Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Edyta Górniak z upływem czasu stała się jeszcze bardziej zachłanna na życie

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Edyta Górniak częściej dziś komentuje to, co dzieje się w Polsce i na świecie niż występuje na scenie
Edyta Górniak częściej dziś komentuje to, co dzieje się w Polsce i na świecie niż występuje na scenie Waldemar Wylegalski
Traumatyczne dzieciństwo nie zagrodziło jej drogi do kariery. Została wielką gwiazdą piosenki, choć tak naprawdę nie ma wielu przebojów. Po serii nieudanych związków dziś koncentruje się na miłości do syna.

Od kiedy zamieszkała na Podhalu, jej życie diametralnie się zmieniło. Kontakt z naturą sprawił, że zwróciła się w do swego wnętrza i bliższe są jej pytania o kondycję człowieka niż gwiazdorski status w show-biznesie. Często rozmawia ze swymi fanami poprzez media społecznościowe i wypowiada się w prasie czy telewizji. Nie wszystkie jej poglądy znajdują powszechną akceptację. Ale to normalnie – nie inaczej dzieje się choćby w USA w przypadku takich sław, jak Madonna czy Lady Gaga.

- Wciąż szukam inspiracji. Trudno mi też odmawiać i często przyjmuję na siebie tyle projektów, ile tylko udźwignę. Z upływem czasu stałam się też jeszcze bardziej zachłanna na życie. Uwielbiam podróżować, uwielbiam odkrywać i chyba nie znam limitu poświęcenia w walce o szczęście ludzi. Marzenie goni marzenie – deklaruje w „Vivie”.

*
Ma romskie korzenie: jej ojciec grał na gitarze w zespole gwiazdy muzyki cygańskiej nad Wisłą – Dona Vasyla. Rzadko bywał w domu, lubił śpiew i taniec, nie stronił od używek. Ostatecznie, kiedy córka miała pięć lat, zostawił rodzinę i wyfrunął w szeroki świat. Matce trudno się było pozbierać samej. Za swój ciężki los winiła podświadomie córkę, dlatego nie okazywała jej miłości. Wręcz przeciwnie – krzyczała na nią i karciła fizycznie.

- Dorastałam w takim przekonaniu, że ciągle nie zasługuję na miłość mamy, więc ja się ciągle coraz bardziej starałam. Im ona mnie bardziej poniżała, tym ja się bardziej starałam, bo uważałam, że w takim razie jeszcze robię coś nie dość dobrze, żeby zasłużyć na miłość mamy. Przez ten domowy rygor stałam się też pedantką i bardzo rzadko jestem zadowolona z efektów swojej pracy – powiedziała w wywiadzie udzielonym Wojciechowi Jagielskiemu.

Wszystko to było niczym w porównaniu z dramatem, jakiego doświadczyła, mając piętnaście lat. Wokół jej rodzinnego domu kręcił się znajomy matki. Bywał u nich tak często, że Edyta nawet nazywała go „wujkiem”. Mężczyzna poznał jej słabości i lęki, wiedział, że bije ją ojczym. I że tęskni za swoim biologicznym ojcem. Perfidnie zmierzał do tego, co było jego prawdziwym celem.

- Wszystko, co robił, aranżował w taki sposób, bym się nie bała. I bardzo spokojnie, stopniowo, nienachalnie, doprowadził do tego, że znalazłam się w strasznej pułapce. Doszło do gwałtu. Wtedy straciłam sens życia. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie miałam komu o tym powiedzieć, nie miałam dokąd pójść. Wiedziałam, że nauczyciele by mi nie uwierzyli, rodzice byli jego przyjaciółmi. Targnęłam się na swoje życie – wspomina w „Dzień dobry TVN”.

*
Nie mogąc znaleźć u matki i ojczyma zrozumienia i pomocy, Edyta szukała go we własnym świecie. A tworzyła go przede wszystkim muzyka. Tak się bowiem złożyło, że rodzina przeniosła się do Opola. Edyta dorastała więc w pobliżu słynnego amfiteatru, gdzie co roku fetowano wielkie święto polskiej piosenki. Nic dziwnego, że i ona zamarzyła, aby kiedyś zaśpiewać na jego deskach.

Jako nastolatka trafiła do opolskiego domu kultury, gdzie dostała się do sekcji piosenki, którą prowadziła słynna dziś jurorka programów typu talent-show - Elżbieta Zapędowska. I to ona jako pierwsza dostrzegła w Edycie wielki talent. Dzięki jej namowom, młoda dziewczyna wzięła w 1989 roku udział w telewizyjnym programie „Śpiewać każdy może”. Dzięki temu rok później wystąpiła podczas opolskiego festiwalu.

- Przede wszystkim byłam przerażona. Było mi zimno, ponieważ nie zdążyłam wysuszyć włosów i wyszłam na scenę z mokrą głową. Brałam udział w konkursie „Debiutów” i jako mało ważna wykonawczyni, byłam gdzieś na końcu kolejki do fryzjera. W efekcie nie udało mi się do niego dostać. Dlatego ten występ nie był taki, jak sobie wymarzyłam. Pamiętam jedynie ogromny strach – opowiada w „Mieście Kobiet”.

Ośmielona występem, Edyta postanowiła pojechać do Warszawy i zawalczyć o rolę w musicalu „Metro”. I udało się – najpierw pojawiła się na drugim planie, a potem dostała główną rolę. Nie zawahała się wtedy ani minuty: rzuciła naukę w Technikum Ogrodniczym w Kluczborku i przeprowadziła się do stolicy. Tam czekała ją mordercza praca: w sumie zatańczyła i zaśpiewała w „Metro” ponad siedemset razy – w tym również podczas prezentacji musicalu na Broadwayu.

*
Kiedy w 1994 roku po raz pierwszy w historii Polska mogła wziąć udział w konkursie Eurowizji, na naszą reprezentantkę wybrano Edytę. Młoda wokalistka poleciała do Dublina pod wielką presją. Tymczasem los jej nie sprzyjał: w przeddzień występu zachorowała na zapalenie krtani. Mało tego: telewizja nie zapłaciła za hotel i Edyta musiała wysupłać na to pieniądze z własnej kieszeni. Ale o mało nie wygrała festiwalu: jej piosenka „To nie ja” zajęła drugie miejsce.

Po powrocie do Polski wybuchło medialne szaleństwo. Z dnia na dzień Edyta stała się wielką gwiazdą. Szybko upomniał się o nią Zachód: podpisała kontrakt z koncernem EMI i poleciała do Londynu, aby nagrywać płytę z angielskojęzycznymi piosenkami. Tam wreszcie złapała oddech – bo mogła w kapciach wyjść rano po świeże pieczywo i paparazzi na nią nie czatowali za rogiem.
Wielkiego sukcesu za granicą nie odniosła, więc wróciła ostatecznie do Polski, by skupić się na karierze nad Wisłą.

Jako piękna dziewczyna od zawsze wzbudzała zainteresowanie mężczyzn. Najpierw spotykała się z aktorem Darkiem Kordkiem, potem z telewizyjnymi dziennikarzami Piotrem Gembarowskim i Piotrem Kraśko, wreszcie przeżyła toksyczny romans z ówczesnym szefem radiowej Zetki – Robertem Kozyrą. W końcu dokonała zaskakującej decyzji: w 2005 roku wyszła za mąż za perkusistę swego zespołu – Dariusza Krupę.

Szybko okazało się, że małżeństwo jest nieporozumieniem. Krupa okazał się zaborczy: zabierał jej dokumenty, więził w domu, kontrolował finanse. Nic dziwnego, że pięć lat po ślubie doszło do rozwodu. To doświadczenie sprawiło, że choć potem wiązała się na krótko z innymi mężczyznami, całą swą miłość przelała na syna. Tym bardziej, że musiała być dla niego matką i ojcem, bo Krupa spowodował pod wpływem narkotyków wypadek i trafił do więzienia.

- Codziennie staram się być najlepszą odsłoną człowieczeństwa, kobiecości, matki, artystki. Najlepszą wersją samej siebie po prostu. Ale zrozumiałam też, że ciągłe dążenie do perfekcji jest rodzajem obłędu, a zresztą ideały ponoć są nudne – śmieje się w „Vivie”.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Edyta Górniak z upływem czasu stała się jeszcze bardziej zachłanna na życie - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto