Problem w tym, że rząd - w którym do niedawna sympatyczna i bardzo kompetentna pani minister z Krakowa brała znaczący udział - zabronił Polakom korzystania z przyjemności szusowania po stokach. Z troski o zdrowie narodu.
Wyjątek uczyniono dla osób posiadających licencje zawodnicze wydawane przez Polski Związek Narciarski. Z enuncjacji medialnych wynika, że pociechy pani minister uzyskały je dwa dni po pytaniach dziennikarzy o status całej trójki na stoku.
Czy w takim kontekście dziwić może tłum „zawodników” w jednej z większych krakowskich siłowni? Właściciele przypomnieli co prawda klientom, że „z siłowni i zajęć fitness mogą skorzystać wyłącznie osoby będące członkami kadry narodowej polskiego związku sportowego/międzynarodowej organizacji sportowej o zasięgu kontynentalnym”. Ale zaraz podali proste wskazanie: „Większość z naszych klubowiczów takie licencje już posiada, np. Polskiego Związku Triathlonu”.
Panią minister chwaliliśmy, że słucha co mówią przedsiębiorcy. Ale, żeby aż tak?
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?