Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jakub Pączek [nominacja w plebiscycie 7 Nadziei Mojego Miasta]

Redakcja
„128. szczur” – taki tytuł będzie miał kolejny film 26-letneiego krakowskiego reżysera, Jakuba Pączka, który został nominowany w plebiscycie 7 Nadziei Mojego Miasta.

Zagłosuj na tę nominację w plebiscycie 7 Nadziei MM

7 Nadziei Mojego Miasta - zobacz wszystkie nominacje i dowiedz się więcej o Plebiscycie


- To historia erotycznie sfrustrowanego studenta teologii, który wypowiada wojnę światu i rozpadającemu się małżeństwu swoich rodziców - mówi Pączek, który do tej pory kręcił według własnych scenariuszy etiudy filmowe. Największe sukcesy odniosła "Pralka" – opowieść o rodzinie z dominującą matką i podporządkowanym jej ojcem, którą opowiada ich syn, licealista.

"Pralka" zdobyła nagrody na sześciu ogólnopolskich przeglądach,**w tym na OFF Festiwalu. **- Lubię filmy dobre i autentyczne, które nie są atrapą innej formy, ale śluzą w poszukiwaniu przez twórcę własnej drogi - mówi o swoim zamiłowaniu laureat tegorocznego stypendium twórczego miasta Krakowa.

Jakub Pączek został nominowany przez Telewizję Kino Polska do nagrody Offowe Odkrycie Roku 2010 w ramach Internetowych Nagród Filmowych portalu Stopklatka.pl za film Rolki Tożsamości.

Filmy Jakuba Pączka można obejrzeć na www.paczek.com i www.youtube.com/paczekcom



Czy Kraków wspiera Twoją działalność? W jaki sposób? A jeśli nie, to jakiego wsparcia oczekiwałbyś ze strony miasta?
To bardzo dwuznaczne pytanie. Bo z jednej strony w tym roku otrzymałem Stypendium Twórcze Miasta Krakowa i mimo że cieszy ten akt docenienia, to z drugiej strony - myślę, że nie tylko ja odczuwam pewien niedosyt wsparcia miasta dla młodych twórców we wszelkich dziedzinach. Epicentrum mojej „branży” znajduje się w Warszawie i poniekąd wybór zawodu filmowca dla „Krakusa” to milcząca zgoda na przeprowadzkę do naszej stolicy, a nie koniecznie musi się tak dziać. Gdy patrzę na moich profesorów z Uniwersytetu Śląskiego – Magdę Piekorz, Beatę Dzianowicz, Michała Rosę, Adama Sikorę, Ingmara Villqista czy Macieja Pieprzycę, to trochę zazdroszczę im, że Śląskowi udało się wytworzyć własne, zwarte środowisko młodych filmowców i skutecznie umożliwić im tworzenie filmów akurat tam i o tym rejonie.

Stało się to m.in. dzięki prężnie działającemu lokalnemu funduszowi filmowemu. Chciałbym móc powiedzieć to samo o Małopolsce, która co prawda szczyci się wieloma wybitnymi filmowcami pochodzącym „stąd”, ale działającymi „tam”. Trudno jednak powiedzieć, żeby ktoś dostrzegał potrzebę wsparcia młodych filmowców w ich próbach wypowiedzenia prawdy o sobie i świecie, który ich otacza w ich rodzinnych stronach. Filmy takie, wsparcie ich, może się okazać znacznie istotniejsze dla Krakowa niż kolejne nieudane fontanny na placach naszego starego miasta. Chciałbym, żeby ktoś tę potrzebę dostrzegł i to nie dlatego, że sam czekam na szansę zrealizowania pełnometrażowego debiutu, ale dlatego, że jest to „przewietrzenie” potrzebne naszej lokalnej i narodowej kulturze. Dodatkowo krzywdzące jest to, że m.in. filmowcy i muzycy nie mogą się w Krakowie ubiegać o najem pracowni w tym samym trybie, co fotograficy, malarze, rzeźbiarze i inni plastycy, mimo że gdzieś przecież wypadałoby im stworzyć możliwość posiadania swoich małych studiów i montażowni, szczególnie na początkach „kariery”, gdy nie stać ich na wynajem lokali w trybie komercyjnym.

Kiedy będziesz mógł powiedzieć, że osiągnąłeś pełen sukces?
Sukces to zdradliwe słowo, bo w polskiej branży filmowej do niczego cię nie uprawnia i nic nie ułatwia. Znam kilku reżyserów, znacznie ode mnie starszych, którzy mimo swego dorobku i bynajmniej nie jednej nagrody w Gdyni (a często także wielu nagród na zagranicznych festiwalach zdobytych przez ich filmy), nie mogą od lat zrealizować kolejnego projektu. Sukces to nie statuetki na półce, a możliwość rozwijania się podczas kręcenia kolejnych filmów, uczenia się na własnych błędach i mówienia o tematach, które mnie poruszają. A przede wszystkim to możliwość docierania tymi filmami do ludzi i wzbudzania w nich reakcji, uczuć. Takim sukcesem jest nawet to, że dzięki filmom, które do tej pory zrobiłem, mogę w tym momencie się wypowiadać, a ktoś te słowa będzie czytał i być może się ze mną zgodzi, a być może nie. Największą nagrodą jest jednak to, że członkowie mojej ekipy po raz kolejny wchodzą ze mną na plan, mimo że nie zawsze wiąże się to z profitami natury finansowej. Ich niezmienne zaufanie, szczere zaangażowanie i bezcenna pomoc są dla mnie największym sukcesem.

Jak udaje ci się godzić zainteresowania z życiem prywatnym i zawodowym?
Jestem typem pracoholika i wędrowca – w 2010 roku jedynie około 1,5 miesiąca spędziłem w domu, w Krakowie. Pozostały czas upłynął mi na planach filmowych i festiwalach od Kazimierza Dolnego przez Warszawę po Pekin. W Krakowie nie ma zaplecza do postprodukcji filmów w zakresie obróbki negatywu czy zgrania dźwięku w systemach Dolby, stąd te czynności również wymuszają pobyt w Warszawie. Dodatkowo, właściwie jako reżyser i scenarzysta nigdy nie jestem poza pracą, bo cały czas coś notuję, piszę, montuję, kręcę, dokumentuję i oglądam. Ostatnio nie mam nawet czasu i sił oglądać filmów, które nagromadziły się na sporej „kupce” w moim pokoju jako plon zeszłorocznych podróży.

Co najbardziej przeszkadza w realizowaniu Twojej pasji? Z jakimi problemami borykasz się najczęściej?
Czas jest moim największym wrogiem. Jest go po prostu za mało. Drugą bolączką jest wieczny brak pieniędzy, ilekroć jadę na zagraniczne festiwale i słyszę, ile moi bogatsi koledzy wydają na filmy, trudno mi się przyznać, że ja dotąd na wszystkie swoje filmy miałem znacznie mniej pieniędzy niż oni na jeden. Poza tym przeszkadza to, że za często okazuje się, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, także ja, i nie wszystko wychodzi nam tak dobrze jak byśmy chcieli, a robienie filmów to sport zbiorowy.

Co jest dla ciebie najważniejsze w tym, co robisz? Co motywuje cię codziennie do dalszego rozwijania talentu?
To, że przed moimi oczami toczy się życie, że świat jest pełen ludzi, a więc pełen historii, które można opowiedzieć i które być może ci ludzie będą chcieli obejrzeć. Poza tym jestem perfekcjonistą, a staram się także być realistą i wiem, że mogę stawać się z każdym filmem lepszy w opowiadaniu tych historii.



Zobacz na MM:Wywiady | Serwis motoryzacyjny | Photo Day - plenery fotograficzne | Ekstraklasa: Wisła i Cracovia | Zdrowie i uroda | Filmowy Kraków | MoDO | Inwestycje
od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Jakub Pączek [nominacja w plebiscycie 7 Nadziei Mojego Miasta] - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto