Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jacek Bednarz: jesień to była katastrofa

Bartosz Karcz
archiwum polskapresse
Chętnie zobaczyłbym Patryka u nas wiosną. Najpierw musimy przeprowadzić to jednak formalnie. Jeśli to nam się uda, to "Mały" będzie grał wiosną w Wiśle. Jego przykład, a także fakt, że pod moim gabinetem nie ustawia się kolejka zawodników, którzy chcieliby rozwiązać kontrakty, pokazuje że oni nie oceniają Wisły, jako złe miejsce do grania. Dzisiaj mamy problemy, nie jesteśmy krezusami, ale ciągle Wisła i Kraków są dobrym miejscem do uprawiania piłki nożnej - mówi Jacek Bednarz, wiceprezes ds. sportowych Wisły Kraków

Małecki chce wrócić do Wisły. Oto najlepsze momenty piłkarza "Białej Gwiazdy" [ZDJĘCIA]

Bartosz Karcz: Robił już Pan podsumowanie minionego roku? Czy Wisła jest już dzisiaj bliżej wyjścia na prostą, przede wszystkim pod względem finansowym?
Bliżej jest, ale sytuacja nadal jest bardzo trudna. Myślę, że czeka nas kolejny rok zaciskania pasa.

Jak długo taka polityka jeszcze potrwa?
Precyzyjnie trudno to dzisiaj określić. Przed nami jednak jeszcze przynajmniej jeden bardzo trudny rok, jeśli chodzi o finanse. Jeśli na polu szeroko rozumianego marketingu odniesiemy sukcesy, to może ten okres uda się skrócić. Na pewno jednak pierwsze pół roku, to będą bardzo trudne miesiące.

Co rozumie Pan pod pojęciem szeroko rozumianego marketingu?
Wszystko to, co sprzedajemy i w ten sposób pozyskujemy środki na działalność klubu. Mam też na myśli pozyskanie potencjalnych sponsorów. Również działalność sportową, czyli sprzedaż zawodników. Jeśli to nam się uda, to ruszymy szybszym krokiem w kierunku poprawy sytuacji. Rynek jest jednak dzisiaj bardzo ciężki.

Zapytam wprost, czy Wiśle grozi dzisiaj bankructwo?
Myślę, że nie, bo mamy wsparcie w Tele-Fonice i jej właścicielu. Dla niego Wisła od lat jest wyborem serca. Dlatego myślę, że pod tym względem możemy być spokojni. To jednak nie oznacza, że ktoś będzie w Wiśle trwonił pieniądze. Tele-Fonika i prezes Bogusław Cupiał będą dalej wymagać od nas, żebyśmy konsekwentnie realizowali program naprawczy. To oznacza pewne wyrzeczenia. Po pierwsze na jakiś czas musimy zrezygnować z mocarstwowych planów. Mówimy tutaj o okresie przejściowym w czasie którego, chcemy stworzyć zdrowe podstawy funkcjonowania klubu, również finansowe. To będzie bolało, bo plan naprawczy zakłada redukcję kosztów, zatrudnienia. Zmianie ulegnie też sama drużyna i będziemy musieli przedefiniować cele sportowe. Naszym celem będzie stworzenie takiego zespołu, który będzie stać na dobre wyniki, ale którego utrzymanie nie będzie nas zabijać.

Poruszył Pan temat celów sportowych. Czy można określić dokonania Wisły na tym polu w mijającym roku inaczej niż słowem katastrofa?
Katastrofą jest to, co stało się w drugim półroczu. Rok 2012 to jest jednak również udział w Lidze Europy. W ekstraklasie graliśmy przeciętnie, ale doszliśmy do półfinału Pucharu Polski, z którego odpadliśmy trochę przez błąd sędziego, a trochę przez zwykłego pecha. Jesień to rzeczywiście była już katastrofa. Jedyny pozytyw, jaki widzę, to fakt, że w drużynie pojawiło się kilku zawodników, z którymi możemy wiązać plany na przyszłość.

Pewnie ma Pan sobie sporo do zarzucenia jeśli chodzi transfery. Sprowadzeni latem piłkarze nie dali drużynie tyle, ile się spodziewano, żeby wymienić choćby Głowackiego, Quioto czy Sikorskiego?
Mam sobie bardzo dużo do zarzucenia w tej kwestii. Udzielił mi się latem optymizm, związany choćby z tymi osobami. Żaden z tych piłkarzy nie dał nam jednak tyle, ile oczekiwaliśmy. Inaczej nie mogę tego w tym momencie ocenić. Być może wiosną to się zmieni, ale na razie dokonania zawodników, sprowadzonych latem, to pasmo rozczarowań, a nie sukcesów.

Ma Pan przeświadczenie, że dokonywaliście latem złych wyborów? Wystarczy podać przykład lewego obrońcy. Wybraliście Jana Frederiksena zamiast Piotra Brożka. Jesienią różnica w grze obu była bardzo duża.
Żałuję pewnych wyborów. Latem po rozstaniu z kilkoma piłkarzami mogliśmy podjąć decyzję, że pracujemy z tymi zawodnikami, którzy zostali w kadrze. Na fali optymizmu, oczekiwań uznaliśmy, że przynajmniej w dwóch wypadkach warto podpisać kontrakty. Pierwszy z nich to Arek Głowacki. Liczyliśmy, że on da nam o wiele więcej. Tego akurat piłkarza nie skreślałbym jeszcze. Obaj z Arkiem jesteśmy rozczarowani, ale myślę, że kwestią czasu jest, kiedy on zacznie grać na miarę oczekiwań i nikt nie będzie żałował tego ruchu. Drugą osobą, na którą liczyliśmy mocno, to Romell Quioto. To w końcu reprezentant swojego kraju. Jego przygoda z Wisłą od początku nie układała się jednak tak, jak wszyscy liczyli. Dostał szybko czerwoną kartką, później doszło do zmiany trenera. Ostatecznie Romell nas zawiódł i dzisiaj zastanawiamy się czy rozstać się z nim czy dać mu jeszcze pół roku szansy. Co do Frederiksena, to byliśmy bardzo mocno podzieleni w klubie, co do tego transferu. Uważam, że nie powinniśmy go robić. Nie chcę się wybielać, bo to była decyzja klubu. Mogę dzisiaj jednak szczerze powiedzieć, że pomyliliśmy się co do tego zawodnika. Rzeczywiście, jak się porówna jak grał Piotrek w Lechii i jak Jan prezentował się u nas, to widać, że gdybyśmy latem wybrali Brożka, to byłoby lepiej dla Wisły.

Frederiksen zostanie w Wiśle, czy rozwiążecie kontrakt już zimą?
Zobaczymy. Tą drugą opcję bierzemy pod uwagę.

Kto jeszcze może z klubu odejść na takiej zasadzie?
To będzie zależało od drugiej strony, bo jeśli mówimy o rozwiązaniu kontraktu, to muszą się zgodzić i klub i piłkarz. Na razie nie mam sygnałów, żeby ktoś chciał rozwiązać umowę. Jedynie Milan Jovanić próbuje zerwać z nami kontrakt. Nie martwię się jednak tym specjalnie, bo od dłuższego czasu on nam jest po prostu niepotrzebny. Mieliśmy z nim sporo kłopotów. Szczególnie z jego motywacją, żeby pracować i grać. Czeka nas natomiast z nim proces i zobaczymy jak się to zakończy.

Wśród tych zawodników, z którymi chcieliście się rozstać jest Kew Jaliens, którego postawa jesienią była jednym z niewielu pozytywnych zaskoczeń. Zgodzi się Pan z taką tezą?
Moje zdanie na temat Kew zmieniło się diametralnie przez kilka ostatnich miesięcy. Uważam, że jest to bardzo pozytywna jednostka. Zarówno jako człowiek, ale również jako piłkarz. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń jeśli chodzi o okres od 1 lipca do końca roku. Pracował bardzo solidnie, grał dobrze na kilku pozycjach, a przy tym przez cały czas wykazywał mnó

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto