Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

I liga koszykarzy. Wojciech Bychawski, trener koszykarzy AZS AGH Kraków: Ten wynik to nagroda za ciężką pracę

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Anna Kaczmarz
Zespół AZS AGH Kraków jako beniaminek I ligi koszykarzy spisał się świetnie. Prowadzona przez trenera Wojciecha Bychawskiego drużyna zajęła po sezonie zasadniczym siódme miejsce i zagra w fazie play off z mocnym Górnikiem Trans.eu Wałbrzych. Z trenerem krakowskiej drużyny rozmawialiśmy jednak nie tylko o grze jego podopiecznych.

- Trudno nie zacząć naszej rozmowy od gratulacji. Przed sezonem mówił pan, że liczy na utrzymanie w I lidze, a tymczasem już na dobre kilka kolejek przed końcem sezonu zasadniczego zapewniliście sobie awans do play offów.
- Mówiłem, że podchodzimy pokornie do naszej gry w I lidze, że celem jest rzeczywiście utrzymanie, ale bardziej pod kątem zadomowienia w tym towarzystwie na dobre. Chodziło nam nie tyle o to, żeby byle jak się utrzymać, ale przede wszystkim mając do dyspozycji tych ludzi, których mamy, żebyśmy pokazali pewien styl pracy. I to nam się udało. Zajęliśmy siódme miejsce. Liczba wygranych meczów jest naszym sukcesem i nagrodą za lata pracy. Bardzo się z tego cieszymy. Jest to bodziec do pracy, a satysfakcją jest również to, że pozwoliliśmy się rozwinąć kilku młodym ludziom, co również powinno zaowocować w przyszłości. W tym miejscu chciałbym jednak pokusić się o dygresję i koniecznie podkreślić, że nawet w chwili radości ze sportowego sukcesu nie możemy zapominać o tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Powinniśmy o tym mówić cały czas, bo u nas życie toczy się normalnie, a na Ukrainie każdego dnia odkrywa się mogiły pomordowanych ludzi. Takich samych ludzi jak my. Pamiętajmy o tym, bo to dzisiaj są najważniejsze rzeczy, o których powinniśmy rozmawiać. Tam giną niewinni ludzie, którzy dwa miesiące temu tak jak my cieszyli się m.in. sportem, a dzisiaj wielu z nich już nie ma. Szanujmy zatem to, co mamy, że możemy chodzi na mecze, rozmawiać o koszykówce. Musiałem o tym powiedzieć, bo to obowiązek każdego normalnego człowieka. Nawet jeśli przeczyta te moje słowa dziesięć osób, to warto, żebym o tym mówił. Rosjanie takich rzeczy, jakie robią na Ukrainie, nie mają prawa robić nikomu i z żadnych powodów. Tam zresztą żadnych prawdziwych powodów tego okrucieństwa nie ma poza paskudnym rosyjskim imperializmem.

- Trudno z panem się nie zgodzić i warto rzeczywiście o tym mówić, choć jednocześnie musimy próbować w tych trudnych czasach żyć w miarę normalnie. Wróćmy zatem do waszych sukcesów. One w tym sezonie I ligi rodziły się w bólach, bo na początku sezonu przegrywaliście mecz za meczem i dopiero z czasem gra drużyny „zaskoczyła”, a wasze spotkania oglądało się już z dużą przyjemnością.
- Zamknęliśmy sezon klamrą. Chłopcy nawet żartowali, że zaczęliśmy rozgrywki i zakończyliśmy je czterema porażkami z rzędu. Geneza tego była jednak taka sama. Jeśli ktoś obserwuje jak my gramy, to wie, że nasz pomysł na koszykówkę oparty jest na agresywnej, mocnej obronie. A na początku i końcu sezonu mieliśmy problemy zdrowotne w drużynie i przez to nie mogliśmy pracować tak, jakbyśmy chcieli. Ciężka praca jest w DNA tej grupy, bez niej nie jesteśmy w stanie osiągać dobrych wyników. Gdy mieliśmy do dyspozycji cały zespół, uzupełniony jeszcze już w trakcie sezonu, to wszystko zaczęło funkcjonować według planu. Ta praca przyniosła efekty, a przecież poza trzema bardzo doświadczonymi graczami, dysponowaliśmy bardzo młodym zespołem, w którym grali albo debiutanci na tym poziomie, albo tacy koszykarze, którzy grali drugi, góra trzeci sezon w I lidze. Oni ładnie się rozwinęli, zagrali kilka bardzo dobrym meczów, a jeszcze przed nimi teraz debiut w fazie play off.

- Jest pan w szczególny sposób zadowolony z rozwoju któregoś z pańskich podopiecznych? Chciałby pan szczególnie kogoś wyróżnić?
- Uciekam od laurek, bo koszykówka to jednak sport zespołowy i zespół jest najważniejszy. Muszę jednak wspomnieć, że dużą korzyść z debiutanckiego sezonu w I lidze wyniósł Kacper Rojek. On bardzo dużo wniósł w naszą grę, dużo się nauczył. Bardzo duży postęp zrobił też Damian Dyrda. Wcześniej miał kilka epizodów w I lidze, ale teraz grał dużo bardziej regularnie i dobrze. Nie sposób nie wspomnieć też o Miłoszu Matyi, który szlifował formę w II-ligowych rozgrywkach w drużynie Oknoplastu, ale widać progres i będzie grał na pewno w koszykówkę. To są ludzie, którzy wyniosą bardzo dużo z tego sezonu. Tym bardziej, że są na początku swojej drogi.

- Po tak dobrym sezonie zasadniczym zagracie w ćwierćfinałach z Górnikiem Trans.eu Wałbrzych. Z jakim nastawieniem podejdziecie do tych spotkań? To ma być przede wszystkim dobra zabawa, czy jednak macie ambicje sprawić koleją niespodziankę?
- U mnie jest ciężko z zabawą jeśli chodzi o koszykówkę. Może staram się, żeby to była zabawa, ale poparta ciężką pracą.

- Mówiąc o zabawie, mam na myśli bardziej to, że nie ciąży na was wielka presja. A wtedy można czasami zagrać na większym luzie i pokazać swoje największe atuty.
- Z brakiem presji mogę się zgodzić. Tej nie ma najmniejszej, bo te mecze w play off to dla nas bonus. Przygotowujemy się jednak do tych spotkań normalnym rytmem, trenujemy cały czas, choć kłopotów ze zdrowiem niektórych zawodników nie brakuje. To komplikuje nam pracę. Nie zamierzamy w żaden sposób odpuszczać Górnikowi, a czy uda nam się napsuć krwi rywalowi? Zawsze wychodzimy na boisko wygrywać i takie same będą założenia przed konfrontacją w Wałbrzychu. To jest dla nas debiut w play offach i trzeba się do tego odpowiednio przygotować. Gotowi będziemy, choć nie możemy niczego obiecywać, bo to będzie konfrontacja beniaminka I ligi z zespołem, który ma ambicje awansu do ekstraklasy. To jest jednak sport, a w nim niespodzianki czasami się zdarzają.

- Staliście się na dzisiaj wizytówką krakowskiej koszykówki. Ludzie z nią związani żyją trochę dawnymi czasy, ale fakty są takie, że dzisiaj najlepszy poziom basketu pod Wawelem można zobaczyć w hali przy ul. Piastowskiej.
- Zrobiliśmy ten awans na sportowych zasadach. Nie chcę już wracać do tego, co działo się przed poprzednim sezonem, ale przypomnę, że wtedy sportowo do końca się to nie odbyło. Obecny pokazuje, że rzeczywiście taką wizytówką koszykówki w Krakowie jesteśmy. Obrazki z naszego ostatniego meczu z Łańcutem, gdy hala wypełniła się po brzegi, gdy była wspaniała atmosfera stworzona przez kibiców obu drużyn, spowodowała, że mecz stał na wysokim poziomie. Będę podkreślał tę atmosferę, bo ona u nas jest pozytywna, bez wulgaryzmów, patologii, której niestety nie brakuje również w halach koszykarskich w Polsce. Mam nadzieję, że przy okazji wyniku sportowego uda nam się zbudować kulturę koszykarskiego święta, budowania takiej wspólnoty tej dyscypliny w Krakowie. Na pewno w tej sprawie potrzebne są w naszym środowisku negocjacje, bo niestety sami tutaj czasami strzelamy sobie w stopę. Ustawianie terminów, trzech, czterech meczów o tej samej porze, podbieranie sobie w ten sposób kibiców, jest zupełnie niepotrzebne. Ja chętnie w weekend, jeśli miałbym takie możliwości, poszedłbym na Wisłę, Cracovię, Oknoplast czy Uniwersytet Rolniczy. Trzeba się porozumieć, żeby nie wchodzić sobie w paradę. Ja wiem, że ktoś musi ustąpić. Sam, choć jesteśmy obecnie najwyżej w tej drabince, schyliłem kilka razy kark, próbowałem wyjść z inicjatywą, żeby dojść do porozumienia. I chciałbym, żebyśmy przed kolejnym sezonem wreszcie w tej sprawie naprawdę się dogadali. Wiem od ludzi ze środowiska, że chętnie chodziliby na kilka meczów w weekend. Zresztą podam na koniec tego tematu jeden konkretny przykład. Na naszym ostatnim meczu z Łańcutem na trybunach zauważyłem kilkadziesiąt osób z innych klubów, zawodników. A wiem, że moi zawodnicy też chętnie poszliby zobaczyć mecze innych krakowskich klubów, jeśli mieliby tylko taką możliwość. Naprawdę, powtórzę to jeszcze raz - nie wchodźmy sobie w paradę. U nas są plany, żeby za kilka miesięcy otworzyć nową halę, więc warunki do oglądania koszykówki jeszcze powinny się poprawić. Oczywiście jeśli wszystko pójdzie zgodnie z tymi planami, bo widzimy, co dzieje się na świecie.

- To jeśli będzie nowa hala, to z czasem może pomyślicie i o ekstraklasie…?
- Odpowiem na to w ten sposób - dziewięć lat temu, gdy mówiłem, że będziemy grać w I lidze, to ludzie z politowaniem się na mnie patrzyli, a niektórzy wręcz się śmiali. Gdy mówiłem, że będę pracowałem z reprezentacjami, to też niektórzy się śmiali, a jak zdrowie pozwoli, to w lipcu pojadę z kadrą U-17 na mistrzostwa świata, na które wywalczyliśmy awans. Dzisiaj nie będę obiecywał ekstraklasy, ale jestem człowiekiem, który wyznacza sobie w życiu cele. Jedne realizuję wcześniej, inne później, ale większość mi się udaje. Jeśli tylko będę zdrowy, a na świecie będzie pokój, to mocno wierzę, że kolejne marzenia i plany zrealizować się uda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: I liga koszykarzy. Wojciech Bychawski, trener koszykarzy AZS AGH Kraków: Ten wynik to nagroda za ciężką pracę - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto