Koncert karnawałowy w Operze Krakowskiej [ZDJĘCIA]
Anna Woźniakowska pisała o koncercie: W dzień Świętego Walentego zabrzmiały więc z sali przy ul. Lubicz - sali czerwonej jak gorejące uczuciem serce - fragmenty oper Donizettiego, Moniuszki i Pucciniego, operetek Kalmana, Lehara, Offenbacha, Rodgersa i Straussa, a także muzyka Czajkowskiego i Rossiniego oraz przedwojenne piosenki. Nie zabrakło też muzycznych ciekawostek w postaci występu zespołu The Reivers, m.in. oryginalnie brzmiał zagrany na szkockich dudach czołowy motyw z "Upiora w operze" oraz "Amazing Grace". Siłą piątkowego koncertu okazała się jednak nie muzyka pięknie wykonana przez Ewę Biegas, Iwonę Sochę, Bożenę Zawiślak-Dolny, Tomasza Kuka, Andrzeja Lamperta i Przemysława Reznera którym towarzyszyła operowa orkiestra tym razem pod gościnną dyrekcją Warcisława Kunca, nie dobrze tańczący balet (…) ale gość specjalny wieczoru. Tacy goście będący clou programu są od lat tradycją karnawałowych koncertów w Operze Krakowskiej, ale zaproszenie prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza na walentynki w Operze okazało się prawdziwym "strzałem w dziesiątkę". Profesor jest bowiem nie tylko seksuologiem, wybitnym znawcą tematu, ale - co udowodnił w piątek - człowiekiem obdarzonym olbrzymim poczuciem humoru i dystansu do własnej osoby. Bawiliśmy się więc przednio tym bardziej, że Profesor znalazł godnych siebie partnerów w osobach prowadzącego wieczór dyrektora Bogusława Nowaka oraz - przede wszystkim - Przemysława Reznera obdarzonego nie tylko dobrym głosem ale i vis comica i tym rodzajem lekkiego dowcipu, który pozwala powiedzieć wiele nie przekraczając granic dobrego smaku. Oj, powinni się od niego uczyć młodzi kabareciarze tak często produkujący się na telewizyjnym ekranie. No, ale też Przemysław Rezner z prof. Zbigniewem Lwem-Starowiczem wywoływali salwy śmiechu a nie rechot, a to zasadnicza różnica.