Jako support pojawił się zespół Armed for Apocalypse. Muzyka nie była odkrywcza i powalająca na kolana, ale za to perkusista Nick Harris nadrabiał wszystko. Zaangażowanie, energia i technika na najwyższym poziomie. Przy okazji, poza samą gra, jego prezencja sceniczna jest świetna. Czekałem tylko aż w końcu rozwali któryś talerz albo bęben. Taki "czarny Mikkey Dee".
Mimo średniej frekwencji, Napalm Death dali z siebie wszytko. Wokaliście przydałaby się scena wielkości Wacken aby mógł "rozskakać" się na całego. Aż dziwne że nie potknął się chyba ani razu o swój kabel do mikrofonu...
Mitch i Danny oczywiście bezbłędnie, ale niestety do Polski nie przyjechał Shane Embury, któremu urodziło się dziecko, a na jego miejscu zagrał ktoś inny (imienia nie pamiętam niestety).
Było Scum, Taste the Poison, Leper Colony i wiele, wiele innych, setlista zadowoliła prawie wszystkich. Nawet między utworami Mark rozmawiał z publiką, pytając się co by chcieli usłyszeć.
Na środku sali, nie zabrakło stałego elementu: pogo. Podczas każdego kawałka, a nawet na supporcie! O nagłośnieniu trudno powiedzieć coś sensownego.. Było typowe jak na koncerty grindcore / death metalowe.
Zobaczcie zdjęcia z koncertu.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?