Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ewa Minge: nie jestem wampirzycą

Maria Zawała
Ewa Minge podczas styczniowego Tygodnia Mody w Paryżu pokazała najnowszą kolekcję haute couture, inspirowaną filmem "Dracula".
Ewa Minge podczas styczniowego Tygodnia Mody w Paryżu pokazała najnowszą kolekcję haute couture, inspirowaną filmem "Dracula". fot. Bruno Fidrych.
Pojechała do Paryża i swoją najnowszą kolekcją haute couture, inspirowaną filmem "Dracula", zainteresowała krytyków z całego świata. Nie spodobała się tylko... polskiej dziennikarce. O zawiści w świecie mody z Ewą Minge rozmawia Maria Zawała.

Kilka dni temu wróciła pani z Paryża, gdzie pokazała swoją najnowszą kolekcję haute couture. Zauważyły ją prawie wszystkie europejskie gazety, a włoski "Vouge" umieścił ją na swojej głównej stronie internetowej obok Diora, J.P. Goultiera czy Valentino. I co, znowu sukces?
Myślę, że to mój kolejny dobry rok w drodze do spełniania marzeń. W mediach francuskich znalazłam się w pierwszej czwórce najlepszych kolekcji. Generalnie zostałam okrzyknięta najbardziej awangardowym projektantem Francuskiego Tygodnia Mody. Cieszę się ogromnie, choć w Polsce czasem moje projekty haute couture nie znajdują zrozumienia.

Może po prostu niektórymi kieruje zawiść, że ta ruda nie przepadła w wielkim świecie ?
Do zawiści jestem przyzwyczajona, nawet jest jej coraz mniej pod moim adresem, ale chodzi o coś innego. Nie ma w Polsce zrozumienia dla wielkiego krawiectwa. Często spotykam komentarze, Boże, co ona projektuje, przecież się tego nie da nosić. Tyle że haute couture na ulicę się nie nadaje. Nie powinno się tego przykładać do żadnych trendów, bo to przede wszystkim spełnianie marzeń każdego projektanta. To są bardzo drogie, wyjątkowe, ręcznie robione kreacje, dzieła modowej sztuki, które wiele ludzi na świecie kolekcjonuje jak obrazy. Trzeba wiele czasu poświęcić na to, żeby je zrobić i dużo pieniędzy wydać, żeby je kupić.

Niełatwo się znaleźć w towarzystwie największych krawców świata. Panią już zaakceptowali?
Moim największym marzeniem jest zostać członkiem Syndykatu Haute Couture. To moja droga, życiowy cel. Jestem teraz członkiem starającym się. Znalezienie się w tym towarzystwie nie jest łatwe, bowiem jest tam tylko 14 domów mody. I to one decydują, czy wpuścić kogokolwiek do środka. Ostatnio tylko jednej francuskiej marce się to udało i jest teraz członkiem oczekującym. Ale ja się nie poddam.

Zazdrości pani sławy, np. Diorowi?
Ja nikomu niczego nie zazdroszczę, co najwyżej mogę kogoś podziwiać. I podziwiam kreacje Diora, ale to nie moja bajka. Oni robią suknie dla księżniczek, na królewskie śluby. Mnie inspiruje coś innego, bowiem uważam, że nic nowego w bajce o Kopciuszku wymyślić już nie można. Ja, z moim temperamentem, chyba bym nie mogła.

Czy dlatego motywem pani paryskiego pokazu był film "Dracula" Coppoli. Wampiry panią inspirują?
To mój ulubiony film. Obejrzałam go ponad 20 lat temu. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jednak nie interesuję się wampiryzmem i sama za wampirzycę się nie uważam. "Dracula" to przede wszystkim film o potędze miłości. Tak potężnej, że jest w stanie przezwyciężyć śmierć. No i te obłędne suknie aktorek... Kiedy szukałam pomysłu na tę moją piątą już paryską kolekcję, nagle przypomniałam sobie ten film. I już wiedziałam, że jeśli mam zrobić coś wyjątkowego, to właśnie w tym filmie poszukam inspiracji. Zresztą, dziś pokazy to wielkie inscenizacje. Muszą mieć piękną oprawę. Temat. Nie wystarczy wypuścić modelek na wybieg.

No to chyba muzyka katowiczanina Wojciecha Kilara, który skomponował ją do tego filmu, pomogła pani.
Naturalnie. Elementy tej muzyki cały czas się powtarzały w tym pokazie, który zrobiłam w prestiżowym paryskim hotelu Bristol, mieszczącym się w pięknym zamku. To był mój hołd dla Coppoli.

Projektowała pani kreacje na pokazy w Paryżu pod francuskich krytyków?
Nigdy tego nie robię. Projektując zawsze jestem sobą. Tylko wtedy można się w świecie mody obronić. Muszę jednak w tym momencie opowiedzieć o jednej bulwersującej, i jak powiedzieli mi francuscy dziennikarze, bezprecedensowej historii. Podczas pokazów pewna polska dziennikarka (nie zdradzę jej nazwiska, bo zapewne spotkamy się w sądzie) namawiała francuskich krytyków, by źle pisali o mojej kolekcji. Byli tym faktem tak zdumieni, że przysłali mi w tej sprawie mejla, w którym wyrazili swoje oburzenie.

Co pani myśli w takich chwilach?
Jest mi przykro, że są ludzie, którzy nie mogą zdzierżyć tego, że może nie zostali zaproszeni do sukcesu, może czują do mnie antypatię, ale ja im życzę jak najlepiej, bo człowiek szczęśliwy jest człowiekiem nieszkodliwym, bo szczęściem można się tylko dzielić. Nawet jeśli tej autorce artykułów do polskich kolorówek nie podobał się mój pokaz, to nie powód, żeby podburzać przeciwko mnie innych. A mówiła dziennikarzom siedzącym na pokazie, np., że ja nie jestem w Polsce znana i poważana. Tak jakbym nie miała nazwiska, pracowni haute couture i firmy szyjącej tysiące sztuk odzieży pret a porter miesięcznie. Pokazów na całym świecie od Montrealu po Moskwę. Nie ubierała celebrytów. Zupełnie nie pojmuję takiej bezinteresownej zawiści. Ja przecież nigdy nie mówiłam, że Ewa Minge to wielka gwiazda. Jestem na początku drogi. Ale moim sukcesem jest na pewno to, że po latach ciężkiej pracy zostałam przez świat mody zauważona.

Miarą kreatora mody jest także to, jakie sławy chodzą w jego ubraniach. W Polsce gwiazdy i gwiazdeczki defilują po czerwonym dywanie a to w Baczyńskiej, a to w Zieniu, a to w duecie Paprocki i Brzozowski. Kto chodzi w Minge?
Pewnie się znowu komuś narażę, ale powiem, że gwiazdy seriali, itp. celebrytki w Polsce, jeśli chodzi o haute couture mnie nie interesują. Dla mnie ważne są bowiem te klientki, które choć stać na każdego projektanta, to jednak przychodzą do mnie kupić suknię, bo ona im się po prostu podoba. To nie znaczy, że nie zrobię sukni dla kobiet, z którymi się przyjaźnię albo je bardzo szanuję. Zawsze u mnie dostanie sukienkę Jolanta Kwaśniewska, Nina Terentiew, Karolina Malinowska czy Ania Popek. Mam jednak teraz w świecie swoje 5 minut i jeśli dla kogoś chcę robić suknie haute couture, to przede wszystkim dla znanych pań z Zachodu. Już teraz wiele francuskich aktorek i piosenkarek zamawia u mnie kreacje.

Cheryl Cole, piosenkarka i gwiazda brytyjskiego programu "Allan Carr Showe", to pani najnowsza klientka. Ponoć na punkcie pani sukienek oszalała?
Zobaczyła je na moim pokazie w Paryżu i, rzeczywiście, zachwyciła się nimi do tego stopnia, że wiosną i latem 2011 roku będę szyć dla niej wszelkie kreacje na oficjalne wyjścia i koncerty.

A inne gorące nazwiska Zachodu?
Będą, zapewniam, że będą. Myślę, że w tej kwestii jestem na jak najlepszej drodze.

10 lutego podczas Nowojorskiego Tygodnia Mody pokaże pani swoją najnowszą kolekcję pret a porter, czyli rzeczy do noszenia. Czym zaskoczy pani wybrednych mieszkańców Manhattanu?
To mój drugi pokaz w Nowym Jorku. W ubiegłym roku we wrześniu pokazałam kolekcję na lato 2011. Spodobała się i zaproszono mnie ponownie. Teraz pokażę rzeczy na jesień i zimę. To jednak, co to będzie, jest póki co moją najbardziej strzeżoną tajemnicą.

W świecie mody utarło się, że przed lutowym pokazem w Nowym Jorku wszystkie kolekcje strzeżone są szczególnie. Dlaczego są takie tajne?
Przede wszystkim dlatego, że pokazy w Nowym Jorku otwierają sezon "fashion weeków". Tu nie wystarczy stworzyć wzory ubrań. Tu trzeba przewidzieć i pokazać trendy na nadchodzący rok. Trzeba mieć nie lada wyczucie. Oczy świata mody na początku roku zwrócone są więc na Nowy Jork, bo tam pokazuje się absolutne premiery. Potem to już w ciągu tygodnia czy dwóch można zrobić kolekcje, wzorując się na tym, co projektanci pokazali w NY. I wiele domów mody tak robi.

Czego tak bardzo strzeże teraz Ewa Minge? Może chociaż maleńka sugestia, delikatna podpowiedź, co też będzie trendy jesienią i zimą?
Mogę powiedzieć tylko tyle, że pokażę piękne nowe buty i dodatki oraz wspaniałą dzianinę. Sporo czystych graficznych form, połączonych z przepychem. Taki ascetyczny luksus. Mam nadzieję, że światu się spodoba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto