Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kew Jaliens: W Wiśle jest za dużo introwertyków

Justyna Krupa
fot. WOJCIECH MATUSIK
Sytuacja Kew Jaliensa zmienia się w tej rundzie jak w kalejdoskopie. Latem działacze klubu nie kryli, że traktują Holendra jak obciążenie dla klubowego budżetu. Próbowano rozwiązać z nim kontrakt. Wiceprezes Jacek Bednarz w wywiadach utyskiwał, że Jaliens "jest z nami i na razie nie da się tego zmienić". Trener Michał Probierz też z początku na niego nie stawiał, sięgał po niego tylko w razie konieczności.

Tak było aż do momentu, gdy Probierz wpadł na pomysł, by przesunąć Jaliensa na pozycję defensywnego pomocnika. Operacja się udała - po meczu z Lechią Holender okrzyknięty został najlepszym graczem spotkania. Długo nie cieszył się jednak nową rolą. Po zmianie na stanowisku trenera wrócił na ławkę. W debiucie Tomasza Kulawika z Legią nie zagrał ani minuty. Czy czuje się ofiarą kolejnej trenerskiej rewolucji w Wiśle? - Nie zakładałem, że skoro za poprzedniego trenera dobrze spisałem się na tej pozycji, to nowy automatycznie też będzie na mnie stawiał. Nie jestem nominalnym pomocnikiem. Mogłem oczekiwać, że nowy szkoleniowiec będzie mnie z powrotem widział na obronie - przyznaje.
Na razie rywalizację o środek obrony przegrywa. Ale wygląda na to, że trener Kulawik ma dla niego inną rolę. - Teraz na treningach jestem ustawiany jako prawy obrońca - zdradził Jaliens. - W ostatnich dniach trener pokazuje nam na treningach, jaki chce stosować system w grze obronnej.

Czas najwyższy, by ktoś uporządkował grę defensywną Wisły, bo w siedmiu ligowych meczach krakowianie stracili już 11 bramek. Jaliens ma na ten temat swoją teorię: - Na początku mojego pobytu w Krakowie, za czasów Roberta Maaskanta, wszyscy mieliśmy błyskawicznie doskakiwać do rywala z piłką. Jest to skuteczne, jeśli wszyscy robią to na sto procent. Jeśli natomiast kilku zawodników odpuszcza stosowanie pressingu, to wszystko bierze w łeb, przestaje mieć to sens. Kiedy w Holandii pracowałem z Louisem Van Gaalem mieliśmy bardzo klarowny system obrony, każdy wiedział co ma robić. Tymczasem ostatnio w Wiśle nie było to jasne. Jedni chcieli zakładać pressing, inni cofali się w kierunku bramki. A przecież każdy powinien wiedzieć, co i w którym momencie ma robić.

Holender diagnozuje też inne problemy. - W tej drużynie niemal nikt nic nie mówi. Każdy zdaje się być introwertykiem. Nie tylko na boisku, również w szatni. Nie ma dyskusji w stylu: słuchaj, w takiej sytuacji masz stosować pressing albo pobiec do tyłu. Nikt nie krzyknie, by ustawić kolegę. W Holandii byłem do tego przyzwyczajony. Zawsze jeden ze środkowych obrońców, środkowych pomocników i jeden z napastników pełnił rolę tego, który w danej formacji da znak np. do rozpoczęcia pressingu - wspomina.

Przyczyną takiego stanu rzeczy może być duża liczba niezbyt doświadczonych graczy w kadrze krakowian. - Rzeczywiście. Młodzi wolą się nie wychylać i robić swoje. W ich przypadku nauka takich zachowań to pewien proces - przyznaje Jaliens.
Czemu więc Holender sam nie przemówi do kolegów? - Gdybym się odezwał, kolega mógłby się oburzyć: co ty mi tu próbujesz wyjaśniać, skoro siedzisz na ławce. Jako rezerwowy, muszę siedzieć cicho - twierdzi.

Niektórzy uważają, że słaba postawa Wisły w ostatnich tygodniach wynikała z tego, że zawodnicy grali przeciwko trenerowi Probierzowi. Plotkowano, że to starszyzna wszczęła bunt w zespole. - Cały ten pomysł z buntem wydaje mi się głupi i niedorzeczny - twierdzi Jaliens. Trener i zawodnicy jadą przecież na tym samym wózku. Nie można pozwolić, by osobiste sympatie czy antypatie wpływały na twoją postawę na boisku. Gdybym ja nie zgadzał się z wizją trenera, tobym mu to po prostu powiedział. Zachowałbym się uczciwie wobec samego siebie.

Holender nie obawia się, że powrót na ławkę może dla niego oznaczać, że znów zostanie w klubie odstawiony na boczny tor. Choć działacze nadal najchętniej by się go pozbyli z listy płac. - Cały czas jestem gotowy do gry. Wystarczy przypomnieć sobie mecz w Szczecinie. Dwie minuty przed pierwszym gwizdkiem sędziego okazało się, że muszę zagrać, bo "Głowa" nie jest w stanie. I sądzę, że zagrałem wówczas dobry mecz - twierdzi. - Działacze mogą próbować utrudnić mi życie, ale ja i tak będę odpowiednio trenował i pokazywał się z jak najlepszej strony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto