Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koronawirus w Małopolsce. Gdy jedni są pełni obaw, inni... bawią się w klubie mimo zakazu

W dziekanacie UEK przy Rakowickiej wstawiono takie drzwi z dziurkami
W dziekanacie UEK przy Rakowickiej wstawiono takie drzwi z dziurkami Anna Kaczmarz
Większość mieszkańców stara się włączyć w walkę z rozprzestrzenianiem się śmiertelnego wirusa, jednak - niestety - nie brak i takich, którzy świadomie łamią zasady, a przy tym narażają innych. Policja zwraca uwagę, że za takie działania można słono zapłacić, a nawet trafić do więzienia. Porównanie - w dziekanacie na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie pracownice "zabunkrowano" używając plastikowej ściany z dziurami, a na dokumenty studentów wystawiono pudełka. Tymczasem na Starym Mieście ktoś wpada na pomysł organizacji imprezy w klubie.

FLESZ - Koronawirus - kwarantanna w całej Polsce

od 16 lat

Ostatnio doszło do kilku niepokojących sytuacji, do których teraz postanowili się odnieść zarówno mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, jak i Joanna Paździo, rzeczniczka wojewody małopolskiego.

Pierwsza sytuacja to taka, kiedy do służb za pośrednictwem dziennikarzy trafiła informacja od czytelnika, jakoby w pewnej małopolskiej miejscowości pojawiły się zasieki i została ona odizolowana od reszty świata. "W teren zostaje wysłany patrol Policji. Zgłoszenie okazuje się fałszywe" - relacjonują rzecznicy.

Kolejnym negatywnym przykładem jest historia czwartkowej ucieczki z SOR-u w Chrzanowie pacjenta, u którego lekarz podejrzewał zakażenie koronawirusem. SOR musiał zostać zdezynfekowany, a grupę osób, które zetknęły się z pacjentem, trzeba było objąć kwarantanną. Uciekiniera złapano zagranicą, w Austrii, i został poddany kwarantannie.

Koronawirus: aktualizowany raport

Trzeci przykład to sytuacja na jednym z SOR-ów, gdzie pacjent podał informację, że podejrzewa u siebie koronawirusa, bo „w ostatnim czasie był we Włoszech”. Później okazało się, że skłamał, bo nie chciało mu się czekać w kolejce…

- Kto jest podejrzanym o nosicielstwo i nie przestrzega wskazań lub zarządzeń wydanych przez organy służby zdrowia, podlega karze grzywny do 5 tysięcy zł albo karze nagany - podkreśla mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Wymienia też, że kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Z kolei osobie, która wie, że jest dotknięta chorobą zakaźną i naraża bezpośrednio inną osobę na zarażenie, grozi grzywna, a nawet rok więzienia.

Policja oraz służby wojewody zwracają również uwagę, że nie można składać fałszywych zawiadomień czy publikować fake newsów o zagrożeniu - grozi za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Objęty kwarantanną - poszedł na spacer. A w Krakowie imprezowano w klubie

A jakie są najnowsze odnotowane zdarzenia, do których nie powinno było dojść? Od czasu wprowadzenia ścisłego nadzoru nad osobami objętymi kwarantanną umundurowani policjanci raz na dobę dzwonią lub pojawiają się w miejscu pobytu osób, które są nią objęte. Funkcjonariusze sprawdzają czy te osoby rzeczywiście przebywają w miejscu kwarantanny i nie narażają innych na ryzyko zarażenia oraz czy same nie potrzebują wsparcia i pomocy. W minioną niedzielę małopolscy policjanci przyłapali mężczyznę, który nie przestrzegał kwarantanny domowej: był na spacerze w pobliżu domu. Został pouczony i wrócił do domu. Policja przypomina: za brak przestrzegania kwarantanny grozi 5 tys. zł grzywny.

- W niedzielę w Krakowie interweniowaliśmy w klubie na Starym Mieście w Krakowie. Tam na imprezie bawiło się 100 osób. Polecono zamknąć lokal a gości wyprosić - relacjonuje też rzecznik Sebastian Gleń. Brak przestrzegania zakazu zgromadzeń osób powyżej 50 to także wykroczenie, grozi za to grzywna.

Swoje obawy mają pracujący, m.in. na uczelniach

Jeśli chodzi o wprowadzone zakazy i ograniczenia, dotarły do nas niepokojące relacje o sytuacji na niektórych uczelniach. Sprawdziliśmy to. Przypomnijmy, że od połowy zeszłego tygodnia zawieszone zostały zajęcia dydaktyczne na uczelniach - aby zapobiec rozprzestrzenianiu się COVID –1. Jak teraz funkcjonują szkoły wyższe?

Pracownicy dziekanatu Uniwersytetu Ekonomicznego poskarżyli się, że jeszcze w ostatnich dniach musieli intensywnie pracować, obsługując studentów, którzy pojawiali się na uczelni, by np. podbić legitymację.

- W piątek dziekanat UEK przy ul. Rakowickiej był czynny do godziny 17. Co więcej, nawet w sobotę był czynny do godziny 13. To kuriozum. Uczelnia zezwoliła, by po korytarzach przechadzali się studenci. W ostatnich dniach ustawiały się kolejki. Przychodzili studenci chociażby podbijać legitymacje, choć wcale nie muszą teraz tego robić, bo są one jeszcze ważne. Na uczelni nie ma profesorów, kanclerz wypuścił swoich pracowników do domu, a w dziekanacie musimy pracować w kilka osób - skarżyła nam się w poniedziałek pracownica jednego z dziekanatów UEK przy ul. Rakowickiej. - Założyli "szybę" z dziurą oddzielającą nas od przychodzących studentów i uznano, że wszystko jest w porządku – dodała.

Na UEK dowiedzieliśmy się, że faktycznie dopiero w poniedziałek wprowadzony został zakaz wstępu do budynków uczelni dla studentów.

- Część pracowników administracyjnych została delegowana do pracy zdalnej, inni korzystają z przysługującej im opieki. W budynkach uniwersytetu znajdują są wyłącznie osoby, których obecność jest niezbędna dla zachowania prawidłowego funkcjonowania instytucji. Ponadto kierownicy poszczególnych jednostek zobowiązani są do raportowania władzom rektorskim ewentualnych, koniecznych rozwiązań w celu podnoszenia bezpieczeństwa epidemiologicznego i ochrony zdrowia i życia członków społeczności UEK - poinformował Paweł Kozakiewicz, rzecznik UEK.

Przyznał on natomiast, że "w piątek i w sobotę w budynku administracyjnym UEK, w liczbie wysoce ograniczonej, przebywali jeszcze studenci, w stosunku do których toczyły się niezbędne czynności związane z ich postępowaniami i sprawami administracyjnymi". I to w piątek podjęto decyzje dotyczące niezbędnych zmian w organizacji pracy administracji UEK. - Od soboty dziekanaty pracują w niepełnych składach osobowych oraz w systemie dyżurowym – podkreślił rzecznik.

W Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego podkreślają, że wydane zostały rekomendacje m.in. ograniczenia "dostępu do terenu uczelni (w szczególności budynków i pomieszczeń) również dla studentów i doktorantów w szczególności jeśli możliwe jest zdalne załatwienie doraźnej sprawy". Nie był to jednak nakaz zamykania budynków uczelnianych, tylko rekomendacja.

Bez spotkań oko w oko. A legitymacje będą automatycznie przedłużone

Sprawdziliśmy jeszcze, jak pracuje obecnie np. Uniwersytet Jagielloński. Jak się dowiadujemy, na uczelni są realizowane zalecenia kanclerz UJ co do organizacji pracy, w tym m.in.: "Wprowadza się obowiązek ograniczenia do minimum bezpośrednich kontaktów pracowników w pracy" czy: "W celu zapewnienia prawidłowej komunikacji zaleca się wykorzystywanie korespondencji mailowej i kontaktów telefonicznych, a jedynie w sytuacjach wyjątkowych w formie papierowej".

- Generalnie przeszliśmy na tryb zdalny, do minimum jest ograniczona liczba osób, których obecność jest konieczna, żeby jednak uczelnia funkcjonowała – bo ma funkcjonować. Co do dziekanatów, są to decyzje organizacyjne każdego z dziekanów - powiedział nam Adrian Ochalik, rzecznik prasowy UJ.

Spytaliśmy też, co o z obronami prac czy egzaminami przedterminowymi. - W piątek rektor wydał zarządzenie, które odwołuje wszystkie spotkania, konsultacje, ćwiczenia, czyli nie mamy w Uniwersytecie spotkań zorganizowanych oko w oko, live, człowiek przy człowieku. Nie odbywają się też w związku z tym obrony ani egzaminy - przekazał rzecznik.

Adrian Ochalik dodawał też, pytany m.in. o konsultacje dla studentów: - Wdrażamy cały ogromny system, aby jak najwięcej rzeczy udawało nam się robić on-line, a – całe szczęście – mamy do tego platformę internetową.

W Collegium Novum spośród kilku wejść są otwarte obecnie tylko jedne drzwi, portierzy spisują do zeszytu każdego wchodzącego. - Jest nas w budynku jakieś dziesięć osób, nie ma żadnych studentów. Wszelkie informacje dostają na bieżąco mailowo - podkreślił rzecznik. Studenci nie mają obecnie potrzeby, by przychodzić np. podbić legitymację. Legitymacje studenckie - tematu, jak rozumiem, nie ma, bo wyszło zarządzenie ministra, które przedłuża ich ważność do końca maja, więc studenci nie muszą się z nimi zjawiać na uczelni. 12 marca minister nauki Jarosław Gowin podpisał rozporządzenie, dzięki któremu ważność legitymacji studenckich i doktoranckich zostanie automatycznie wydłużona do 31 maja, bez konieczności osobistego stawiania się w sekretariacie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Koronawirus w Małopolsce. Gdy jedni są pełni obaw, inni... bawią się w klubie mimo zakazu - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto