MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Drzemały, grały...

Wojciech Batko
Amerykanka Kara Braxton w debiucie zdobyła 13 punktów i popisała się w końcówce efektowną "czapą"   	fot. Jacek Kozioł
Amerykanka Kara Braxton w debiucie zdobyła 13 punktów i popisała się w końcówce efektowną "czapą" fot. Jacek Kozioł
Wisła Can-Pack Kraków 69 - AZS PWSZ Gorzów 66 (7:21, 23:10, 30:11, 9:24) WISŁA: DeForge 17 (2x3), Skerovic 13 (3x3), Kress 5 (1x3), Perovanovic 4, Czepiec 1 oraz Braxton 13, Krawiec 12 (1x3), Radwan i Trafimava po ...

Wisła Can-Pack Kraków 69 - AZS PWSZ Gorzów 66
(7:21, 23:10, 30:11, 9:24)
WISŁA: DeForge 17 (2x3), Skerovic 13 (3x3), Kress 5 (1x3), Perovanovic 4, Czepiec 1 oraz Braxton 13, Krawiec 12 (1x3), Radwan i Trafimava po 2, Gburczyk.
AZS: Szott 24, Żurowska 12, Karpińska 10 (2x3), Kozdroń 5 (1x3), Czubak 3 (1x3) oraz Kaszewska 7, Żyłczyńska 3, Czarnecka 2, Zalesiak.
Sędziowali: M. Ćmikiewicz z Wrocławia i J. Calik z Krakowa. Widzów ok. 400.
O godz. 18, kiedy rozpoczął się mecz, krakowianki najwyraźniej jeszcze drzemały lub myślami były daleko od parkietu. Dość powiedzieć, że przegrywały już 0:11, pierwszy punkt w spotkaniu zdobyły w 6 min (wolny Braxton), a pierwsze punkty z gry w 8 min (Krawiec na 3:14). Na trybunach byli już tacy, którzy zastanawiali się czy wiślaczki w pierwszej kwarcie trafią piłką do kosza...
Widać jednak te 10 minut potrzebne było gospodyniom na rozgrzanie się, albowiem w kolejnych dwóch kwartach dyktowały już warunki. Szczególnie mogła się podobać Krawiec, aktywna i skuteczna zarówno w obronie jak i w szeroko rozumianej ofensywie. Tym samym druga kwarta poświęcona została na dogonienie punktowe "akademiczek", trzecia zaś na wypracowanbie sobire dużej przewagi punktowej.
Pierwsze prowadzenie w meczu uzyskały krakowianki w 21 min (32:31 po rzucie Braxton), przez kolejne 5 minut rzuciły dalszych 14 "oczek", przy zerowym dorobku rywalek. Wreszcie w 29 min było 60:39 i wolno było przypuszczać, że ostatnia kwarta upłynie szybko i w miłej atmosferze.
Kto jednak zrozumie kobiety... W 34 i 35 min, jeszcze przy wysokim (14?15 punktowym) prowadzeniu, za 5 przewinień "spadły" Skerovic oraz Perovanovic i w szeregi wiślaczek wkradł się niezrozumiały bałagan. A nie mające nic do stracenia gorzowianki uwierzyły w swoją szansę sprawienia niespodzianki. Wiśle nic już nie wychodziło, AZS zaś spokojnie punktował i na 95 sekund przed ostatnią syreną gospodynie prowadziły tylko 66:64. Dodatkowo gorzowianki zdobyły piłkę. Wtedy jednak Braxton "zaczapowała" przeciwniczkę, Czepiec poprawiła jednym wolnym i było 67:64. Ale znowu akcja AZS i na niespełna 2 sekundy przed końcem gry przewaga stopniała do jednego punktu (67:66).
Co mógł zrobić wtedy AZS? Tylko popełnić faul. Tak się też stało, ale DeForge (w sumie udany występ po zaledwie dwóch treningach z drużyną) wytrzymała ciśnienie, trafiła dwa rzuty wolne i można było zaksięgować pierwsze ligowe punkty. Po meczu tyleż interesującym, co obfitującym w przestoje jakie - mogłoby się wydawać - nie powinny się zdarzać na szczeblu ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto