Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

In vitro nie dla Krakowa. Burzliwa dyskusja i argumenty o nazistach

Piotr Ogórek
Nina Gabryś, jedna z inicjatorek zbierania podpisów pod uchwała o in vitro
Nina Gabryś, jedna z inicjatorek zbierania podpisów pod uchwała o in vitro Aneta Zurek / Polska Press
Rada Miasta Krakowa, w większości głosami radnych Prawa i Sprawiedliwości, zdecydowało o nie przyjęciu miejskiego programu dofinansowania zabiegów in vitro dla krakowian i krakowianek. Zdecydował głos radnego Adama Migdała z klubu prezydenckiego. Mieszkańcy pod uchwałą w tej sprawie zebrali ponad 5 tys. podpisów. Podczas dyskusji o projekcie radni PiS mówili, że in vitro to selekcja zarodków, czyli coś, co robili Niemcy w czasie II wojny światowej, decydując o tym, kto ma żyć, a kto nie.

- Ponad 5 tysięcy osób podpisało się pod naszą inicjatywą, a jeszcze więcej ją wsparło. Zwracam się do państwa w imieniu mieszkańców, którzy proszą o pomoc w posiadaniu potomstwa, żeby poszliśmy w ślady innych miast. Odrzućmy uprzedzenia i poglądy polityczne - apelowała do radnych Nina Gabryś, jedna z inicjatorek zbierania podpisów pod projektem uchwały o dofinansowaniu in vitro.

Nina Gabryś zwracała uwagę, że in vitro jest procedurą kosztowną, a rodzina nie powinna być przywilejem dla osób zamożnych. - Metoda pozaustrojowa jest metodą leczenia bezpłodności, bezpieczną i efektywną, a jej twórca dostał nagrodę Nobla - wskazywała. - W waszych rękach leży szczęście krakowian i krakowianek. Proszę o przyjęcie tej uchwały. Przed wami leży możliwość wykazania się odwagą - mówiła Nina Gabryś.

Projekt jednak nie będzie realizowany. W całości przeciwny był klub PiS - 21 radnych. Żeby uchwała przeszła, za musieliby być wszyscy pozostali radni - 14 PO, 6 klubu Przyjazny Kraków i dwie radne - Małgorzata Jantos (Nowoczesna) i Marta Patena (niezależna). Przeciw był jednak radny prezydencki Adam Migdał, a szef jego klubu Rafał Komarewicz wstrzymał się od głosu. PO zgłosiła votum separatum do głosowania.

- Nie jestem przeciwko metodzie in vitro, ale uważam, że nie powinna ona być finansowana ze środków budżetowych miasta. Są ważniejsze rzeczy – mówi krótko Adam Migdał.

"To Niemcy uzurpowali sobie prawo do decydowania o tym, kto ma żyć, a kto nie"

- Każde dziecko, które przychodzi na świat, niezależne w jaki sposób, jest wielkim dobrem. Każde dziecko, które pojawia się na tym świecie, niezależnie od sposobu powołania do życia, przysługuje ta sama godność, która jest niezbywalna. Dlaczego będziemy zatem głosować przeciwko? Posłużę się przykładem mieszkania. Mieszkanie jest dobrem, o które każdy zabiega – pomagają w tym rząd i samorządy. Mieszkanie można jednak uzyskać drogą oszustwa, wyłudzenia. Można to dobro, jakim jest mieszkanie, uzyskać więc w sposób niegodziwy. Analogicznie jest z procedurą zapłodnienia pozaustrojowego. Narodziny każdej ludzkiej istoty są czymś pięknym. Ale można do tego doprowadzić metodą niegodziwą. Przynajmniej z dwóch powodów. W trakcie tej procedury jest dokonywana selekcja zarodków, są wybierane te, którym dana jest szansa na dalszy rozwój, a którym nie. Nikt nie dał człowiekowi prawa do decydowania, że jakaś ludzka istota ma prawo do rozwoju, a inna nie. To Niemcy w trakcie II wojny światowej uzurpowali sobie takie prawo - mówił w imieniu klubu PiS radny Jan Franczyk.

Jak mówił, z tej niegodziwości wynika druga, czyli mrożenie dodatkowych niepotrzebnych zarodków, a beneficjentem programu in vitro nie będą rodziny, ale kliniki realizujące takie zabiegi.

- Nie będę robił wykładu z etyki. W zeszłej kadencji daliśmy szansę mieszkańcom, żeby mogli składać obywatelskie projekty uchwał. PiS trzy miesiące blokował jego wejście pod obrady. Mieszkańcy chcą, żeby ten program powstał. Mamy przetartą drogę w innych miastach, możemy udoskonalić ten program. To uznany na świecie sposób dojścia do potomstwa - ripostował Andrzej Hawranek, szef klubu PO.

Z kolei Aleksander Miszalski (PO) skrytykował Jana Franczyka. - Czy pan porównał rodziców starających się o dzieci do nazistów? To jest skandaliczny język - stwierdził.

Jak zbierano podpisy

Podpisy pod obywatelskim projektem uchwały o in vitro mieszkańcy zbierali od kwietnia 2017 roku. Zebrali ich ponad 4,5 tysiąca i projekt wraz z podpisami trafił do urzędników w grudniu. Po weryfikacji okazało się, że blisko połowa podpisów była nieważna – ich lwią część złożyły osoby nie mieszkające w Krakowie. Do tego w wielu przypadkach podano niepoprawny pesel czy błędny adres lub nie wskazano adresu zamieszkania.

Inicjatorzy akcji mieli trzy tygodnie na uzupełnienie brakujących podpisów - prawie 1800. I udało im się to z nawiązką. Zebrali w sumie 3 tysiące dodatkowych podpisów. To wystarczyło, bo projekt pojawił się w BIP pod koniec lutego. Zgodnie z przepisami, rada miasta ma trzy miesiące, żeby zając się obywatelskim projektem. Radni PiS odwlekali to jak mogli, ale w końcu projekt trafił pod obrady kwietniu.

Podobnym projektem radni zajmowali się na początku zeszłego roku. Wtedy pomysł upadł. Projekt „In vitro dla Krakowianek” powstał właśnie po tym, gdy Rada Miasta nie przyjęła uchwały kierunkowej autorstwa radnej Nowoczesnej Małgorzaty Jantos.

Po tym jak rząd PiS zlikwidował finansowanie zabiegów in vitro, zdecydowało się na to część samorządów, m.in. Częstochowa i Łódź. Ponieważ zabiegi pozaustrojowego zapłodnienia są drogie (od 6 do 15 tys. zł), o ich finansowanie w Krakowie apelowała wspomniana radna Jantos. Uchwała ze stycznia 2017 jednak nie przeszła, bo zabrakło 3 głosów. Teraz zabrakło dwóch.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto