MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Korzystna zmienność klimatów

Ryszard NIEMIEC
Robię małą inwentaryzację jednostronnej wymiany kadrowo-handlowej między krakowską Małopolską a klubami śląskimi na przestrzeni dwu dekad... Myślę o podwórku futbolowym, na którym jak w lustrze odbijały się stosunki ...

Robię małą inwentaryzację jednostronnej wymiany kadrowo-handlowej między krakowską Małopolską a klubami śląskimi na przestrzeni dwu dekad... Myślę o podwórku futbolowym, na którym jak w lustrze odbijały się stosunki gospodarcze i pozycja regionów w ogólnopolskim rankingu mocy i wpływów. Zajęcie ma charakter praktyczny, bo oto w kręgach piłkarstwa śląskiego narastają złogi niechęci wobec imperialnej polityki klubów małopolskich.

W jednej z gazet lokalnych wyczytałem jeremiadę o pożałowania godnym losie śląskiego piłkarza Kucza, który po latach występów w ekstraklasie (Zagłębie, GKS Katowice), dla chleba musiał wyemigrować na peryferie Małopolski. Rzeczywiście, Adam Kucz dogrywa swoją intrygującą karierę w czwartoligowym Kolejarzu Stróże, aliści nie został tam siłą deportowany, jeno własnowolnie przeszedł z etatu górniczego na garnuszek podmiotu branży kolejarskiej. Nie widzę w tym nowym etapie jakiejś specjalnej dolegliwości. Wręcz przeciwnie, dostrzegam możliwość zapoznania się z urodą małopolskiego krajobrazu, co przy dosyć monotonnych krajwidokach Górnego Śląska, jest zapewne kojącym doświadczeniem estetycznym. Znając nie od dziś realia środowiskowe, nie uwierzę, że szefowie klubu ze Stróż szukali Kucza w śląskim interiorze. Musiała góra przyjść do Mahometa...

Niniejszy tekst nie jest prostym odporem dla nieco faryzejskich frustracji bossów klubowych ze Śląska. Chcę wykazać jeno, że obserwowana migracja czołowych zawodników pod Wawel była poprzedzona dwudziestoleciem tendencji zgoła odwrotnych. Nie byłoby w niej nic szczególnego, gdyby nie dalekosiężne skutki kadrowej erozji dla piłkarstwa krakowskiego. Pierwszą historyczną ofiarą była Cracovia. Ogromnym wysiłkiem grona działaczy pod wodzą prezesa Zdzisława Oleszka, pasy wydźwignęły się z wieloletniego impasu sportowo-organizacyjnego i w sezonie 1982/83 powróciły do ekstraklasy. Duet trenerski Henryk Stroniarz - Stanisław Zapalski zmontował całkiem przyzwoity zespół, którego trzon stanowili tacy zawodnicy, jak: Adam Koczwara, Andrzej Turecki, Piotr Nazimek, Wiesław Dybczak, Marek Podsiadło, Janusz Surowiec, Arkadiusz Kubisztal... Wszyscy chowu własnego lub tego zza najbliższej miedzy. Mieli przed sobą przyszłość, nie powiem świetlaną, ale jak na standardy polskiej ligi, wielce przyzwoitą. Zezował w ich stronę wszakże, rozpychający się łokciami, katowicki GKS. Nie potrzebował zbyt długo chodzić koło Nazimka i Kubisztala, bo dysponował przebitką nie do odrzucenia. Miał do dyspozycji mieszkania od ręki, lukratywne etaty górnicze, geweksowski blichtr dóbr, o których w Cracovii można było jedynie pomarzyć. Zranione sumienia działaczy krakowskich zostały uciszone, bo drużyna po dwóch sezonach spadła z I ligi. Ekwiwalent w postaci talonu na autokar i bodaj do dziś niezrealizowana obietnica finansowej nawiązki na otarcie łez dopełniły targu. Wkrótce pasy wylądowały na ładnych parę lat w lidze trzeciej, do której kolejne ekipy liderów klubowych zaczęły się przyzwyczajać...

Dwadzieścia lat minęło jak jeden dzień, i oto do baraku przy Kraszewskiego w Krakowie meldują się ochotnicy z katowickim meldunkiem. Najbardziej spektakularnym werbusem okazuje się piłkarz GKS Marcin Bojarski. Podpisawszy stosowne papiery, jako człowiek z zewnątrz daje nam, zasiedziałym krakauerom, poglądową lekcję radości z miejsca, w którym żyjemy. Przybyszowi podoba się na nowych śmieciach wszystko bez reszty. Klimat starożytnego grodu, serdeczny stosunek kibiców, no, i perfekcyjna organizacja życia wewnątrzklubowego. Także czysto sportowa strona zamiany czarno-zielonego uniformu na biało-czerwone pasiaki znajduje euforyczną ocenę. Ma na myśli styl gry Cracovii, pełny finezyjnych pomysłów, w każdym calu ofensywny. Osobiście nie dziwię się satysfakcji ,Bojara" z powodu zmiany kibicowskiego otoczenia. Nie tak dawno przecież kibole GKS nałożyli po twarzach słabo spisującym się własnym zawodnikom. Przejście do Cracovii daje więc sporą gwarancję unikania łomotu za byle utracony punkt. Prawdą jest bowiem, że jak dotąd najbardziej zażarci zwolennicy pasów unikali rękoczynów jako formy skwitowania kiepskiej postawy zespołu na boisku. Owszem, co poniektórym trenerom po mordzie nakładziono, ale nie tak od razu, jeno po długotrwałym namyśle. Zdarzały się, trzeba przyznać pewne groźby rękoczynów jako formy zapobiegania nieoczekiwanym depresjom poziomu gry, ale nigdy do egzekucji nie doszło. Najwyżej wypada cenić oświadczenia nabytków ze Śląska o wyższości krakowskiego powietrza, wód i pejzażu. Wnoszą one bowiem zasadniczą korektę do ustaleń plejady krakusów migrujących w ostatnim ćwierćwieczu na Górny Śląsk. Prawda, że to pocieszające?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto