Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karol Niemczycki, bramkarz Cracovii: Na boisku wiek nie ma znaczenia

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Karol Niemczycki w tym sezonie zadebiutował w ekstraklasie i na dobre zajął miejsce w bramce "Pasów"
Karol Niemczycki w tym sezonie zadebiutował w ekstraklasie i na dobre zajął miejsce w bramce "Pasów" Andrzej Banaś
Karol Niemczycki – bramkarz Cracovii, przebojem wdarł się do ekstraklasy. 21-letni zawodnik od razu zajął miejsce w bramce „Pasów” i nie oddał go przez całą jesień.

Na początek wyjaśnijmy istotna kwestię – ile pan ma wzrostu?

190 cm.

A wygląda pan na niższego, stojąc w bramce. Słyszał pan takie opinie?

Może to jest złudzenie optyczne, zależne od koloru koszulki. W żółtym stroju wyglądam na wyższego, w fioletowym na niższego. W Polsce jest taki przesąd, że trzeba mieć 2 metry, by być bramkarzem… Wystarczy mi tyle, ile mam - w tym elemencie już teraz prezentuję poziom najlepszych europejskich klubów (śmiech).

Za panem 14 meczów ligowych, 2 w Pucharze Polski. Gdy przychodził pan do Cracovii, miał pan wewnętrzne przekonanie, że będzie grał od pierwszego meczu?

Zapewnień nie miałem, ale głęboko w to wierzyłem, że tak będzie. Taki był mój cel na pierwszą rundę, by zagrać we wszystkich meczach, które będą możliwe. I cel został zrealizowany. Wiedziałem, że muszę pokazać to, co potrafię, żeby dostawać szanse. Wiedziałem, że będę je miał, na moje szczęście, szansa przyszła już w pierwszym meczu. Trener był na tyle zadowolony, że dał mi okazję do gry do końca roku.

Myśli pan, że przepis o konieczności występów młodzieżowca odegrał tu istotą rolę?

W tym, że dostałem szansę na pewno, ale wydaje mi się, że gram, bo jestem wartościowym zawodnikiem. Staram się zawsze dawać zespołowi jak najwięcej. Jedno to dostać możliwość gry, a drugie - to się tą grą obronić.

Przychodził pan z I ligi do zespołu, który miał doświadczonych bramkarzy, przede wszystkim Michala Peskovicia, który fajnie się pokazał przez 3 sezony i Lukasa Hrosso, który dobrze występował w Pucharze Polski. Na „dzień dobry” miał pan więc bardzo mocną konkurencję, a wyszło na pana.

Konkurencja rzeczywiście była mocna, ale ja się jej nie bałem, wiedziałem, na co mnie stać, jakie mam możliwości i że jeśli pokażę to, co potrafię, to nie mam się o co martwić.

Rzeczywistość to potwierdziła. Czy zgodzi się pan z opinią, że „rósł” pan z każdym meczem?

Też tak uważam, z meczu na mecz robiłem duży postęp i czułem, że każdy występ dodaje mi pewności siebie i że gra będzie wyglądała coraz lepiej. To naturalny proces u młodych zawodników, że zdobywają doświadczenie, przez co są coraz lepsi. Mam również świadomość, że młodsi piłkarze częściej miewają wahania formy. Podchodzę do tego z pełną pokorą, jednak to taki mój prywatny cel - by prezentować równą, wysoką formę, być bezawaryjnym w bramce, no i kiedy się da, pomóc drużynie.

Nie miał pan tremy przed występami w ekstraklasie?

Nie, czekałem na to, byłem na to przygotowany, to był mój cel. Tak jak mówiłem, z meczu na mecz, grało mi się coraz lepiej.

Jest pan młody, ma pan 21 lat, a gra pan na pozycji, która wymaga dużego autorytetu. Kieruje pan obrońcami, którzy są z reguły starsi i bardziej doświadczeni od pana. Nie miał pan z tym problemu, że „młokos” będzie kierował zawodnikami, którzy już wiele w futbolu przeżyli?

Na boisku wiek nie ma znaczenia, liczy się to co potrafisz, a przede wszystkim to, ile jesteś w stanie dać zespołowi. Wiedziałem, że jeśli pokażę umiejętności, będę robił robotę jak najlepiej, to koledzy nabiorą do mnie zaufania. I tak to wyglądało. Moim zadaniem jako bramkarza jest ustawianie obrońców i moje komendy są częścią mojej pracy. Słyszałem takie głosy, żebym mówił jak najwięcej, bo to pomaga. Staram się, by moje komendy były jak najbardziej merytoryczne, bym reagował w odpowiednich momentach na boisku. Staram się im pomóc i oni to doceniają.

Oprócz umiejętności liczy się szczęście. I pan je ewidentnie ma. Choćby w takiej sytuacji, o czym mówił trener Probierz – w meczu z Piastem pan miał nie grać, tylko Lukas Hrosso. Ale on rozchorował się, a pan zagrał świetny mecz i został w bramce na dłużej. Miał pan świadomość, że gra w tym spotkaniu dzięki temu, że rywal jest chory?

Pan stwierdził, że ja ewidentnie miałem szczęście, a ja odpowiem inaczej - zwyczajnie byłem na nie gotowy. W piłce to mega różnica. Byłem w dobrej formie, wyszedłem na ten mecz i wiedziałem, że dam radę, bo przygotowywałem się dokładnie tak samo, jakbym był przewidziany do gry.

To było pierwsze czyste konto w Cracovii, potem zagrał pan kapitalny mecz w Poznaniu i został uznany najlepszym młodzieżowcem października w ekstraklasie. Takie nagrody dają dodatkowy bodziec?

Są fajnym odzwierciedleniem tego, jak się prezentowałem. Jest to miłe dla kibiców, rodziców, którzy na pewno się z tego cieszyli, to fajne wyróżnienie.

Pana trener w szkółce bramkarskiej Piotr Wrześniak podkreślał, że już w młodym wieku był pan nastawiony na karierę. Skąd się to wzięło. Rodzice wpoili panu taką świadomość, czy jest ona związana z pańskim charakterem?

Etyka pracy została wpojona mi przez rodziców. Widziałem do czego doszli. Pochodzą z małej miejscowości, odnaleźli się w Krakowie i zbudowali fajny dom dla naszej rodziny, w którym uczyli nas odpowiednich wartości. Wiedziałem, że dzięki ciężkiej pracy, wyrzeczeniom, marzeniom można zajść daleko. Byłem ukierunkowany na to, że chcę grać w piłkę, że to jest to, co chcę robić. Robiłem to na sto procent, poświęcałem dodatkowy czas na treningi, na czytanie artykułów odnośnie piłki, żywienia, regeneracji.. Wola bycia lepszym codziennie pojawiła się u mnie dość wcześnie.

Od początku chciał pan być bramkarzem?

Na początku chciałem grać w polu, ale często też broniłem, miałem więc zapędy w tym kierunku. W moim pierwszym klubie – Garbarni Kraków zaczynałem od obrony. To, że wszedłem do bramki, sprawił przypadek. Coś się stało z naszym bramkarzem i ja wskoczyłem do bramki.

Przywiązywał pan dużą wagę do nauki?

Tak, do nauki języków szczególnie. Przydało mi się, przy wyjeździe do Holandii. Rodzice zawsze mi mówili, że gra w piłkę musi iść w parze z nauką. Wymagało to ode mnie poświęcenia dużej ilości czasu. Byłem dobrze zorganizowany, nie miałem czasu na inne rzeczy – rozpraszacze. W późniejszych latach – licealnych musiałem pójść bardziej w kierunki piłki. Język angielski bardzo przydał mi się w Holandii. To kraj,  w którym praktycznie każdy mówi w tym języku. Wchodząc do szatni lepiej się czułem. Zacząłem się też uczyć niderlandzkiego. Dogaduję się, nawet udzieliłem dwóch wywiadów w tym języku.

Jak pobyt w NAC Breda ocenia pan z perspektywy czasu?

Bardzo mi się przydał ten wyjazd. Ukształtowałem tam swój charakter, szybko musiałem wydorośleć, to była szkoła życia. Jeszcze będąc w liceum wyjechałem, trzeba było odnaleźć się w nowym środowisku. To był intensywny okres treningowy i czas, gdy musiałem spiąć swoje codzienne funkcjonowanie w dość skromnym budżecie. Za punkt honoru wziąłem jednak to, by nie prosić nikogo o pomoc. “Masz za mało? To trenuj tak, jakbyś miał dużo więcej, prędzej czy później to dostaniesz” - tak to sobie  wytłumaczyłem. No i wprowadziłem w życie.

Nie uważa pan tego za błąd, mimo że nie zaistniał pan w Eredivisie, rozgrywając przez dwa sezony 2 mecze?

Eredivisie to liga w której pełno młodych zawodników, ale nie jeśli chodzi o moją pozycję. Tutaj najmłodsi mieli wtedy 5-6 lat więcej. Zresztą teraz NAC jest słabszym klubem niż Cracovia, gra w pierwszej lidze. Klub, który nie chciał na mnie stawiać jest teraz w gorszej sytuacji. Zawsze stawiałem na swój rozwój. Nie mogę powiedzieć, że był to czas stracony, wiele się nauczyłem, wiele zobaczyłem.

To był zaczyn pod kolejny wyjazd. Marzy pan o tym, by znowu gdzieś wyjechać?

Pracuję na to każdego dnia, to będzie kolejny etap. Tyle że nie “gdzieś”, a w miejsce, w którym będzie na mnie pomysł, tak samo jak pomysł na mnie miała Cracovia. Dzięki pobytowi w Holandii i temu doświadczeniu, mógłbym mentalnie  wejść z marszu. Wiem, jak funkcjonuje szatnia za granicą, poznałem różne kultury. To byłoby pomocne przy kolejnym transferze.

A ile czasu pan sobie daje na to, by znów wyjechać?

To zależy. Koncentruję się na tym, by dobrze grać w Cracovii. A jeśli to zrealizuję, to wszystko się dobrze potoczy. Nie chcę myśleć o tym, co będzie za pół roku, za rok, po prostu czuję, że na fajny wyjazd solidnie zapracuję, jednak obecnie skupiam się wyłącznie na tym, by się jak najlepiej prezentować. Każdego dnia.

A Holandia to byłby ulubiony kierunek?

Wydaje mi się, że poradziłbym sobie w każdym miejscu więc nie ograniczam się. Bardziej będę patrzył na klub niż ligę.

Nie zazdrości pan rówieśnikom, którzy wyjechali. Choćby koledze z kadry młodzieżowej Radosławowi Majeckiemu? Choć on akurat nie gra w Monaco…

Nie zazdroszczę, bo wiem, że każdy ma swoją drogę. To, że ktoś wyjechał rok wcześniej, rok później, nie ma żadnego znaczenia. Cieszę się, że mam możliwość grania w ekstraklasie w bardzo dobrym klubie, który ma tradycje i aspiracje. Wszystko ma swój czas. Losy są różne, a każdy ma swoją historię do napisania.

Pan miał taką historię, że wrócił do I ligi do Puszczy Niepołomice. Nie był to trochę krok w tył?

Nie, wręcz przeciwnie, zyskałem doświadczenie meczowe, ogranie na poziomie I ligi dużo mi dało. W Holandii wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany pod względem treningowym, samych umiejętności, ale grałem w drugiej drużynie, gdzie nie miałem możliwości grania w meczach z kibicami, presją. W Puszczy trafiłem na ludzi, którzy mi pomogli. Myślę, że to taka różnica, jak pięknie śpiewać pod prysznicem czy na rodzinnych uroczystościach, a nagle wyjść na scenę i dostać mikrofon i jupiterem po oczach. Weryfikacja.

Mówi pan o sfocusowaniu na piłkę. Ma pan czas na inne rzeczy?

Studiuję zarządzanie online na Wyższej Szkole Biznesu. Jest czasu więcej, ale życie i tak kręci się wokół piłki. Jestem w połowie drugiego roku 3-letnich studiów. Kończą się licencjatem. A potem? Zobaczymy, gdzie będę. Studia traktuję jako obowiązek, ale też jako hobby. Lubię się uczyć różnych rzeczy z różnych dziedzin.

A na zupełnie wolny czas zostaje trochę miejsca?

Tak, na znajomych, rodzinę. COVID trochę nas ogranicza, nie można wyjść do restauracji. Próbuje znaleźć trochę czasu, np. na dobry film.

Jak postrzega pan temat kadry młodzieżowej, grał pan w U-20 i U-21?

Byłem często powoływany na zgrupowania. Teraz kolej młodszych zawodników, życzę im powodzenia w kolejnych eliminacjach.

Wiele zabrakło do tego, by nie grał pan teraz w Cracovii tylko w Stali Mielec?

Niewiele. To była kwestia kilku godzin i byłbym teraz w innym miejscu.  Moja intuicja podpowiedziała mi, że Cracovia to jest lepszy kierunek. Jestem z tym klubem związany, grałem w nim w trampkarzach, juniorach. Trener Marcin Kępa ściągnął mnie do Cracovii. Oswajałem się z myślą, że będę grał w Stali, przyszła propozycja z Cracovii i wszystko zmieniło się o 180 stopni.

Wrócił pan więc do „Pasów”, co nie jest praktyką zbyt powszechną.

Tak, od podawania piłek, do grania na stadionie przy ul. Kałuży. Podawałem piłki Wojciechowi Kaczmarkowi i Krzysztofowi Pilarzowi.

Jaką rolę w pańskiej karierze odegrali rodzice?

Mieli duży wpływ, poświęcili na dojazdy ze mną na treningi, mecze. Z tatą spędzałem wiele czasu na grach w ogrodzie. Zawsze we mnie wierzyli, nigdy nie usłyszałem od nich słowa zwątpienia w to, co robię. Wiem, że mam duże szczęście, że mam tak wspierających rodziców. Trenowałem jednocześnie w Garbarni i w szkółce u trenera Wrześniaka. Mieszkam pod Wieliczką, trzeba było dojeżdżać do Skawiny, na Cracovię, potem do Zielonek. To, że miałem szansę trenować, wymagało przeorganizowania życia rodzinnego i wielu poświęceń rodziców, za co teraz jestem im bardzo wdzięczny.

Jakie ma pan oczekiwania co do wyników w Cracovii. Na mistrzostwo w tym sezonie nie ma szans… Puchar Polski zwykle trudno obronić.

Matematycznie są, ale będzie ciężko (śmiech). W Pucharze Polski jesteśmy trzy mecze od finału. Jak wygramy z Wartą, to będziemy się martwić. Marzenia są duże, ale nie chcę o nich mówić głośno. Ten sezon chcę zakończyć na wysokim miejscu.

Ma pan wzorzec bramkarski?

Oglądam ter Stegena, to bramkarz którego najbardziej podpatruję. Raczej jednak patrzę na siebie i szukam elementów, które powinny stać na wyższym poziomie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Karol Niemczycki, bramkarz Cracovii: Na boisku wiek nie ma znaczenia - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto