Nie było klimatyzacji, pominięto armię ochroniarzy, przyszło za dużo ludzi, a scena wydzielona była symbolicznie. Szaleństwo czy nieodciągnięcie? Po prostu wymarzony klimat!
Muzycy Cool Kids of Death zagrali utwory z najnowszej płyty "Afterparty" i wcześniejszych, równie energetycznych. Zahipnotyzowany wokalista, Krzysztof Ostrowski rzucał się na widzów, a pozostali członkowie zespołu oddali się zaraźliwemu transowi. Publiczność wykrzykiwała generacyjne teksty a ostatni utwór przerwał dziewięćdziesięcio minutowe rytuały. Coś jeszcze?
Na twarzach fanów rysował się podziw i fascynacja. Wszyscy ci, którzy odwiedzili klub z ciekawości i nie należą "do środowiska", nie mogli dojść do siebie i zapewne klną teraz przeraźliwie.
Występ CKOD był kolejnym, który dowiódł, że forma polskiej muzyki wcale nie kuleje i możemy współtworzyć scenę, która wyzbyta jest kiczu i zależności. Piszę to po raz kolejny w tym miesiącu, a więc może mit o słabej polskiej jakości już zmierza ku obaleniu?
Walcz o nagrody w konkursie Żywe Miasto!
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?