Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duet Erik Axl Sund: Ta trylogia pozwala psychologom popisać się wiedzą [Rozmowa MM]

redakcja
redakcja
erikaxlsund.com
Jerker Eriksson i Håkan Axlander Sundquist ukrywający się pod pseudonimem Erik Axl Sund opowiadają o swoich powieściach, pracy w więzieniu i nawiązaniach do Polski.

Pierwsze dwie części ("Obłęd" i "Trauma") stały się bestsellerem także w Polsce. 22 października miała premierę ostatnia część trylogii - "Katharsis", która ukazała się nakładem wydawnictwa Sonia Draga.

**Czytaj inne wywiady z cyklu

Rozmowa MM

**

"Oblicza Victorii Bergman" to składająca się z trzech części powieść, do której najlepiej usiąść z pustym żołądkiem. Chociaż trzeba przyznać, że czyta się jednym tchem. Niektóre opisy są tak przerażające, że potrafią wcisnąć w fotel.

Duet Erik Axl Sund odwiedził Polskę przy okazji odbywających się targów książki w Krakowie. Pisarze spotkali się z czytelnikami także w Warszawie. Przeczytajcie naszą rozmową z Jerkerem Erikssonem i Håkanem Axlandrem Sundquistem.

Na początku muszę Wam pogratulować - trylogię czyta się jednym tchem.
Jerker Eriksson, Håkan Axlandr Sundquist:
- Dziękujemy.
Skąd czerpaliście inspirację? Opisy ukazujące przemoc stosowaną wobec niektórych bohaterów są tak przerażające i ohydne, że chyba nie mogą być wytworem ludzkiej wyobraźni.
J. E, H. A. S: -
Kiedy sześć lat temu zaczynaliśmy pisać tę książkę obaj przechodziliśmy w naszym życiu emocjonalny kryzys. Mieliśmy wszystkiego dość. Pisanie było dla nas rodzajem terapii. Inspirację dla stworzenia wielu bohaterów niosło prawdziwe życie, bo niestety w tym prawdziwym życiu jest wiele zła, więcej niż w powieściach.Jerker, pracujesz teraz w więziennej bibliotece. Zapewne ludzie, których tam spotykasz, to osoby z kryminalną przeszłością. Czy to, co przeżyli, mogłoby stać się dla Ciebie inspiracją?
J. E.: - ** Raczej nie. Zacznijmy od tego, że jest to więzienie, w którym osadzone zostały osoby z karą do pięciu lat pozbawienia wolności. Ich przeszłość to ewentualnie pobicia czy drobne kradzieże.

Wasza książka nie jest powieścią detektywistyczną, to raczej powieść kryminalistyczna, ponieważ Waszą uwagę przykuwa również psychika przestępcy. To swego rodzaju psychologiczne studium. Interesowaliście się wcześniej psychologią?
H. A. S.: -
Faktycznie, psychologia to coś, czym obaj się interesujemy. Partnerką życiową Jerkera przez dziesięć czy dwanaście lat była psycholog. To na pewno nam pomogło.
J. E.: -
Ona miała bardzo bogaty zbiór książek z tej dziedziny. Na samym początku zdarzało nam się konfrontować pewne opisy z jej wiedzą z zakresu psychologii.
H. A. S: -
Przedstawialiśmy jej fragment powieści, a ona mówiła: "Faktycznie, to byłoby prawdopodobne". Zdarzało się, że wykorzystywaliśmy ludzi z naszego otoczenia, także znajomych i w oparciu o elementy ich osobowości kreowaliśmy niektóre nasze postacie.
Wróćmy do tych przerażających opisów. Złamana igła tkwiąca w lewej ręce chłopca czy odcięte ostrym narzędziem genitalia to nie jest przemoc, którą łatwo sobie wyobrazić. Czy pisząc tę książkę opieraliście się na opisach przestępstw, które miały miejsce w rzeczywistości?
H. A. S: -
W niektórych przypadkach rzeczywiście tak było. Czytaliśmy mnóstwo gazet, zagłębialiśmy się w szczegóły.
J. E.: -
Mieliśmy cały stos magazynów, takich jak "Time" czy "Newsweek".
H. A. S:
- Czytaliśmy o tych wszystkich okropieństwach i wiesz co? Nie mogliśmy pojąć, że one zdarzyły się naprawdę. Podkreślę to jeszcze raz: życie jest dużo bardziej brutalne niż powieści. Dla przykładu: ten pochodzący z Chin chłopiec, Gao Lian, był zamknięty w pokoju Victorii przez dwa lata. Tak to wygląda w książce. Czytaliśmy potem o jakimś świrze, który trzymał w zamknięciu swoją ofiarę przez 21 lat!
J. E.: -
Nie wszystkim mogliśmy się inspirować, ponieważ nie wszystko można byłoby wydrukować. Chodzi o skalę okrucieństwa - czytelnik by nam nie uwierzył.
Teraz też trudno uwierzyć. Czytelnik w czasie lektury przeżywa szok.
H. A. S: -
Zaczynaliśmy pisać dla siebie, tak po prostu, do szuflady. Wcale nie mieliśmy zamiaru tego wydać. Wcale nie chcieliśmy nikogo zaskoczyć ani zaszokować. Może to zabrzmi dziwnie, ale opisywany przez nas rodzaj przemocy staje się w pewnym sensie rozrywką, mimo że to odrażające.

Zobaczcie zwiastun książki


Dla mnie zaskakujące jest to, że spora część Waszych wiernych fanów i czytelników to kobiety. Przecież kobiety są subtelne, nie lubią przemocy.
H. A. S: -
Trudno mi powiedzieć, jak to wygląda w Polsce. Ale w Szwecji jest dokładnie na odwrót. Kobiety, zwłaszcza te w średnim wieku, mające ok. 50 lat, uwielbiają czytać o przemocy.
J. E.: -
Można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że im więcej przemocy, tym lepiej.

Pisanie w duecie - to musi być skomplikowany proces.
H. A. S: -
Weź pod uwagę, że w Szwecji to nie jest wcale takie niezwykłe. W naszym kraju jest wielu autorów, którzy w ten właśnie sposób przygotowują swoje powieści. Zdarzają się nawet małżeństwa piszące razem.
J. E.: -
To prawda, u nas jest to dosyć częste, zwłaszcza, jeśli chodzi o literaturę faktu.
A jak ten proces wygląda w praktyce?
J. E.: -
Najtrudniej jest zacząć. Problem polega na tym, że każdy pisze w inny sposób, a przecież potem wszystko trzeba połączyć w rozdziały. A jeśli nie pogodzimy stylów, to książki po prostu nie będzie się dało czytać.
H. A. S: -
Jerker ma tendencję do pisania o niczym. Długie opisy to jego specjalność. Dlatego ogromnym wyzwaniem jest znalezienie wspólnego języka.
I wspólnego stylu.
J. E.: -
To prawda. Czasem musieliśmy analizować ten sam tekst dziesięć razy i dopiero po tych dziesięciu razach udawało się stworzyć coś sensownego.
H. A. S: -
Ustaliliśmy sobie pewne zasady. Czytaliśmy tekst na głos. Kiedy okazywało się, że muszę cofnąć się i przeczytać jeszcze raz, to wiedziałem, że to zdanie trzeba poprawić.

Zobaczcie galerię zdjęć autorów

Niejednokrotnie przyznawaliście się do tego, że macie także różne charaktery. Jak zatem udało Wam się osiągnąć kompromis we wspólnej pracy nad książką?
H. A. S: -
Nie tylko mamy różne charaktery, ale też żyjemy w różnych środowiskach, mamy zupełnie inne nawyki.
J. E.: -
Sytuacja wymagała od nas tego, żebyśmy stworzyli dla siebie jeszcze jeden umysł, który będzie godził zachcianki jednego i drugiego. Z pewnością pomagało nam też to, że jesteśmy po prostu przyjaciółmi. Przyjaźnimy się od ponad piętnastu lat, zatem udaje nam się wypracowywać kompromisy.
H. A. S: -
Oczywiście na początku to też było dla nas rodzajem eksperymentu.

To nie był Wasz pierwszy wspólny projekt. Jerker, jesteś producentem płyty Håkana. Czy ta poprzednia, muzyczna forma współpracy, wpłynęła w jakiś sposób na proces pisania książki?
J. E.: -
Dobrze nam się razem pracuje, możemy na siebie liczyć. Możemy nastawić budzik na godz. 5., gdy wszyscy inni będą spać, nie jest to dla nas problem.
H. A. S: -
Co więcej, mamy do siebie zaufanie. Jeżeli Jerker powie mi, że mój tekst jest okropny, muszę mu uwierzyć. A jednocześnie wiem, że nigdy nie powie mi czegoś, co mogłoby mnie zranić.
J. E.: -
Musimy być wobec siebie uczciwi.
Jedną z bohaterek powieści jest Alexandra Kowalska, która pochodzi z Polski, a dokładniej z Krakowa. To ukłon w stronę polskich czytelników?
J. E.: -
Właściwie trudno jest mi teraz przypomnieć sobie powody, dlaczego wybraliśmy właśnie Polskę jako rodzinny kraj Alexandry.
H. A. S: -
Może po prostu dlatego, że sporo podróżowaliśmy. Byliśmy m. in. w Krakowie i Katowicach.
J. E.: -
Byliśmy tam przy okazji trasy koncertowej elektropunkowego zespołu i love you baby! Håkana. Odwiedziliśmy wtedy kilka państw wschodniej i centralnej Europy.
H. A. S: -
Ale to nie jedyny polski akcent. W najnowszej książce - tej, która nie została jeszcze u was wydana - wspominamy nazwę Behemoth, znanego polskiego zespołu, który w Szwecji jest bardzo popularny. Tak właśnie nazwaliśmy kota głównego bohatera.
Lubicie wracać do Polski? Domyślam się, że każde spotkanie z czytelnikami jest ogromną przyjemnością.
H. A. S: -
Zdecydowanie, lubimy tu wracać. Ale za spotkaniami z czytelnikami nie przepadamy. Nie lubimy występować publicznie. To stresujące. Znacznie lepiej czujemy się podczas spotkań w małej grupie.
Na początku tak wielki sukces musiał być dla Was sporym zaskoczeniem. To przecież Wasz debiut, a powieść już została wydana w 37 krajach.
H. A. S: -
To prawda, ale zdawaliśmy sobie też sprawę z efektu końcowego. Wiedzieliśmy, że to naprawdę dobra książka.

J. E.: -
A potem się okazało, że ludzie chętnie ją kupują, a czytając - wręcz ją pochłaniają! Zaczynaliśmy, współpracując z niewielkim wydawnictwem. Minął rok, zanim książka zaczęła się sprzedawać.
A teraz Wasze nazwiska są tak znane jak nazwiska Camilli Läckberg czy wymienionego przez Was w książce Stiega Larssona.
H. A. S: -
Pamiętaj, że jest dwóch Stiegów Larssonów - jeden dobry, drugi zły (piszą o tym w "Obłędzie" - przyp. red.).
J. E.: -
Po książki tego złego też warto sięgnąć.
Zatem jak zmieniło się Wasze życie po wydaniu książki?
J. E.: -
Chyba tylko w ten sposób, że prawie każdą wolną chwilę poświęcamy na pisanie. Jeśli chodzi o mnie, nadal pracuję od 9.00 do 16.00, a potem siadam do pisania. Oczywiście, trzeba być bardzo zdyscyplinowanym. Czasem nam tej dyscypliny brakuje.
H. A. S.: -
Cieszę się, że nie chodzę spać głodny.
A Wasi ulubieni autorzy? Domyślam się, że na pewno Stieg Larsson, skoro piszecie o nim w swojej powieści.
**
H. A. S.: - Tak naprawdę nie czytamy zbyt wielu kryminałów.

Dlaczego zatem zdecydowaliście się napisać kryminał?
**
H. A. S.: - To był rodzaj terapii. Dopiero po ukończeniu powieści zorientowaliśmy się, że treść jest tak ciężka, że nie da się tego czytać. Zwykle kryminały pisze się w ten sposób, że policja znajduje ciało, a na końcu mamy się dowiedzieć, kto zabił. Środek zapełnia się treścią. W naszej powieści konwencja jest zgoła inna. Poza tym bądźmy szczerzy - czytelnicy uwielbiają kryminały. Czytanie o przemocy to dla nich rodzaj rozrywki. Moglibyśmy oczywiście spróbować z poezją, ale przypuszczam, że mielibyśmy wówczas może 50 czytelników, i to w porywach.
Wspominaliście już kilkukrotnie, że pisanie to dla Was rodzaj terapii. Czy okazała się ona skuteczna?
**
H. A. S.: - O tak, zdecydowanie!

J. E.: -
Kiedy zaczynaliśmy, obaj mieliśmy depresję. To były dla nas ciężkie czasy.
**H. A. S.: - Ta trylogia daje psychologom możliwość popisania się wiedzą. Zauważ, że pierwsza część pełna jest złości, druga ma bardziej analityczny charakter, natomiast trzecia to katharsis - nadchodzi rozwiązanie.
Fani będą z niecierpliwością czekać na kolejną powieść duetu Erik Axl Sund. Nie mogę nie zapytać więc o Wasze plany.
**
H. A. S.: - W Szwecji nasza kolejna książka już się ukazała.
J.E.: -
Nosi tytuł "Glass Bodies" w tłumaczeniu na język angielski ("Szklane ciała" - przyp. red.). To z kolei książka o fali samobójstw.
**
H. A. S.: - Przypuszczamy, że w Polsce powieść ukaże się znów nakładem wydawnictwa Sonia Draga (premiera planowana jest na jesień 2015, ale polski tytuł nie jest jeszcze znany - przyp. red.).
Rozmawiała
Kinga Czernichowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto