Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

God Is An Astronaut koncertowo [foto]

Redakcja
Pierwsi na scenie Tides From Nebula, zaraz po nich- Caspian, a na deser - God Is An Astronaut. Po takiej uczcie nikt nie wyszedł głodny.

Fani post-rocka mają powody do zadowolenia. W ubiegły czwartek, w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha mieli okazję posłuchać na żywo trzech zespołów grających ten rodzaj muzyki.

Dla mniej wtajemniczonych - post rock to rodzaj rocka alternatywnego, niezwykle emocjonalnego (dlatego zauważyć można było młodzież emo), pozbawionego wokalu, za to z ostrym, melodyjnym rifem gitarowym.

Koncert zaczął się kilka minut po 20:00, a ludzie gromadzili się już godzinę wcześniej. Małymi grupkami zajmowali rozstawione na parterze stoliki i przy nielicznych kubkach z piwem (bo cena mroziła krew w żyłach - 9zł) czekali na pierwszy zespół.

Scena w podziemiach Mangghi, choć niewielka i niestandardowa, jak na tego typu koncerty, zapełniła się prawie po brzegi. Ci, których nie odstraszała duchota, wiernie trwali od początku do końca w dolnej części. Na szczęście, można było złapać oddech na tzw. drugim poziomie, gdzie wisiał całkiem duży telebim, z podglądem tego, co się dzieje na scenie.

Na scenę weszli chłopcy z warszawskiego Tides From Nebula. Zagrali utwory ze swojego pierwszego (póki co, jedynego) albumu "Aura", który ukazał się w marcu. Dźwięki miękkie i melodie wpadające w ucho- tak w skrócie można opisać ich muzykę. Mimo że zespół stawia dopiero pierwsze kroki w post rocku, nie wyczuło się w ich występie grama amatorszczyzny. Ci, którzy nie słyszeli ich wcześniej byli pozytywnie zaskoczeni. Natomiast ci, którzy ich znają, byli zdania, że na żywo brzmią lepiej niż na płycie.

Po TFN sceną zawładnął Caspian, uznawany obecnie za jedną z najlepszych młodych amerykańskich grup post-rockowych. Zadebiutowali w 2005 roku, a niedawno ukazał się ich pierwszy duży album “Four Trees”. Publiczność rozgrzewała się coraz bardziej, a muzycy na scenie pokazali, jak grać z emocjami i na emocjach. Gitary prawie fruwały w powietrzu, a z twarzy można było wyczytać, co to znaczy Muzyka, przez duże M.

Publiczność reagowała różnie - jedni dali się ponieść w pogo, drudzy machali głowami i podrygiwali w miejscu, a jeszcze inni z zamkniętymi oczami wczuwali się w dźwięki (a może spali?). Bez wątpienia można stwierdzić, że Caspian zaczarował i rozbudził apetyty.

Po nim mogło być już tylko lepiej. I tak było, kiedy za instrumentami stanęło irlandzkie trio God Is An Astronaut (Torsten Kinsella, Niels Kinsella i Lloyd Hanney debiutowali 7 lat temu albumem “The End of the Beginning, a ich najnowsza płyta, zatytułowana po prostu “God Is An Astronaut", ukazała się w listopadzie ubiegłego roku). W Krakowie dali z siebie wszystko, dziękując za wsparcie pozostałym zespołom i oczywiście wspaniałej polskiej publiczności. Uzupełnieniem muzyki były niesamowite wizualizacje, wyświetlane za zespołem (szczególnie jedna- z gwiazdą Dawida i kozłem). A sama muzyka? Porywająca, poruszająca i uderzająca w każdy zmysł.

Emocje po koncercie powoli opadają i stygną, a opinie mnożą się na forach dyskusyjnych. Jeden z internautów koncert skwitował krótko- "Ja czekałem, aż Bóg ześle z nieba astronautów i chociaż było dookoła mnóstwo ludzi miałem wrażenie ze byłem sam. I dobrze mi było z tym wszystkim".






od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto