Kangur może być niebezpieczny!

W krakowskim ogrodzie zoologicznym jest nerwowo. W czwar tek rano pracownicy odkryli, że na wybiegu kangurów brakuje jednego zwierzęcia. Początkowo przypuszczano, że samica mogła uciec. Dokładnie przeszukano ogród, ale zguby nie znaleziono. Uznano więc, że kangurzyca została skradziona. To kolejna strata w ciągu trzech ostatnich tygodni! W sierpniu w jednej z klatek znaleziono umierające całe stado bardzo rzadkich ptaków brodzących- warzęch. Lekarzom udało się uratować tylko jednego ptaka. Obie sprawy bada policja. - W czwar tek stwierdziliśmy, że na wybiegu kangurów nie ma rocznej samicy - ze smutkiem mówi Teresa Grega, zastępca dyrektora krakowskiego zoo ds. hodowlanych. - To odmiana Walabia Benneta, małych kangurów. Urodziła się w naszym ogrodzie rok temu, ale była już dorosła. Wykradziono ją ze stada 10 dorosłych kangurów i 3 młodych. Ponieważ jest ciepło, kangury śpią na wybiegu, mimo że mają otwarte schrony. Niewykluczamy, że jeden mógł zostać skradziony.

Po terenie chodzi ochrona, ale złodziej mógł ją przechytrzyć. Pani dyrektor dodaje, że złodziej może być w opałach. Kangurzyca nie była bowiem oswojona. Gdy się boi, w obronie może dotkliwie kopać i gryźć. Pracownicy ogrodu nie wykluczają, że kradzieży kangura mógł dokonać ten sam sprawca, który otruł warzęchy. Nadal bowiem są przekonani, że ptaki zostały otrute przez szaleńca. Nie mogła im zaszkodzić karma, gdyż tę samą jadły ibisy, które przebywały w tej samej klatce. Wersji otrucia nie wyklucza także Instytut Ekspertyz Sądowych. Nie znaleziono wprawdzie trucizny ani w wodzie, ani w karmie, ale mogła ona zostać podrzucona kilka dni wcześniej i ulec metabolizmowi.