Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karolina Chapko, aktorka z Nowego Sącza, o filmie "Blef doskonały": Wokół panowała pandemia, a my chcieliśmy robić kino

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Karolina Chapko
Karolina Chapko Weronika Kuźma
Możemy obecnie w kinach oglądać film „Blef doskonały” o konsekwencjach napadu na bank, który dokonuje trójka zwykłych obywateli. Jedną z głównych ról gra w nim aktorka pochodząca z Nowego Sącza, a związana w przeszłości z krakowskim Teatrem Bagatela – Karolina Chapko. Rozmawiamy z nią o jej najnowszych dokonaniach.

Karolina Chapko - aktorka z Nowego Sącza

- Rozważała pani kiedyś napad na bank?
- Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. (śmiech)

- Pani bohaterka z filmu „Blef doskonały” ma wszystko - udane życie prywatne i zawodowe. Co sprawia, że decyduje się wziąć udział w napadzie na bank?
- To może odpowiem pytaniem na pytanie: czym jest to „wszystko”? Czy „wszystko” to pieniądze, uroda, ojciec z pozycją i dobry samochód? Moją bohaterkę poznajemy w pewnym przełomowym momencie, tak jak wszystkie inne postaci tego filmu. Myślę, że decyduje się na ten krok, bo nic nie ma, jest pusta, nie ma punktu zaczepienia i nie czuje sensu swego życia. I tego sensu, który tę pustkę wypełni, desperacko szuka. Tylko droga, która ma ją do tego celu doprowadzić, jest delikatnie mówiąc kontrowersyjna. Ale cóż – widocznie innych nie zna.

- Co znalazła w niej pani bliskiego sobie?
- Może nie znajduję w niej stricte jakichś podobieństw z sobą, ale czuję, że mamy pewien wspólny potencjał. Trudno mi jest o tym mówić i nazywać to wprost. Chyba tak jest z tymi negatywnymi postaciami, że starając się je zrozumieć i znaleźć motywacje, które nimi kierują, grzebiemy w nich coraz głębiej, a przy okazji w sobie, zadajemy różne pytania i odpowiedzi na nie mogą nas mocno zaskoczyć. To baza, która służy nam do stworzenia takiego człowieka na ekranie, ale też okazja do poznania zakamarków własnej duszy.

- „Blef doskonały” pokazuje przede wszystkim to, co dzieje się z ludźmi po tym, kiedy już dokonali przestępstwa. To bardziej interesujące niż sam napad?
- Fabuła filmu zrodziła się w głowie reżysera Michała Węgrzyna i on właśnie tak chciał podejść do tego tematu. Powstało już wiele filmów i seriali obrazujących napad na bank. I w „Blefie doskonałym” jest sporo odniesień do tych właśnie klasyków. Nasz film jest jednak czymś zupełni innym. To też krzywe zwierciadło i inny punkt widzenia.

- Ekipa filmu była bardzo skromna. Jak wyglądała praca na planie w takiej konfiguracji?
- Ten film zrobili ludzie, którzy się w większości znali wcześniej, wszyscy też mieli pełne zaufanie do reżysera. Wokół panowała pandemia, a my chcieliśmy robić kino. Mieliśmy w sobie twórczy pęd i na tyle dużą dozę szaleństwa, by porwać się na taki projekt. Ale to wszystko ułatwiało pracę, mimo że warunki były wymagające. Producent filmu, Michał Nowak, który w tej roli debiutował, miał w sobie ogromną pasję, która była zaraźliwa. Dlatego to był dobry czas.

- W części zdjęć aktorzy występują w maseczkach – gdyż akcja filmu rozgrywa się podczas lockdownu. To miało wpływ na aktorską ekspresję?
- Oczywiście. To było dla mnie nowe doświadczenie. Jak zagrać w masce, która zasłania prawie całą twarz? Na szczęście zostały oczy, a mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy - i rzeczywiście tak jest. To było fajne doświadczenie zagrać samymi oczami. Myślę, że bardzo dobrze to zafunkcjonowało. I oddało też pandemiczną rzeczywistość - przecież właśnie tak przez wiele miesięcy ze sobą rozmawialiśmy.

- Film dostał liczne nagrody za granicą – w tym również pani za kreację aktorską na festiwalu w Malezji. Co zdecydowało o takim ciepłym przyjęciu „Blefu doskonałego” poza Polską?
- Zdjęcia kręcone były podczas pandemii, a niedługo potem film zaczął swoją podróż po festiwalach. Ten temat był wtedy bardzo aktualny i myślę, że to miało ogromny wpływ na jego odbiór. Czuć w naszym filmie niepokój tego czasu. Uważam, że również aktorzy dali z siebie wszystko i jest w „Blefie” sporo bardzo dobrego humoru. W ten obraz wpisana jest zabawa formą i swego rodzaju pewne „przegięcie”. Fajnie, że tak dobrze został przyjęty na festiwalach na całym świecie.

- Reżyser filmu Michał Węgrzyn pochodzi z Nowego Sącza. Pani również. Dostała pani rolę Covidy „po znajomości”?
- (śmiech) Michał lubi obsadzać w nowych produkcjach aktorów, z którymi współpracował wcześniej. Tak zresztą robi wielu reżyserów. Tym razem wszyscy otrzymali role, w których zwykle widzowie nas nie oglądają. Było to zatem dla nas wyzwanie i szansa zarazem. Ja po raz pierwszy współpracowałam z Michałem i wiem, że ta rola była konkretnie dla mnie, niezależnie od tego, w którym mieście się urodziłam. (śmiech)

- Niedawno oglądaliśmy panią w kinach w zupełnie innej produkcji - „Opiekun”. To pani drugi film z kręgu kina chrześcijańskiego po „Bogu w Krakowie”. Co panią ciągnie do takiej tematyki?
- Bardzo lubię wyzwania. Przyciągają mnie dobre propozycje, które dają mi możliwości rozwoju, ciekawych spotkań i nowych doświadczeń. W przypadku pierwszego filmu, reżyser Dariusz Regucki dał mi możliwość spełnienia marzenia zagrania w filmie z jednym z największych aktorów, przy którego boku debiutowałam na scenie, a który był moim profesorem, ale też wspaniałym człowiekiem – Jerzego Treli. Z kolei występ w filmie „Opiekun” postawił mnie przed nowym wyzwaniem, dał okazję do zagłębienia się w tematy, których nigdy wcześniej nie podejmowałam i ciekawą postać do stworzenia.

- „Opiekun” opowiada za pomocą fabuły i dokumentu o św. Józefie. Pani deklaruje, że nie jest katoliczką. Czy mimo to postać tego świętego stała się dla pani bliska po występie w tym filmie?
- Dostaję ogromną ilość wiadomości od ludzi, którzy ten film zobaczyli, że było to dla nich bardzo ważne doświadczenie. Są nawet tacy, dla których ten obraz stał się początkiem życiowego przełomu. To są bardzo mocne rzeczy. Te historie są mi bliskie. Te ludzkie emocje, przeżycia i podjęte decyzje są dla mnie ważne. Nie ma lepszej motywacji do tworzenia niż poczucie tego, że to, co się robi, ma wpływ na ludzi, zmusza ich do refleksji i pozwala choć na chwilę zatrzymać się i zastanowić nad sobą.

- Zagrała pani w „Opiekunie” z najbardziej rozchwytywanym obecnie aktorem w Polsce – Rafałem Zawieruchą. Jak się pani z nim pracowało?
- Bardzo dobrze. Rafał dużo z siebie dawał i walczył o rzeczy, na których mu zależało. Był bardzo zaangażowany. Mieliśmy jednak też sporo dobrej zabawy na planie.

- W teatrze występuje pani obecnie w spektaklu „Boening, Boening”. Jak się pani odnajduje w takiej typowo komediowej konwencji?
- Jak ryba w wodzie. Zagrałam już wiele komediowych tytułów i doskonale czytam ten „matriks”. „Boeing, Boeing” jest grany w całej Polsce z wielkim sukcesem.

- Film i teatr to dwa zupełnie rodzaje pracy dla pani?
- Tak - ale z tym samym źródłem. W tej chwili chętniej staję przed kamerą, ale teatr przez 10 lat był moim drugim domem. Cieszę się, że nadal mam kontakt ze sceną, bo nigdy nie zrezygnuję z teatru. To jest taki rodzaj energii, która jest niepowtarzalna i nieporównywalna z niczym innym. Teatr jest magiczny, bo każde przedstawienie jest inne. Mnóstwo czynników na to wpływa, ale zawsze jest to wymiana energii aktor-widz. Film jest czymś zupełnie innym. Decyduje o tym specyfika i tryb tej pracy.

- Przez długi czas była pani aktorką Teatru Bagatela. Dlaczego zdecydowała się pani rozstać z tą krakowską sceną?
- Byłam związana z Teatrem Bagatela przez 10 lat i to były wspaniałe lata. Grałam zawsze bardzo dużo, można wręcz powiedzieć, że nie schodziłam ze sceny. Jest to dla mnie miejsce szczególne, również ze względu na przyjaźnie, która tam się narodziły. To dla mnie ogromna wartość. Po tych wszystkich latach poczułam jednak, że już czas, by iść dalej. Przeprowadzka do Warszawy była więc dla mnie naturalnym krokiem w przód. Potrzebował tej zmiany ze względów osobistych i zawodowych. Zawsze dużo grałam w teatrze i będąc w Krakowie nie starczało mi już czasu na pracę przed kamerą w takim wymiarze, w jakim bym sobie tego życzyła. Spędzałem mnóstwo czasu w pociągach i bardzo długo mi to nie przeszkadzało, ale kiedy urodziłam syna, wolałam jemu poświecić ten czas.

- Niedawno głośno było w internecie o pani przeprowadzce na Teneryfę. To prawda?
- Trudno mi powiedzieć, gdzie mieszkam obecnie i nie ma to dla mnie znaczenia. Nie jestem typem domatorki, bardzo lubię zmiany. Jak każda mama, chcę dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. W tej chwili właśnie tam jesteśmy z mężem w stanie mu to zapewnić. Ja staram się do tego dopasować, z dużą zresztą przyjemnością, ale za chwilę może się to zmienić i wtedy będziemy szukać innego rozwiązania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Karolina Chapko, aktorka z Nowego Sącza, o filmie "Blef doskonały": Wokół panowała pandemia, a my chcieliśmy robić kino - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto