Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Drony, wesoły autobus i… żyto – to lubił trener Czesław Michniewicz

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Czesław Michniewicz pracował w Bruk-Becie Termalice w sezonie 2016/2017
Czesław Michniewicz pracował w Bruk-Becie Termalice w sezonie 2016/2017 Michał Gąciarz
Czesław Michniewicz został wybrany nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. Szkoleniowiec pracował w wielu klubach, także z piłkarzami, którzy grali w małopolskich zespołach: Cracovii i Bruk-Becie Termalice. Opowiadają o niekonwencjonalnych metodach treningowych.

Perfekcjonista Michniewicz

Z Krzysztofem Pilarzem, byłym golkiperem Cracovii, spotkał się w Bruk-Becie Termalice Nieciecza w sezonie 2016/2017.
- Z trenerem pracowaliśmy całą pierwszą rundę sezonu i kawałek drugiej (rozstał się z zespołem 22 marca 2017 – przyp.), udało się nam dostać do pierwszej ósemki, choć skazywano nas na walkę o utrzymanie, a po I rundzie byliśmy na 3. miejscu, zrobiliśmy więc bardzo dużo - opowiada bramkarz. - Dał się zapamiętać z perfekcyjnego przygotowania do meczu „pod przeciwnika”. Bardzo fajnie, szczegółowo robił analizy. Niektóre odprawy były długie, nawet bardzo. Czasem mocno nużące, ale pomagały.

Michniewicz był prekursorem wprowadzania dronów do treningów.
- Zajęcia były nagrywane – mówi Pilarz. - Nie można było się „schować”, bo wszystko było widoczne, jak na dłoni, jak kto się porusza. Pierwszy raz w karierze spotkałem się z taką metodą. Czy nam to pomagało? Mieliśmy więcej informacji, trener miał lepszy ogląd zespołu, widział, kto rozumie jego taktykę. Gra defensywna zawsze zajmowała kluczowe miejsce w jego taktyce. Ale traciliśmy mało bramek, więc widać, że była skuteczna.

"Syn" trenera

Michał Goliński, zanim trafił do Cracovii, był piłkarzem Michniewicza w Lechu Poznań. W 2004 r. zdobył Puchar i Superpuchar Polski. Potem spotkali się w Zagłębiu Lubin.
- Zawsze mówiono, że jestem „synem” trenera Michniewicza – śmieje się Goliński. - Mieliśmy świetny kontakt, a ja starałem się odpłacić dobrą grą. Za jego kadencji miałem najlepszą formę w karierze. Sprowadził mnie do Lecha z powrotem, bo byłem wtedy na wypożyczeniu w Widzewie. Koledzy nie byli zazdrośni, wiedzieli, że mamy świetny kontakt i tyle. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, nasi synowie chodzili do jednego przedszkola. Kontakt mamy do dziś, coś sobie napiszemy w mediach społecznościowych. To, że trener mnie lubił nie oznaczało, że ja mogłem więcej niż inni. Miał twardą rękę, nikogo nie faworyzował. Dla mnie to mistrz motywacji. Umiał dotrzeć do każdego piłkarza. W Lechu wtedy było bardzo ciężko pod względem finansowym, a on wprowadził nowego ducha. Zdobyliśmy trofea. Robił atmosferę, na odprawach puszczał nam np. muzykę z filmów, jak przed finałem PP z „Gladiatora”. Bardzo przeżywał każdy mecz, to w Lechu zaczynał przygodę trenerską. Wprowadzał nowatorskie metody, analizy meczów na laptopach itp., widać było, że interesował się nowymi technologiami. A gdy było źle potrafił nam zrobić dokuczliwy trening – np. po przegranych meczach staliśmy godzinę na boisku w deszczu i wietrze i przesuwaliśmy się od palika, do palika.

W Niecieczy pracował z Michniewiczem inny były zawodnik „Pasów”, Dawid Nowak.
- Byłem akurat po przerwie spowodowanej zawieszeniem i trener dał mi szansę powrotu do futbolu, za co jestem mu wdzięczny – opowiada Nowak. - Zawsze był perfekcyjnie przygotowany, zajęcia były na wysokim poziomie. Jeśli chodzi o odprawy, to szczególnie po przegranych meczach były długie. Za dużo trenerowi nie pomogłem, bo dochodziłem do formy i dopiero w końcówce sezonu więcej grałem. Nowatorskie było to, z czym się wcześniej nie spotkałem, że mieliśmy dokładne analizy przeciwnika – dostawaliśmy od trenera tablety z rozpracowaniem konkretnego rywala. Ponieważ byłem napastnikiem, dostałem filmy dotyczące gry środkowych obrońców przeciwnika. Świetnie to było zrobione, widać było każdy element. Z kolei obrońcy dostawali tablety z grą napastników. W innych klubach były raczej grupowe analizy, a tu każdy miał osobną. Drony spotkałem też pierwszy raz. Nie była to sztuka dla sztuki, ale konkretna pomoc dla nas.

Biegnij w żyto!

Michniewicz to ktoś pomiędzy przyjacielem piłkarzy, a srogim nauczycielem.
- Miałem dobre relacje z trenerem, znaliśmy się wcześniej, bo kiedyś chciał mnie sprowadzić już do Zagłębia Lubin – wspomina Nowak. - Dostałem szansę, nie mogę więc powiedzieć złego słowa, ale nie wiem, jak to by było w dłuższej współpracy. W sytuacjach kryzysowych widać było, że ma silny charakter, potrafił krzyknąć, to normalna sprawa. Radził sobie z „szatnią”.
- Jako przyjaciela piłkarzy miło się go słuchało – nie ukrywa Pilarz. - Potrafił być też wymagający, ale potrafił się też rozluźnić, pożartować. Wszystko zależało od sytuacji. Potrafił się uśmiechnąć, ale też uderzyć pięścią w stół, jak było słabo.
- Jest mistrzem żartów – podkreśla Goliński. - Wracam do takiej sytuacji – mieliśmy trening taktyczny i David Topolski w pewnym momencie stanął na boisku i krzyknął do trenera, że nie wie, gdzie ma biec. A trener tak popatrzył na wszystkich i odparł: - „Jak nie wiesz, gdzie masz biec, to... biegnij w żyto!” Bo naokoło były pola… Potrafił rzucać kawałami, po wygranych meczach śpiewał w autokarze. Po zdobyciu PP wracaliśmy z Warszawy i na każdej stacji benzynowej zatrzymywaliśmy się, cieszyliśmy się z kibicami pozwolił nam na wiele wypić piwko itp. Następnego dnia mieliśmy rozruch, nie było taryfy ulgowej.

Co było, to było...

Wybór Michniewicza na stanowisko selekcjonera wzbudził kontrowersje. Wyciąga się sprawy z przeszłości i te już słynne 711 połączeń telefonicznych z „Fryzjerem”, szefem piłkarskiej mafii.
- Czy jest to dobry wybór? To się dopiero okaże – twierdzi Pilarz. - Czytam dobre i złe oceny trenera, aczkolwiek trzeba mu dać szansę. Wszyscy chcemy, by reprezentacja awansowała na MŚ.
- Kibicuję trenerowi, bo chciałbym zobaczyć Polskę w Katarze, kto by nie został wybrany, będę mu kibicował – kwituje Nowak.
- Nie da się ukryć, że znajomość z „Fryzjerem” będzie się za trenerem ciągnęła do końca życia, będzie mu to wypominane – analizuje Goliński. - Ale patrzę tak – trzeba dać mu szansę. To było za moich czasów w Lechu, byłem młodych chłopakiem i nic o tym nie wiedziałem, żyłem tym, by grać w każdym meczu. Te wydarzenia były dawno, co było – minęło, co się stało, to się nie odstanie. Trzeba wspierać trenera, by wygrał baraże, dajmy mu pracować w spokoju. Wysłałem mu gratulacje. Potrzebny jest mu spokój.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Drony, wesoły autobus i… żyto – to lubił trener Czesław Michniewicz - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto