Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gang narkotykowego "Prezesa"

Wojciech Kopeć
fot. Paulina  Mazgała
fot. Paulina Mazgała
Przez kilka ostatnich lat niemal zmonopolizowali handel narkotykami w Małopolsce. Na swoim koncie mają porwanie, kradzieże, rozboje, wymuszenia rozbójnicze, oszustwa i czerpanie korzyści z nierządu.

Przez kilka ostatnich lat niemal zmonopolizowali handel narkotykami w Małopolsce. Na swoim koncie mają porwanie, kradzieże, rozboje, wymuszenia rozbójnicze, oszustwa i czerpanie korzyści z nierządu. Pod koniec lutego 28 członków zbrojnego gangu, założonego i kontrolowanego przez 38-letniego Kazimierza J., ps. "Prezes", stanęło przed krakowskim Sądem Okręgowym.
To największy pod względem liczby oskarżonych proces w historii krakowskiego sądownictwa. Toczy się z zachowaniem nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa, a wielu z podsądnych nawet na ławie oskarżonych siedzi skutych łańcuchami, w czerwonych, więziennych drelichach, przeznaczonych dla niebezpiecznych przestępców.

Safari po polsku
Według policji, członkowie gangu - w wieku od 21 do 43 lat - bardzo się wzbogacili na przemycie i handlu wielkimi ilościami narkotyków. Do przestępczej legendy przeszły spotkania gangsterów w jednej z rezydencji w okolicach Jeziora Rożnowskiego, gdzie zaufani członkowie grupy wypoczywali łowiąc ryby w prywatnych stawach i ścigając się na skuterach wodnych.
Na kilku hektarach lasu urządzane było swoiste safari - nielegalne polowania na sarny, jelenie i dziki, których hodowlę prowadził właściciel rezydencji. Podczas zatrzymań znaleziono 14 sztuk broni, w tym sztucery z lunetami, pistolety, rewolwery i pistolet maszynowy z tłumikiem.

Wzięcie zakładnika
Policyjne rozpracowywanie gangu rozpoczęło się latem 2004 roku. Doszło wówczas do porwania 17-letniego syna bogatego małopolskiego biznesmena. Łukasz S. został podstępnie zwabiony do podkrzeszowickiego Tenczynka, gdzie jakoby miała na niego czekać dziewczyna. Tam pod kościołem bandyci pobili chłopca, wrzucili do fiata uno, zakleili usta, zakuli w kajdanki i założyli worek na głowę.
Ofiara została zmuszona do nagrania na dyktafon prośby do ojca o zapłacenie 300 tys. zł okupu. Bandyci poinformowali też telefonicznie rodzinę zakładnika, że w razie niespełnienia żądań więcej go nie zobaczą.
Gdy po kilku dniach okup został wpłacony na wskazane bankowe konto, porywacze uwolnili chłopca. Został znaleziony przywiązany do drzewa w lesie pod Krakowem. Wówczas do akcji weszli policjanci z Centralnego Biura Śledczego. Już na początku sierpnia 2004 roku został zatrzymany, a następnie tymczasowo aresztowany jeden z porywaczy, 23-letni Marcin M. z Krzeszowic, karany wcześniej za drobne kradzieże i oszustwa. Kolejnych pięciu oprawców nastolatka zatrzymano miesiąc później.
Trop narkotykowy
- W trakcie śledztwa w sprawie wzięcia zakładnika wyszło na jaw, że porywacze mają związek ze zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym, a zajmującą się przemytem i handlem narkotykami na wielką skalę - mówi rzecznik małopolskiej policji, młodszy inspektor Dariusz Nowak.
W policji powołano specjalną grupę do operacyjnego rozpracowania gangu. Rozpoczął się kolejny etap zatrzymań. Jego efektem było znalezienie m.in. 44 tys. tabletek ecstasy, znacznych ilości haszyszu i amfetaminy. Przez kilka dni września 2004 roku policjanci wchodzili do kilkunastu domów i mieszkań należących do członków grupy, dokonując aresztowań. Za kraty trafił też wielokrotny recydywista, właściciel jednej z osiedlowych knajp w Krakowie, 38-letni obecnie Kazimierz J., ps. "Prezes", który po rozbiciu przez policję pod koniec lat 90. krakowskich gangów Jacka M., ps. "Marchewa" i Zbigniewa Ś., ps. "Pyza", skrzyknął kumpli i postanowił poszerzyć wpływy w półświatku oraz opanować jak największą część małopolskiego rynku narkotykowego. I to mu się udało.
Magazyn ecstasy
Zamknięcie bossa niemal nic nie zmieniło w działalności gangu i pozostających na wolności jego kompanów. Przestępczy proceder trwał nadal, a gang funkcjonował zgodnie z przyjętymi wcześniej zasadami, zakładającymi podział ról i korzyści uzyskanych z popełnianych przestępstw.
Całkowite rozbicie grupy nastąpiło w połowie ub. roku, gdy policjanci wsadzili za kraty kolejnych kilkunastu gangsterów.
Wpadł m.in. Rafał W., ps. "Wołek", który zaczął sypać, a w zamian uzyskał status świadka koronnego. Przy okazji, w niezamieszkanej posesji na terenie krakowskiego Prądnika Czerwonego przechwycono blisko 10 kilogramów narkotykowej substancji do produkcji odurzających tabletek ecstasy. Gdyby znalazły się na rynku, do kieszeni gangsterów trafiłoby blisko 1,5 mln zł.
Zdradziły go dziki
Pod koniec listopada ubiegłego roku wpłynął do Sądu Okręgowego w Krakowie akt oskarżenia przeciwko 28 podejrzanym w tej sprawie osobom. Niemniej jednak, od 2004 r. poszukiwany był listem gończym jeden z głównych członków tej grupy, znany pod pseudonimem "Kominiarz". Do niego należała rezydencja w Rożnowie. Ścigający przestępcę policjanci przypomnieli sobie o pasji poszukiwanego, czyli hodowli dzików, na które później polowano w czasie prywatnych safari. Funkcjonariusze natrafili na taką hodowlę w małej miejscowości niedaleko Opola.
Po kilkudniowej obserwacji domu potwierdziło się, że jest w nim poszukiwany przestępca. -Do domu zaskoczonego "Kominiarza" weszliśmy wcześnie rano 2 grudnia ub. roku. Nie spodziewał się, że zostanie zatrzymany. Przy sobie miał paszport i prawo jazdy z własnym zdjęciem, ale wystawione na inne nazwisko. Miał także karabin z celownikiem optycznym i tłumikiem - opowiada policjant ze specjalnej grupy poszukiwawczej. Mężczyzna został aresztowany.
Sądowy finał
Proces członków gangu "Prezesa" toczy się w specjalnie przygotowanej sali, gdzie znajduje się pancerna klatka dla niebezpiecznych przestępców. Dokładnie rewidowani są wszyscy wchodzący do sali rozpraw, nie wyłączając adwokatów. Tam bezpieczeństwa strzegą antyterroryści z długą bronią, a wokół sądu krążą policyjne patrole z psami.
Ze względu na skalę przestępczej działalności, akt oskarżenia przygotował wydział do spraw przestępczości zorganizowanej krakowskiej Prokuratury Okręgowej.
Większość oskarżonych była już karana. To m.in. sam "Prezes" oraz 28-letni Przemysław I., ps. "Men", 31-letni Tomasz P., ps. "Łysy", 35-letni Andrzej W., ps. "Wasyl", 32-letni Tomasz G., ps. "Tomer", 34-letni Jarosław R., ps. "Bocian", 43-letni Marek K., ps. "Jagiellonia" i 35-letni Krzysztof. G., ps. "Mrówa". Ten ostatni brał udział w porwaniu Łukasza S., a teraz złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Z prokuratorem ustalił, że zgadza się na trzyipółletni pobyt za kratami i zapłatę 15 tys. zł w ramach naprawy szkód. Sąd rozpatrzy ten wniosek po zakończeniu przesłuchiwania wszystkich oskarżonych.
W procesie zeznawać będzie 112 świadków, w tym koronny i dwóch świadków incognito.
Przestępczy kartel
Prokuratura ustaliła ponad wszelką wątpliwość, że założycielem i szefem gangu był Kazimierz J. - To on zorganizował grupę, przyjmował do niej nowych członków, wydawał polecenia, planował przestępstwa i brał w nich udział, a potem rozdzielał łupy - mówi autorka aktu oskarżenia, prokurator Agata Gałuszka.
Przed sądem "Prezes", ubrany w czerwony drelich i skuty łańcuchami, zachowuje się butnie. Często się śmieje i wtrąca ironiczne uwagi. Podobnie jego koledzy, siedzący w pancernej klatce.
W toku śledztwa prokuratura i funkcjonariusze CBŚ ustalili, że gang wprowadził do obrotu ponad pół miliona tabletek ecstasy przemyconych z Belgii i prawie 60 kg innych narkotyków, w tym amfetaminę (30 kg!), haszysz i kokainę. Ecstasy sprowadzane było z nielegalnej fabryki w Belgii. Pazerność "Prezesa" była tak wielka, że aby zwiększyć zyski zorganizował włamanie do tej fabryki i wykradł sprzęt do wyrobu tabletek, receptury i komponenty. W uruchomieniu produkcji w Polsce przeszkodziło mu policyjne aresztowanie.
Gang ma również na koncie nieudany napad z bronią palną na właściciela autokomisu w Krakowie wiosną 2004 roku. Robotę nagrał im kuzyn biznesmena, twierdząc, że ten przechowuje gruby szmal w domu. Niedoszła ofiara zdołała się jednak z pomocą brata obronić przed uzbrojonymi napastnikami, chociaż wyszła ze zdarzenia z postrzałem.
Podaż bez ograniczeń
Co ciekawe, po zatrzymaniu członków gangu "Prezesa" nie odnotowano mniejszej podaży narkotyków na rynku. Ich cena nie uległa zmianie.
- Jeszcze przed kilku laty, gdy wpadała w ręce policji duża grupa handlarzy, na terenie jej działania ceny używek szły w górę. Obecnie już tak nie jest. Powstająca rynkowa luka jest niemal natychmiast zajmowana przez innych amatorów łatwych zarobków. Bandyci, którzy wcześniej dokonywali kradzieży, włamań i rozbojów, wolą przemycać narkotyki i handlować nimi, bo to łatwiejsze i znacznie bardziej dochodowe przedsięwzięcie - twierdzi młodszy inspektor Dariusz Nowak.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gang narkotykowego "Prezesa" - Kraków Nasze Miasto

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto