Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dramat w szpitalu Narutowicza. Dlaczego młoda matka chciała umrzeć?

Katarzyna Janiszewska
29-letnia kobieta  wyskoczyła z okna Szpitala Narutowicza. Z otwartym złamaniem nogi, pękniętą  miednicą i obrażeniami głowy ponownie  trafiła do placówki. Życiu  pacjentki już  nic nie zagraża
29-letnia kobieta wyskoczyła z okna Szpitala Narutowicza. Z otwartym złamaniem nogi, pękniętą miednicą i obrażeniami głowy ponownie trafiła do placówki. Życiu pacjentki już nic nie zagraża Andrzej Banaś
Młoda mama najpierw próbowała podciąć sobie żyły, a za chwilę wyskoczyła z okna szpitala. Lekarze mówią o depresji poporodowej. Nic nie zapowiadało tragedii.

Ani rodzina, ani lekarze nie zauważyli niepokojących sygnałów. Wszyscy zadają sobie teraz pytanie, dlaczego młoda kobieta, która dwa dni wcześniej została mamą i miała wszystkie powody, by być szczęśliwa, próbowała odebrać sobie życie?

Poraniła nadgarstki i skoczyła
Sobota, godz. 5.30. Krakowski szpital im. Gabriela Narutowicza. 29-letnia Dorota z niewielkiej wioski pod Alwernią dzień wcześniej urodziła. To jej pierwszy poród, dziecko przyszło na świat siłami natury, zdrowe, wszystko było w jak najlepszym porządku.

Wczesnym rankiem tzw. pomieszczenie laktacyjne (do karmienia i odciągania pokarmu) było jeszcze puste. Nikt nie widział tego, co miało się za chwilę wydarzyć. Okno niewielkiego pokoiku wychodzi na daszek nad budynkiem. Dorota otworzyła okno, przełożyła nogę przez parapet i stanęła na dachu. Może chwilę się wahała, a może od razu, bez namysłu zeskoczyła w dół? Wcześniej nożem poraniła sobie nadgarstki.

Niespodziewany dramat

Upadek z ośmiu metrów (I piętro) skończył się otwartym złamaniem nogi, pęknięciem miednicy i obrażeniami głowy. Kobieta natychmiast trafiła na stół operacyjny, konieczny był zabieg chirurgiczny. W tej chwili jej stan jest ciężki, ale życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Przebywa na oddziale intensywnej terapii.

- Nic nie wskazywało na to, by coś takiego miało się wydarzyć - zaznacza Renata Godyń-Swędzioł, dyrektorka szpitala im. Narutowicza. - Nie było żadnych niepokojących objawów, które mogłyby nas zaalarmować. Pacjentka po porodzie normalnie zajmowała się dzieckiem. Rodzina też nie zgłaszała wcześniej problemów - opowiada.

To dla mnie trauma
Mąż pani Doroty całe dnie spędza w szpitalu. Czas dzieli między oddział położniczo-ginekologiczny, gdzie leży jego dziecko i oddział intensywnej terapii, na którym do zdrowia dochodzi żona. Troskliwie opiekuje się obojgiem. - Nic pani nie powiem, bo nie mam pojęcia, co się stało - wzdycha. - To dla mnie ogromna trauma. Na razie poczekajmy, czy wszystko będzie dobrze, może wtedy... - urywa.

Zdaniem lekarzy najbardziej prawdopodobna w tym przypadku jest depresja poporodowa. Choroba może trwać od kilku miesięcy do roku, cierpi na nią 5-25 proc. kobiet w połogu. Może dotknąć każdą. Na jej wystąpienie nie mają wpływu ani status społeczny, ani liczba poprzednich porodów.

Depresji nie da się przewidzieć. Ale widać smutek

Rozmawiamy z dr Ewą Kramarz, psychiatrą


Młoda kobieta dzień po urodzeniu dziecka próbowała popełnić samobójstwo.

To prawodpodobnie depresja poporodowa. Zdarza się u wielu kobiet. W łagodnej postaci objawia się zmiennością nastrojów, matka może czuć się bezradna, mieć lęki, że nie poradzi sobie z wychowaniem dziecka, wydaje jej się, że nie kocha dziecka, że niepotrzebnie przyszło na świat. W skrajnych wypadkach zdarzają się urojenia.

Rodzina, lekarze nie zauważyli żadnych niepokojących objawów
Zawsze są objawy, kobieta jest smutna, przygaszona, nie interesuje się dzieckiem, nie cieszy jego widokiem. Ale może być i tak, że poród uaktywnił chrobę psychiczną - schizofrenię. Często zaczyna się ona paragnomenem, czyli niespodziewanym, okrutnym czynem. Chory słyszy głosy w głowie, które nakazują mu coś zrobić.

Można było temu zapobiec?
Nikt nie może depresji przewidzieć ani się przed nią ustrzec. Dlatego jest tak niebezpieczna. Może spotkać każdego, bez względu na wiek, status społeczny.

Napisz:
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto