Igrzyska Europejskie Kraków 2023. Renata Knapik-Miazga bez medalu. Będzie go miała inna Polka

Tarnowianka zaczęła od walk grupowych, które przeszła zgodnie z oczekiwaniami jak burza. Dało jej to 7. numer w rozstawieniu i w 1/32 finału miała wolny los. Turniej zaczęła od kolejnej rundy mierząc się ze Szwedką Emelie Mumm. Nie była to wcale tak łatwa walka, jak można byłoby sądzić. Polka prowadziła 6:1, ale wtedy obudziła się Szwedka i doprowadziła do stanu 6:4 na koniec drugiej rundy. Knapik-Miazga walczyła defensywnie, czekając na to, co zrobi konkurentka. Ta zbliżyła się na 6:5, ale faworytka zaczęła znów kontrolować walkę. Przy stanie 10:8 klubowy trener zawodniczki Radosław Zawrotniak krzyknął: Odważnie! Było 11:8 a do końca walki już tylko 30 sekund. Szwedka musiała atakować i nadziewała się na ciosy, w końcu przegrywając 9:15.

W 1/8 finału Knapik-Miazga musiała walczyć z Węgierką Jazmin Toth. I mimo wygranej 15:5 wcale nie była to tak łatwa walka. Knapik-Miazga wygrywała od początku, już 5:1, ale Węgierka niebezpiecznie zbliżyła się na 6:4. Wcześniej obie zostały ukarane żółtymi kartkami za pasywność. Polka spokojnie czekała na Węgierkę i ja punktowała, kończąc wyraźna wygraną.

I tak było. Polka wygrywała 6:4, ale Węgierka była nieustępliwa, doprowadziła do remisu 6:6, a potem prowadziła 10:7, 11:10. Knapik-Miazdze uciekał czas, atakowała. Zawrotniak krzyczał : Masz czas, ale to nie pomogło, to rywalka punktowała i skończyło się 11:15.

W 1/16 doszło do „siostrzanego” pojedynku Martyny Swatowskiej-Wenglarczyk z Martą Pawłowską. Walka miała niezwykle wyrównany przebieg. Zwykle jednym punktem prowadziła Swatowska-Węglarczyk, a w końcówce obie zawodniczki zadawały po jednoczesnym trafieniu co przyniosło sukces Swatowskiej-Wenglarczyk 15:14. W kolejnej walce Swatowska-Wenglarczyk zmierzyła się z pogromczynią Kamili Pytki - Rumunką Gretą Veres i pokonała ją 15:10. A w następnym boju pokonała w ciężkim boju Szwajcarkę Angelinę Favre 15:14. W półfinale zmierzy się z Kun.

- Początek walki był zupełnie nie po mojej myśli, trochę mnie Węgierka zaskoczyła – mówi Renata Knapik-Miazga. - Kontynuowałam walkę na bardzo wysokim poziomie. Trochę mnie rywalka uśpiła, uspokoiła, stąd się wzięły trafienia. Udało mi się dojść na jedno. Być może mogłam spokojniej rozegrać końcówkę. Podejmując ryzyko dostałam kolejne i z takim przeciwnikiem, jedną z liderek listy światowej było trudno. Wygrałam z nią finał PŚ Grand Prix. Czuję, że mogłam powalczyć lepiej, zabrakło konsekwencji w działaniu. Zwolnienie skutkowało tym, że dostawałam trafienia.

Zostaje czwartkowy turniej drużynowy, jako okazja na medal.

- Ten turniej indywidualny to zawsze start z większym obciążeniem niż walki treningowe – kontynuuje Knapik-Miazga. - Zadecydowaliśmy o starcie, by się przetrzeć przed drużynówką, która liczy się do kwalifikacji olimpijskich. Dla mnie ta walka to nauka na przyszłość. Ogólnie jestem zadowolona ze swojej szermierki i tego momentu, w którym jestem. Jest jeszcze dużo startów, drużynówka i bardzo ważne mistrzostwa świata indywidualnie i drużynowo.