Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

I Dyktando Krakowskie [ZDJĘCIA]

Katarzyna Kojzar
Uniwersytet Jagielloński postanowił sprawdzić znajomość ortografii u Małopolan (i nie tylko!). W teście, czyli w I Dyktandzie Krakowskim, każdy chętny mógł wziąć udział. Na tę trudną próbę zdecydowało się prawie 600 osób - zarówno z Polski, jak i z innych europejskich krajów.

"GMO z UJ-otu, czyli megathriller po krakowsku" - tekst o takim tytule miał sprawdzić znajomość ortografii. Jego autorką jest dr hab. Mirosława Myckawka z Katedry Współczesnego Języka Polskiego UJ.

I Dyktando Krakowskie rozpoczęło się dokładnie o 10 w Auditorium Maximum. Prace oceniał zespół 60 specjalistów z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Dla zwycięzców przewidziane są nagrody, a najlepszy wśród nich - Patrycjusz Pilawski- został uhonorowany tytułem Krakowskiego Mistrza Ortografii. Zrobił 11 błędów.

I Dyktando Krakowskie objęte jest patronatem honorowym Rektora UJ prof. dra hab. med. Wojeciach Nowaka oraz patronatem Dziekana Wydziału Polonistyki UJ prof. dr hab. Renaty Przybylskiej oraz Towarzystwa Miłośników Języka Polskiego.

Oto treść I Dyktanda Krakowskiego:

GMO z UJ-otu, czyli megathriller po krakowsku

Nie wierzcież, że to klechda czy humbug. Rzecz działa się nie w kraju samurajów pod Fudżi-jamą, lecz u podnóża Wawelu przed półtrzecia roku. UJ otrzymał grant z Funduszy Europejskich na wyhodowanie klona jakiegoś superprzodka zjego nanoszczątków. Na żądanie Unii bez wahania, naprędce zarządzono quasi-casting.Think tank rozważał ożywienie próchniejącego w Bari truchła Bony Sforzy w hołdzie dla – mammamia (!) – włoskiej kuchni z jej lasagne (lazaniami), panna cottą i cappuccino. Niepodobna było przeoczyć ultraksenofobkę i prahipsterkęWandę, od zamierzchłych czasów leżakującą w wiślanym mule.Na Facebooku jakiś zhardziały Wielkopolanin lobbował za wskrzeszeniem megagryzoni z Mysiej Wieży w Kruszwicy. Na próżno, straż rektorska dała odpór tym haniebnym mrzonkom.A nużby mysie tȇte-à-tȇte z prorektorem skończyło się przykrym déja vu(e).

Wybór padł w końcu na Smoka Wawelskiego w nadziei na wzmożenie ekoturystyki. Któż by nie chciał strzelić sobie selfie z takim quasimodo w(e) fiakrze? W Muzeum Narodowym odbył się wernisaż wystawy „W przestrzeni Smoka”. Biotechnolodzy wyposażeni w górniczy strug zheblowali powierzchnię skał Smoczej Jamy w poszukiwaniu podwójnej helisy bestii. Ze skalnych zrzynek i strużek uzyskali DNA i … otworzyli, chcąc nie chcąc, puszkę Pandory. W czas Wielkiejnocy, w przeddzień rękawki wkradł się znienacka chyżo do laboratorium świeżo upieczony, hoży, acz podstarzały stażysta, pół-Kreol, obecnie hażanin, który przyjechał nie byle tendrzakiem, a Pendolino z Gdyni-Obłuża.

Tenże to niewydarzony i z lekka zaburzony eks-Zabużanin w rozchełstanym, zszarzałym chałacie i ze zwarzoną miną chytrze przemieszał zawartość wpółotwartych probówek. Poniewczasie okazało się, co ten huncwot w półnegliżu, pseudo-Frankenstein rodem z klubu go-go sprokurował. Ni stąd, ni zowąd, wpośród feerii hiperwystrzałówwykluła sięz menzurki półzwierzęca chimera. Tęższa od humbaka, z głową drobno nakrapianej helodermy, grzbietem guźca, buszboka czy suhaka, ogonem warana z Komodo, charme’em żararaki i subtelnością najeżki. Shrek by się nie powstydził.

Z powodu nadwyżki energii ochrzczono hybryda Tauronem. Przerażający dźwięk à la thrash metal, a może thrashcore wydobył się z jego trzewi, aż zatrzęsła się kładka Bernatka, wawelskie rzygacze pospadały na krużganki, zadrżał dzwon Zygmunt, a w hotelach drzeć się zaczęły draperie z chintzu. Po tym głośno brzmiącym entrée ruszył potwór pędem bez GPS-u na łów. Nieopodal kościoła Na Skałce zboczył na most Grunwaldzki w stronę Alei (Alej) Trzech Wieszczów, by dotrzeć do pałacu Pugetów, notabene (nb.) ostoi jerzyków. Miał jednak pecha. Wnet zbrakło w mieście choćby półdziewic, które by nie klęły jak szewc.

Tychże psiajucha nie trawił. Od krakowian otrzymał wegański furaż: morzypła, możylinki, merzyki, storzyszki i storzany, i innechabazieprzyprószone ostryżem. Juhasi z Podhala w trzcinowych króbkach przywozili płaskurkę i życicę, reż, zeprzałą pszenicę oraz żyto krzycę. Do menu dorzucono dary mórz: terpużkęwielosmużkę, chryzor, mikiżę, wachę i strzeżki. Lecz niby-Hydrę nadal głód morzył izbój hejnalistę z wieży Mariackiej spożył. I tak nie doczekał dożynek niczym rzeżuchowiec zorzynek, jako że w niespełna rok zabił go krakowski,wysokosiarkowy smog.

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto