Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Gierek" to socrealistyczny produkcyjniak, który nie odmieni podręczników do historii

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Michał Koterski włożył wiele wysiłku i wyrzeczeń w zagranie Edwarda Gierka - niestety wszystko poszło na marne
Michał Koterski włożył wiele wysiłku i wyrzeczeń w zagranie Edwarda Gierka - niestety wszystko poszło na marne Karolina Grabowska
„Gierek” to rzadki przykład filmu, w którym wszystko zawiodło: scenariusz, aktorstwo, realizacja. Nic dziwnego, że w produkcję walą jak w bęben wszystkie media – z prawa i z lewa. Twórcy chcieli pokazać Polakom „prawdziwego” Gierka. Zamiast tego powstał klasyczny propagandowy „produkcyjniak”. Co jednak ciekawe: w pierwszy weekend wyświetlania film zobaczyło w kinach ponad 100 tys. widzów i był to najlepszy wynik w box office. My ostrzegamy: szkoda tracić prawie dwie i pół godziny na ten koszmarek.

Sukcesy hollywoodzkich produkcji opowiadających historie naprawdę żyjących polityków, artystów czy naukowców sprawiły, że apetyt na tego rodzaju realizacje pojawił się również w polskim kinie. Jednym z tych, których skusiła możliwość przeniesienia tych wzorców zza oceanu nad Wisłę okazał się Janusz Iwanowski. Jeśli wierzyć materiałom promocyjnym, zbierał on przez ostatnie 30 lat wszelkiego rodzaju dokumenty i informacje dotyczące Edwarda Gierka. Mało tego: udało mu się dotrzeć do ludzi, którzy niegdyś współpracowali z nieżyjącym już dzisiaj komunistycznym przywódcą. Z tego wszystkiego wyłoniła mu się zupełnie inna postać niż ta, którą znamy z kart historii.

Zainspirowany archiwaliami Iwanowski postanowił wyprodukować film fabularny, opowiadający „prawdziwą” historię Gierka. Kiedy w zeszłym roku ogłoszono, że filmowcy zabierają się za dzieje dawnego I sekretarza KC PZPR, a w rolach głównych zagrają Michał Koterski i Małgorzata Kożuchowska, powszechnie pomyślano, że będziemy mieli do czynienia z komediową produkcją, która będzie żerować na sentymentach dzisiejszych 50- czy 60-latków do czasów ich młodości.

Tymczasem nic z tego. Z czasem okazało się, że Iwanowski chce nakręcić film jak najbardziej serio. Koterski wzorem swych hollywoodzkich kolegów w rodzaju Roberta De Niro czy Daniela Day-Lewisa postanowił do roli Gierka całkowicie zmienić swoją fizjonomię: przytył ponad 20 kilo, nabrał ospałości w ruchach oraz zaczął naśladować dawnego przywódcę PRL-u w gestach i mowie.

Kolejne informacje z planu, wzbudzały coraz większą sensację. Okazało się, że w filmie pojawi się cały kwiat polskiego aktorstwa – począwszy od Jana Frycza a skończywszy na Rafale Zawierusze. Gdziekolwiek filmowcy się pojawiali, towarzyszył im entuzjazm lokalnej gawiedzi, z nostalgią wspominającej czasy, kiedy do Polski trafiła cola, a na krajowych szosach królowały „maluchy”. Nic więc dziwnego, że oczekiwania były wysokie – i to nie tylko ze strony zwykłych widzów, ale również opiniotwórczej krytyki.

Balon pękł w dniu premiery. Przez media przetoczyła się fala uderzeniowa, która wprost zmiażdżyła film Iwańskiego. Ale nie bez racji: „Gierek” to wyjątkowo nieudana produkcja. Zawiodło właściwie wszystko: od wierności realiom historycznym, przez absurdalną tezę zawartą w scenariuszu, po złe aktorstwo. Nic więc dziwnego, że film zbiera solidne cięgi zarówno od prawicowych, jak i lewicowych mediów.

Iwanowski wymyślił sobie, że pokaże Gierka jako przywódcę na miarę generała Tito, który wzorem Jugosławii chce uniezależnić (przynajmniej częściowo) Polskę od ZSRR. Pomóc w tym miał polskiemu komuniście... rodzimy program atomowy, rzekomo wyprzedzając osiągnięcia zarówno Sowietów, jak i Zachodu. Niestety: na przeszkodzie stanęły Gierkowi siły zła: demoniczny generał w czarnych okularach, szefostwo KGB i chciwi bankierzy zza oceanu.

Ta niemająca pokrycia w dokumentach historycznych teoria rzutuje nie tylko na pełen mielizn scenariusz, ale również na grę aktorów. Nie wiedzieć czemu Antoni Pawlicki pokazuje generała Jaruzelskiego (w filmie nazywa się Roztocki) jako zidiociałego nieudacznika, który tylko marzy o tym, aby wybuchła wojna między Wschodem i Zachodem. W tej samej groteskowej konwencji pokazany jest Breżniew, zagrany przez oklejonego krzaczystymi brwiami Cezarego Żaka.

W kontraście do nich pokazany zostaje Gierek – jako przyjaciel ludu, który z niego wyrósł i chce mu zapewnić świetlaną przyszłość. Koterski gra swego bohatera w koturnowy sposób, a próba zamiany jego charakterystycznej maniery głosowej w rys charakterologiczny postaci, kończy się totalnym fiaskiem. To, co sprawdziło się w przypadku tego aktora w „7 uczuciach”, tutaj niestety nie działa.

Ociepleniu wizerunku Gierka ma służyć pokazanie jego relacji z żoną. Wybór Małgorzaty Kożuchowskiej do tej roli okazał się niewypałem. Aktorka co chwilę rzuca się swemu filmowemu mężowi na szyję, pokazując swą miłość i oddanie, ale jej gra nie wykracza poza to, co prezentowała w telewizyjnej „Rodzince.pl”. Nad resztą obsady nie warto się pastwić, dość tylko stwierdzić, że gra wszystkich aktorów grzęźnie w socrealistycznej konwencji sprzed siedmiu dekad.

„Gierek” jest również fatalny inscenizacyjnie. Większość filmu rozgrywa się w tym samym gabinecie wokół czterech postaci. Kiedy kamera zagląda do gdańskiej stoczni, widzimy w kółko tych samych trzech aktorów w osmolonych beretkach. Nie ma tu scen z tłumienia robotniczych protestów w 1976 roku, nie ma scen z wizyty Jana Pawła II w Polsce trzy lata później, ba, o samym wyborze na papieża Polaka wspomina się tu zaledwie... jednym zdaniem.

Iwanowski chciał pokazać Polakom „prawdziwego” Gierka. Zamiast tego powstał klasyczny propagandowy „produkcyjniak”, który bazuje na sentymencie części Polaków do Peerelu. Niestety zamysł producenta się nie udał: „Gierek” nie porwie tłumów, nie odmieni postrzegania dawnego przywódcy PZPR i nie dokona rewizji podręczników do historii. Całe szczęście, że w film nie zainwestował PISF – cała produkcja została sfinansowana z prywatnych środków. I tylko dobrych aktorów szkoda, że dali się wmanewrować w taką katastrofę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: "Gierek" to socrealistyczny produkcyjniak, który nie odmieni podręczników do historii - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto