnej roli władzy lokalnej wobec mieszkańców, równych prawach i obowiązkach samorządów. Mówił o tym, że najważniejszy jest człowiek, a administracja nie może się rozrastać ponad miarę i musi służyć ludziom. Wtedy zrozumiałem, że władza nie jest sama dla siebie, ale dla ogółu obywateli.

Lekcję profesora Pańki dobrze zapamiętałem i przez 19 lat wprowadzałem w życie w Niepołomicach. Do dzisiaj kieruję się przekonaniem, że mieszkańcy tworzą wspólnotę, a zadaniem władzy lokalnej jest zaspokajanie ich potrzeb i budowanie rozwiązań na przyszłość. Wierzę, że motorem nowoczesnego społeczeństwa jest inicjatywa. Miasto można i trzeba budować razem z mieszkańcami, a nie w oderwaniu od nich.

od 7 lat
Wideo

Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto