Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duch sportu w Garbarni Kraków

Redakcja
W sobotę, 16 października, w ramach Małopolskiej Ligi Trampkarzy rozegrano w Tarnowie dwa mecze pomiędzy Unią Tarnów i Garbarnią Kraków.

W pierwszym trampkarze starsi Garbarni wysoko pokonali swoich rówieśników z Mościc 4:1. W drugim, rozgrywanym w kategorii trampkarzy młodszych, zarówno jednej, jak i drugiej drużynie punkty były niezwykle potrzebne, bowiem sytuacja w tabeli zarówno młodych piłkarzy Unii, jak i Garbarni nie była wesoła. W tym sezonie po raz pierwszy w Małopolskiej Lidze Trampkarzy Młodszych drużyny grają na swoje konto, to znaczy są zagrożone spadkiem z Małopolskiej Ligi (dotychczas awanse i spadki uzależnione były od wyników w kategorii trampkarzy starszych).

Faworytem spotkania byli gospodarze, bowiem młodszy rocznik trampkarzy Garbarni przeżył przed sezonem pewne zawirowania związane ze zmianą trenera i sposobem prowadzenia tej drużyny. Ale jak to w sporcie bywa, faworyci pozostają nimi często na papierze, i tak też było tym razem. Młodzi zawodnicy Garbarni postarali się o wielką niespodziankę - w klubie z Rydlówki mówiło się nawet o sensacji - i wygrali swój mecz 2:1. Dzięki ambicji, determinacji i niesamowitej walce trampkarze młodsi Garbarni tym zwycięstwem zbliżyli się do rywali na dystans jednego punktu, nie pozwalając "Jaskółkom" odskoczyć od strefy spadkowej.

Wtedy jednak zaczęło się wyszukiwanie przez sztab szkoleniowy i rodziców zawodników Unii sposobów, jak odwrócić losy meczu już po jego zakończeniu. Postanowili poddawać w wątpliwość zgodność danych personalnych najwyższych zawodników Garbarni, uzasadniając swoje zastrzeżenia podejrzeniami o wstawienie do składu Garbarni piłkarzy ze starszego rocznika.

Najpierw zastrzeżenia co do prawdziwości wieku wzbudził u nich Bartek Prochownik. Po sprawdzeniu karty zawodnika i legitymacji szkolnej okazało się, że wszystko jest w porządku. Ale mało tego, następnym zawodnikiem poddanym kontroli na wniosek tarnowian był Szymon Porębski. Lecz i u niego także wszystko się zgadzało.

Tarnowianie nie dawali jednak za wygraną i zgłosili sędziemu kolejne zastrzeżenia co do tożsamości Kamila Dziedzica. I tu - masz babo placek! - zawodnik nie miał przy sobie legitymacji szkolnej, którą zgubił. To było ostatnią deską ratunku dla tarnowian - podważyć tożsamość piłkarza. Nic to, że przecież kartę zawodnika ze zdjęciem wydał Małopolski Związek Piłki Nożnej, i nie budziła ona zastrzeżeń nawet u arbitra spotkania, który notabene jest także z Tarnowa. Ale za to wzbudziła zastrzeżenia kierownika drużyny Unii, który posunął się nawet do zarzutu, że karta mogła być podrobiona!

Po rozmowie telefonicznej z rodzicami młodego piłkarza Garbarni, mama Kamila Dziedzica zaproponowała przesłanie faksem kserokopii paszportu piłkarza, jednak przedstawiciele Unii nie mieli możliwości odebrania faksu w sobotę, gdyż sekretariat klubu był nieczynny. Sędzia główny tego spotkania wpisał do załącznika uwagi sztabu Unii, ale także swoje spostrzeżenie, że karta zawodnicza Kamila Dziedzica nie budzi dla niego zastrzeżeń.

Drużyna Garbarni wyjechała z Tarnowa szczęśliwa ze zwycięstwa, ale jednak z poczuciem niesmaku zaistniałą po meczu sytuacją. Po konsultacjach telefonicznych z osobami interpretującymi przepisy wydawało się, że sprawa powinna się zakończyć okazaniem dokumentu tożsamości (na przykład wspomnianego paszportu) piłkarza w MZPN.

Tymczasem jednak okazało się, że Unia Tarnów domaga się walkoweru za udział w grze nieuprawnionego zawodnika!

Mam nadzieję, że Wydział Gier MZPN, rozpatrując te sprawę, oddali żądanie i utrzyma wynik z boiska w mocy. Argumentów za takim rozwiązaniem jest kilka:

  • po pierwsze, Kamil Dziedzic to Kamil Dziedzic. Jego karta zawodnicza jest prawdziwa, a rok urodzenia predysponuje go do gry właśnie w drużynie trampkarzy młodszych. Nie jest winą Kamila, że swoim wzrostem znacznie góruje nad rówieśnikami. Kamil wystąpił we wszystkich spotkaniach tego sezonu w tej drużynie, co jest udokumentowane na (świetnych skądinąd) zdjęciach Grzegorza Bonicha;
  • po drugie, jeśli piłkarz zapomniał dokumentu, w tym wypadku zagubionego, sprawa powinna się zakończyć okazaniem innego dokumentu przed Wydziałem Dyscypliny i ewentualnie napomnieniem, aby takie niedopatrzenie nie miało w przyszłości miejsca;
  • po trzecie, Kamil Dziedzic nie jest zawodnikiem nieuprawnionym; jest uprawniony przez MZPN na podstawie aktualnej karty zawodnika, ze zdjęciem. Nie miał przy sobie tylko innego dokumentu tożsamości, zresztą nie z własnej winy (nikt celowo nie gubi legitymacji);
  • po czwarte: duch sportu. Jak wytłumaczyć tym dzieciakom, że wygrana, którą odnieśli tocząc zacięty bój na boisku, może się zamienić w porażkę za sprawą zakulisowych działań dorosłych, powodowanych tylko tym że to nie ich dzieci wygrały to spotkanie?;
  • po piąte, że gdyby zawody wygrali trampkarze Unii, to sztab szkoleniowy "Jaskółek" zapewne żadnych wątpliwości by nie zgłaszał.

Czasami trzeba po prostu umieć przegrać…



Informator MM:Teatry | Policja | Noclegi | Kościoły | Rozkład MPK | Wyniki Lotto |
Baseny i kąpieliska | Hot spoty | Plan miasta
| Kina w Krakowie | Pogoda w Krakowie
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto