Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Internal Unrest już jutro w Imbirze [wywiad]

Redakcja
Grają metal, a swoje korzenie mają też w jazzie. Myślą o popowym coverze, ale nie chcą śpiewać po polsku.

Mieszkają w różnych częściach Krakowa, a próby mają za miastem. Dojeżdżają tam komunikacją miejską z kilkoma przesiadkami i gitarami na plecach. Większość związana jest z Nową Hutą, ze względu na pracę czy sentyment, ale nie chcą się ograniczać do jednej dzielnicy. Prawdę mówiąc, w ogóle nie chcą się ograniczać.

Muzyka jaką grają nie do wszystkich trafia, bo jest mocna, ostra i głośna. Nie znaczy to, że wcale nie mają odbiorców. W Krakowie fanów metalu przybywa z każdym koncertem. Granie na żywo daje zespołom okazję do bycia zauważonym, docenionym i przede wszystkim zapamiętanym. Na to też stawiają muzycy Internal Unrest.

Spotkali się dwa lata temu, wokalistę "złowili" na karaoke, jak wyryczał "Jolka, Jolka" Budki Suflera i miał zakaz śpiewania do końca imprezy. Są młodzi i pełni zapału, a na najstarszego, 28-letniego mówią "Dziadek". Jeden pracuje jako barman w nowohuckim Kombinatorze, drugi jest agentem nieruchomości, trzeci zajmuje się zawodowo dźwiękiem. Po pracy walą w gary, drą gardła i szarpią gitary.

Pięciu pozytywnie zakręconych chłopaków opowiedziało Aleksandrze Parzyszek o marzeniach, planach i muzycznych preferencjach.

Skąd taka nazwa zespołu?

Nie wybraliśmy jej bez sporów i długich dyskusji. Mieliśmy nawet pomysły na zabawne gry słowne, typu Sarnator Mia [sarna tor mija - przyp. red.], ale ostatecznie zostaliśmy przy angielskiej nazwie, która łatwo wpada w ucho i przede wszystkim nie ogranicza nas do grania tylko na naszym, polskim podwórku.

Czyli marzy Wam się kariera za granicą?

Wiesz, można sobie brzdąkać w garażu i mówić, że robi się to tylko z pasji i dla pasji, ale wcześniej czy później pojawia się w głowie taka myśl, że fajnie by było, gdyby usłyszeli cię nie tylko członkowie twojej rodziny. Poza tym, dobrze jest, jeśli pasja pokrywa się z pracą, bo kiedy robisz to, co kochasz, to masz siłę i motywację, żeby to robić dalej, nie wpadasz w marazm, nie traktujesz pracy jak kolejnego obowiązku, który zapewni ci przeżycie od pierwszego do pierwszego. Zarabiać na tym, co się kocha, to wielkie szczęście.

Więc postanowiliście przerobić pasję na pracę...

No, do tego nam jeszcze daleko, bo gramy zaledwie 2 lata i prawdę powiedziawszy, nie zarabiamy na tym wiele. Z każdego koncertu starcza nam na piwo i powrót do domu. Ale przecież nie wszystko na raz. Póki co, bawimy się świetnie, mogąc pokazać publiczności, co robimy i cieszymy się nawet z tych kilku złotych na głowę.

A dlaczego nie śpiewacie po polsku?

A wyobrażasz sobie ryczącego faceta, który zmaga się z tymi wszystkimi polskimi głoskami? Nasz język jest trudny, szczególnie do śpiewania. Same w nim "si", "ci", "ży" "dzi" [śmiech]. Poza tym, nie chcemy się ograniczać, a śpiewanie po polsku byłoby takim ograniczeniem.

Kto dba o Wasz repertuar?

Sami piszemy teksty i muzykę. Najpierw oczywiście jest muzyka, każdy coś tam zagra, wykombinuje na swoim instrumencie, a potem składamy to wszystko w całość i piszemy tekst.

Ostatnio popularne są covery, macie jakiś na swoim koncie?

No właśnie jeszcze nie, ale chodzi nam coś takiego po głowie. Obserwujemy rynek muzyczny i widzimy, że takie przeróbki klasycznych, czy po prostu popularnych piosenek, świetnie się przyjmują.

Zmierzylibyście się np. z Markiem Grechutą?

Wiesz co... to byłoby duże wyzwanie, ale nie wiem, czy akurat odbiorcom Grechuty przypadłaby do gustu nasza, metalowa wersja któregokolwiek z jego utworów. Nie mniej jednak, właśnie covery kompozycji z zupełnie innej półki muzycznej są najbardziej interesujące. Dlatego też poważnie nad tym krokiem myślimy.

Słuchacie tylko metalu?

A skąd! Nie wiem, dlaczego ludzie tak szybko nas szufladkują, tak jak ty teraz. To, że gramy ostrą muzykę, nie znaczy, że w niej siedzimy non stop. Wychowywaliśmy się na metalu, ale słuchamy też jazzu, mamy szerokie pojęcie o muzyce.

A jakie są Wasze koncerty? Oczywiście głośne. Rozmawialiśmy ostatnio o tym, że potrzebujemy czegoś dynamicznego, co zapadłoby w pamięć, co by nas wyróżniło. To może być jakiś charakterystyczny fragment stroju... może wprowadzimy jakieś elementy choreografii [śmiech]. Właśnie tego nam trzeba.

Niedzielny koncert będzie miał już ten element?

Możliwe... całkiem możliwe...

Dzięki za rozmowę.

Internal Unrest zagrają jutro w klubie Imbir (ul. Św. Tomasza 35). Bilety do nabycia tuż przed koncertem za jedyne 7zł. Oprócz tej kapeli, zagrają także Machines Of Dystopia, Head Up High i Face Of Reality. Start: 18:00.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto