Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Igo: Muzyka powinna czasem powiedzieć coś mądrego i ważnego

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Igo z zespołem zaprezentuje piosenki ze swego solowego albumu we wtorek 6 grudnia w krakowskim klubie Studio
Igo z zespołem zaprezentuje piosenki ze swego solowego albumu we wtorek 6 grudnia w krakowskim klubie Studio Krzysztof Cichuta
Krakowski wokalista Igor Walaszek zdobył ogólnopolską popularność w duecie Bass Astral x Igo oraz w zespole Clock Machine. Teraz na rynek trafia jego pierwsza płyta solowa – „Igo”. Z tej okazji piosenkarz opowiada nam jak się czuje debiutując po raz trzeci.

Czy Polsce grozi blackout?

od 16 lat

- Odnosiłeś duże sukcesy w duecie Bass Astral x Igo, masz też zespół Clock Machine. Skąd pomysł na karierę solową?
- Od dosyć dawna pisałem piosenki, które trafiały do duetu Bass Astral x Igo i zespołu Clock Machine. Kiedy stuknęła mi trzydziestka, pomyślałem, że fajnie by było pokazać ludziom stricte swoje oblicze. Chciałem mieć pełną decyzyjność odnośnie tego, co się z moimi piosenkami dzieje i jak są eksploatowane.

- Debiutujesz więc po raz trzeci. Mniej się stresujesz niż za pierwszym razem?
- Stresuję się najbardziej z tych wszystkich razów, bo w tym przypadku pełna odpowiedzialność za to, co prezentuję, spada tylko na mnie. Nie mam u boku kolegów, którzy mogliby ze mną zebrać albo laury, albo bęcki. I te dobre, i te złe rzeczy spotykają tylko na mnie.

- Praca nad solową płytą to inny rodzaj pracy niż w duecie czy w zespole?
- Zdecydowanie. W duecie i w zespole trzeba zawsze iść na kompromis. Nad piosenkami pracuje się wspólnie i trzeba za każdym razem wypracować porozumienie. A sztuka nie lubi kompromisów. Dlatego tym razem tylko ja decyduję w stu procentach o wszystkim.

- Kiedy powstawały piosenki na twoją solową płytę?
- Początkowo zakładałem, że stworzę całą płytę z Bartkiem Dziedzicem. Napisaliśmy trzy numery – ale potem, ponieważ bardzo się lubimy, cały czas w studiu poświęcaliśmy nie na pracę, ale na długie rozmowy o życiu. Kiedy musiałem przyspieszyć tempa, chwyciłem za gitarę i siadłem do fortepianu, w efekcie czego powstało dziewięć kolejnych piosenek. Co ciekawe te pierwsze trzy narodziły się w półtora roku, a te dziewięć następnych – w trzy miesiące.

- Wspomniałeś o Bartku Dziedzicu, ważną rolę w powstaniu płyty odegrali też Kuba Jaworski i Alex Krzyżanowski. Dlaczego wybrałeś akurat tych producentów?
- Bartek jest jednym z najlepszych producentów w kraju. Mamy dobry przelot ze sobą i bardzo się lubimy. Dlatego miło spędzaliśmy ze sobą czas zamiast pracować. Z Kubą znam się od piętnastu lat, zapraszałem go co jakiś czas do zrobienia różnych pobocznych projektów, postanowiłem więc dać mu szansę, aby mógł się wykazać produkując komuś prawie całą płytę. I wyszło z tego dziewięć wspólnych numerów.

- W duecie Bass Astral x Igo muzyka byłą elektroniczna. Na twojej solowej płycie dominują „żywe” instrumenty. Miałeś dosyć syntetycznych brzmień?
- Nie lubię robić tego samego. Chciałbym, aby każda moja płyta była inna. Tymczasem ludzie woleliby, żebym nagrywał ciągle to samo. Ja jednak nie chcę tego robić. Jeśli ktoś chce posłuchać elektroniki, może wrócić do wydawnictw Bass Astral x Igo. Jeśli ktoś potrzebuje bardziej organicznej muzyki, może sięgnąć po Clock Machine. A jeśli ktoś lubi połączenia tych dwóch brzmień, temu spodoba się mój solowy album.

- Nagrywając te piosenki starałeś się, aby były inne niż Bass Astral x Igo czy Clock Machine?
- Nie do końca. Muzyka po prostu się dzieje. Jeśli wypływa z serca, to znaczy, że taka ma być, bo jest szczera. Oczywiście jednym się spodoba, a drugim – nie. Jest jednak zapisem tego, kim jestem w danym momencie życia. Nie kombinowałem więc za wiele, tylko nagrałem te piosenki. Nie ma w nich zakontraktowanego żadnego stylu muzycznego czy wymyślonej drogi. Ta muzyka po prostu jest.

- Nagrania z płyty są dosyć eklektyczne, ale najmocniej słychać w niej echa soulu i gospel. Taka muzyka jest dla ciebie największą inspiracją?
- Tak. Od dziecka uwielbiałem „czarną” muzykę i artystów takich, jak Ray Charles, Aretha Franklin, Marvin Gaye. To zawsze najbardziej trafiało do mojego serca, ponieważ ich piosenki są bardzo emocjonalne. I takie podejście do muzyki jest dla mnie najważniejsze do dzisiaj.

- Mam wrażenie, że pozwoliłeś sobie w tych piosenkach na więcej jako wokalista. Co wyzwoliło u ciebie tę wokalną odwagę?
- Duży wpływ miał tu na mnie Bartek. Powiedział mi, że muszę bardziej śpiewać i żebym dał więcej swojego wokalu. Pomyślałem, że to ciekawy pomysł i chętnie spróbuję czegoś nowego. Dzięki temu odkryłem w sobie takie pokłady wokalne, których wcześniej nie wykorzystywałem. Po prostu nauczyłem się lepiej śpiewać. Co będzie później? Nie wiem. Może zostanę raperem?

- Dlaczego część piosenek jest po polsku, a część po angielsku?
- W przyszłym roku jadę z tymi utworami w trasę po Europie. Dlatego chciałbym, aby publiczność tych występów usłyszała również zrozumiałe dla siebie piosenki. Mało tego: przygotowuję też na Europę całą płytę. W przyszłym roku można się więc po mnie spodziewać dwóch albumów: polskiego i angielskiego.

- Skąd takie plany?
- To było od zawsze moje marzenie, aby zaistnieć na Zachodzie. Kiedy śpiewałem w Bass Astral x Igo prawie się ono spełniło, niestety ostatecznie plany nam się trochę rozjechały. Dlatego postanowiłem to zrobić sam. I wiem, że jeśli się tego nie podejmę, to będę na siebie zły do końca życia. Dlatego postanowiłem spróbować.

- Większość tekstów twoich piosenek dotyczy jasnych i ciemnych stron relacji damsko-męskich. Na ile wiąże się to z twoim życiem prywatnym?
- Teksty polskich piosenek dotyczą mnie w 80 procentach. Z kolei w tych angielskich, lubię sobie bardziej pofantazjować. Wymyślam pomysł na piosenkę, a potem układam wokół niego różne ciekawe zdania.

- Poruszasz też społecznie ważne tematy: internetowy hejt w „To też o tobie” czy miłość osób niepełnosprawnych w „I Need No Love”. Można śpiewać o takich poważnych sprawach w takich popowych piosenkach?
- Pewnie. Świat potrzebuje mocnego przekazu. Niby wydaje się, że w popie wszystko powinno być ładne, miłe i przyjemne, to jednak muzyka powinna czasem powiedzieć coś mądrego i ważnego. Hejt może zabić, to ogromny problem naszych czasów. Ludzie totalnie mieszają się z błotem w internecie, nie zastanawiając się, że po drugiej stronie jest też osoba, która myśli i czuje. Z kolei miłość osób niepełnosprawnych jest ciągle tabu. Dlaczego? Przecież ci ludzie też zasługują na to uczucie.

- Przed tobą polska trasa koncertowa. Jak zaprezentujesz na żywo swoje piosenki?
- Mam piękny zespół – ośmiu muzyków, w tym ludzi z Afryki i Wietnamu, których znalazłem w Polsce. Dzięki nim zaprezentuję swoje piosenki w bardzo „żywej” wersji. Wszystkie dźwięki będą naprawdę zagrane, a nie odtwarzane z komputera. Wychodzi to fenomenalnie i myślę, że spodoba się ludziom. Do tego mam zamiar zapraszać na poszczególne koncerty różnych gości - i będzie ich naprawdę dosyć sporo. Fani będą zadowoleni.

- Niedawno zostałeś tatą. Jak będziesz godził rodzicielskie i zawodowe obowiązki?
- Myślę, że na niektóre koncerty Helenka pojedzie już ze mną i z moją żoną. Czasem zostanie z moją mamą lub Ani. Mamy też opiekunkę Edytkę, która bardzo nam pomaga. Jeśli chodzi o trasę europejską, to planuję zabrać ze sobą całą rodzinę. Mam nadzieję, że ten plan się powiedzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Igo: Muzyka powinna czasem powiedzieć coś mądrego i ważnego - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto