Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kardynał Franciszek Macharski we wspomnieniach

Joanna Dolna

Był wielką postacią. Odszedł kawałek mojego świata

Edward Nowak, jeden z liderów opozycji nowohuckiej w czasach PRL :

- Kiedy działałem w Solidarności, w dawnej Hucie im. Lenina, nasze związki z kardynałem Franciszkiem Macharskim były bardzo mocne. Zaprosiliśmy go do zakładu, kiedy tylko zaczęła powstawać Solidarność.

Najważniejsza była wizyta kardynała w listopadzie 1981 roku, podczas której poświęcił sztandar Komisji Robotniczej Hutników NSZZ Solidarność.

- On, osoba duchowna, chodził po różnych działach kombinatu. Był w miejscach, gdzie ludzie bardzo ciężko pracowali. Pamiętam, że zrobiło to na nim ogromne wrażenie. A dla nas było to coś absolutnie niebywałego, że kardynał, ksiądz odwiedza hutników. Wcześniej w komunistycznej rzeczywistości było to nierealne - mówi Nowak.

Ważnym momentem był dla niego 19 lutego 1982 roku, kiedy Macharski powołał Arcybiskupi Komitet Pomocy Więźniom i Internowanym, który zajmował się pomocą prawną, medyczną i materialną prześladowanym i ich rodzinom. Poczuli, że nie są sami. Także Edward Nowak był wtedy w więzieniu.

- Było w Macharskim coś dostojnego i wyniosłego. Ale nie w znaczeniu wywyższania się. Był wielką postacią. Można postrzegać go podobnie jak księcia kardynała Sapiehę. Poza tym w tamtych czasach Kościół nie był tak „ludyczny” jak dziś. Hierarchowie nie byli dostępni dla osób spoza niego. Dopiero Wojtyła i Macharski przełamali te bariery. Teraz czuję, że odszedł kawałek mojego świata - mówi. (JD)

Był dla mnie bliskim przyjacielem i ogromnym wsparciem

Dla prof. Franciszka Ziejki, który był rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach, w których Macharski kierował Kościołem krakowskim, kardynał był pośrednikiem w kontaktach uczelni z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Z Wydziału Teologicznego UJ powołał Papieską Akademię Teologiczną, dziś to Uniwersytet Papieski Jana Pawła II. - Uhonorowaliśmy go tytułem Doctora Honoris Causa UJ - mówi prof. Ziejka. - Macharski przez wiele lat był bliskim przyjacielem mojej rodziny. „Byliśmy nawet na „ty”. Często z nim rozmawiałem. Okazał się dla nas niesamowitym wsparciem, kiedy kilkanaście lat temu nieuleczalnie zachorowała moja żona. Dzwonił do nas wtedy z Franciszkańskiej niemal codziennie. Bardzo się interesował jej stanem zdrowia, o wszystko wypytywał. To były długie rozmowy - wspomina prof. Ziejka. Do ostatniego spotkania, niestety też tylko telefonicznego, doszło 21 maja. Dzień wcześniej, 20 maja kardynał obchodził urodziny, ale profesorowi nie udało się do niego dodzwonić.

Na drugi dzień Macharski sam do niego oddzwonił. Złapał go w taksówce w drodze na lotnisko, przed wylotem do Paryża.

- Ucieszyłem się. Złożyłem mu życzenia, był jak zwykle serdeczny, wtedy jeszcze bardzo żywotny. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Niestety, już do niego nie doszło. Był wyjątkową osobowością - ciepły, ludzki, otwarty dla innych. Jego śmierć to wielka strata dla Kościoła i dla mnie osobiście - dodaje prof. Franciszek Ziejka. (JD)

Mam poczucie straty, ale jednocześnie czuję wdzięczność

Józefa Hennelowa, publicystka „Tygodnika Powszechnego” podkreśla, że bardzo przeżywa poczucie straty po śmierci kardynała, ale jednocześnie czuje ogromną wdzięczność za wszystko, co przez lata dawał Kościołowi i środowisku jej gazety.

- Franciszkańska 3 była miejscem, które wszyscy odwiedzaliśmy regularnie. Bywaliśmy tam na Boże Narodzenie na spotkaniach opłatkowych, z życzeniami na Wielkanoc i z okazji imienin kardynała. Byliśmy także w dniu śmierci Ojca Świętego Jana Pawła II, jego pogrzebu, a potem beatyfikacji i kanonizacji - wspomina publicystka.

W jej odczuciu kardynał Franciszek Macharski był człowiekiem otwartym, a przy tym niezwykle uważnym.

- Za każdym razem przychodziło do niego wielu ludzi. Kiedy w Pałacu Arcybiskupów wychodził do nas ze swojego pokoju, poświęcał tyle samo uwagi każdej przybyłej grupie i osobie. Było w nim bardzo dużo ciszy i przystępności, którą każdy z nas otrzymywał od niego w darze. Przez ostatnie lata milczał. Był pogrążony w swoim doświadczeniu choroby i doświadczeniu religijnym. Niczego nie komentował. W ostatnich dniach było nam dane przeżyć ważne spotkanie papieża Franciszka z kardynałem. Choć nie wiem, w jakim stopniu wizyta w szpitalu dotarła do świadomości chorego, na pewno była świętem i błogosławieństwem dla kardynała Macharskiego. I równocześnie pięknym pożegnaniem - mówi. Jej zdaniem przesłaniem, które zostawił Macharski , jest otwarty Kościół. Zgodnie ze słowami Jana Pawła II: Otwórzcie drzwi Chrystusowi. (JD)

Szczupły, uśmiechnięty, energiczny. Dobry pasterz

Marek Zając, dziennikarz katolicki:

- Nie mam wątpliwości, że odszedł człowiek bardzo bliski Bogu, Kościołowi i nam wszystkim. Ujmował serdecznością i skromnością. Mówił cicho, posługując się metaforą - wspomina Zając.

Z kolegami dziennikarzami nieraz martwili się, czy głos kardynała dobrze się nagra na dyktafon. - Słuchanie go wymagało wysiłku fizycznego - wytężenia słuchu - i intelektualnego, przez to, że mówił metaforycznie. Dopiero gdy odsłuchiwaliśmy nagrania, okazywało się, jak głęboka myśl była w jego wypowiedziach - mówi Marek Zając. Zaznacza, że kardynał był bardzo cenną postacią dla Kościoła. Człowiekiem mocno stąpającym po ziemi i pełnym wewnętrznej głębi, modlitwy, kontemplacji. Dziennikarz wszystkim miastom życzyłby arcybiskupa, który przechadza się po ulicach, do którego każdy może podejść i porozmawiać. Zwraca uwagę, że w ostatnich latach życia Macharski świadomie był na uboczu, mieszkał u sióstr albertynek, bo był skromny.

- Najbardziej zapamiętałem, kiedy pod kurią czekaliśmy na jego powrót z Rzymu z pogrzebu Ojca Świętego Jana Pawła II. Kiedy na Franciszkańską 3 zajechał samochód, Macharski z niego wysiadł i podchodził do wszystkich zgromadzonych, często nieznajomych. Każdemu z osobna dziękował za pamięć o papieżu i obecność. Widok jego szczupłej, uśmiechniętej postaci, przesuwającej się od człowieka do człowieka, przypomniał mi „kościelne”, może banalne słowa o pasterzu i owczarni. Zdałem sobie sprawę, że to prawdziwy pasterz - mówi Marek Zając. (JD)

Zawsze mogłam zadzwonić. To tak jakby umarł mi ojciec

Aktorka związana z Krakowem - Anna Dymna zawsze traktowała byłego metropolitę jak członka własnej rodziny. Nigdy jak wysokiego hierarchę krakowskiego Kościoła.

- Jestem w trudnej sytuacji, bo ciężko znaleźć słowa, kiedy umiera ktoś bliski. A ja czuję się tak, jakby umarł mi ojciec - wyznaje. Od wielu lat miała w telefonie numer jego komórki i wiedziała, że może dzwonić w każdej sprawie. A on zawsze pomagał, wspierał osoby niepełnosprawne. Nieraz gościł w domu i warsztatach terapii zajęciowej w Radwanowi-cach, a w 2002 roku otrzymał honorowe obywatelstwo gminy Zabierzów, w której leży miejscowość. Macharski uczestniczył także w Festiwalu Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych „Albertiana”. Z radwanowicką Fundacją im. Brata Alberta był zresztą związany od początku jej istnienia. Natomiast w czerwcu jej podopieczni modlili się wspólnie podczas mszy celebrowanej w intencji powrotu do zdrowia kardynała Franciszka.

- W dzisiejszym świecie mało jest autorytetów, a jeśli są, bywają niedostępne. Kardynał Franciszek był wielkim człowiekiem, wielkim umysłem, ale jednocześnie kimś bardzo bezpośrednim, z nieprawdopodobnym poczuciem humoru - mówi Anna Dymna. - Gdy odchodzi bliska osoba, człowiek traci poczucie bezpieczeństwa i grunt pod nogami. Tak się teraz czuję. Nikt nie zastąpi kardynała - dodaje aktorka. (JD)

Chcieliśmy być blisko niego, chcieliśmy go także słuchać

Biskup Artur Miziński, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski:

- Dla kardynała Franciszka Macharskiego człowiek był zawsze na pierwszym miejscu. Każdy człowiek, bez różnicy. Od małego dziecka, z którym potrafił się zatrzymać, porozmawiać i zainteresować Dobrą Nowiną, po osoby w wieku dojrzałym, wykształcone, które oprócz świadectwa wiary potrzebowały również szerokiej wiedzy teologicznej.

Niezwykła bezpośredniość kardynała Macharskiego w kontakcie z drugą osobą ujmowała. Jego swoisty dowcip, umiejętność żartowania nawet z samego siebie sprawiały, że chcieliśmy być blisko niego, chcieliśmy go słuchać. Chcieliśmy od niego „zarażać się” tą spontanicznością, prostotą, bezpośredniością kontaktu i przekazywania w ten sposób Dobrej Nowiny o Bogu Miłosiernym.

Biskup Artur Miziński jest głęboko przekonany, że dziełem życia kardynała Franciszka Macharskiego jest sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, które wznoszono w latach 1999-2002 podczas jego posługi jako metropolity krakowskiego. Nową świątynię konsekrował 17 sierpnia 2002 roku, podczas ostatniej pielgrzymki do kraju, papież Jan Paweł II, który w 1978 roku wybrał księdza Macharskiego na swojego następcę w Kościele krakowskim. „Jesu, in Te confido” (Jezu, ufam Tobie) było zawołaniem 27-letniej posługi biskupiej. (AIP)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto