Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Deliryk, czyli tajemniczy chłopak, który gra w tramwajach na gitarze

Łukasz Gazur
Zamiast opowieści wigilijnej. Czyli rzecz o muzyce tramwajowej. Postanowił rozweselać krakowian wracających z pracy. Dlatego wpada do tramwaju i zaczyna grać na gitarze swoje kompozycje. A ludzie nagle zaczynają inaczej patrzeć na świat. To Michał Deliryk Koncewicz.

Godz. 17.32. Michał „Deliryk” Koncewicz wsiada do tramwaju linii 52. I zaczyna grać na gitarze „Nową wesołą nowinę”. „Na ulicy tłum/ wrzask, poklask i zabawa/ dzisiaj każdy tu/ mówi o swoich prawach/ to jest koniec wojen/ koniec ciemiężenia/ historyczny moment/ człowiek wychodzi z cienia/ dziś w telewizji/ mówili że Bóg umarł/ cały ten świat to jego wielka trumna”... Ludzie reagują różnie. Jedni udają, że właściwie nic się nie dzieje. Wciąż wpatrują się w Kraków za szybą w tramwaju. Inni przysłuchują się z ciekawością, uśmiechając się.

Jeszcze inni wyciągają telefony komórkowe i zaczynają nagrywać to „krakowskie kuriozum”. Wielu już go zna. Trafili na niego w tramwaju albo na portalach społecznościowych w internecie, gdzie występy Deliryka śledzą już tysiące użytkowników. A on codziennie, mniej więcej o tej samej porze, pojawia się w środkach komunikacji, by dzięki dźwiękom gitary zmieniać świat.

Powoli staje się jednym z rozpoznawalnych miejskich wariatów, ludzi-ciekawostek, z których zawsze słynął Kraków - jak Biała Dama, kazimierski Mikołaj albo słynny rymujący Rozdawacz Kwiatów.

- Te porównania bardzo mnie cieszą - uśmiecha się Michał. - Kraków zawsze słynął z takich postaci. Takich pozytywnych wariatów. Byli jednym z powodów, które przesądzały o wyjątkowości miasta - dodaje.

Wpisał się już w pejzaż podwawelski. Ba, Kraków utrwalił nawet w jednym ze swoich tatuaży. - Nie ukrywam, że jestem do tego miasta przywiązany. Tu się urodziłem, mieszkałem przez lata na ul. Dietla - mówi.

I właśnie z tego przywiązania do miasta postanowił zrobić coś dla jego mieszkańców. Tak zrodził się pomysł projektu Deliryk. Czyli granie w tramwajach. Wcześniej, przez kilka lat, grał w zespole rockowym. Zjeździł z nim całą Polskę. Teraz salą koncertową stały się dla niego wagony tramwajów. - Zauważyłem, że ludzie wracający z pracy są smutni, zapatrzeni w smartfony, zblazowani, jacyś nieobecni. Widziałem, jak siedzą w tramwajach i uznałem, że jest to miejsce jak teatr. Przestrzeń na występy - tłumaczy.

Gra za darmo. Zdarza mu się co prawda prosić o drobne, ale tylko dlatego, że czasem gubi gdzieś piórko do gry na gitarze. - Proszę o nie tylko na czas gry i zawsze zapewniam, że oddam. Często muszę wręcz odrzucać propozycje pieniędzy i mówić, że nie robię tego w celach zarobkowych - mówi.

Gra za darmo, bo chce dzielić się miłością do muzyki bezinteresownie. Chce dawać ludziom takie katharsis instant - jak sam mówi. Czyli takie oczyszczenia na miarę naszych czasów. Zabieganym ludziom, którym w turbopośpiechu brak czasu na wszystko, daje odrobinę wytchnienia w ich codziennym kołowrotku zdarzeń. - Jestem jak muzyczny terrorysta, który burzy ten pozorny spokój - śmieje się Michał.

Znajomi nawet jeśli się dziwią codziennym występom Deliryka o tej samej porze w którymś z krakowskich tramwajów, to już przywykli. - Wiedzą, że któż by mógł wpaść na taki pomysł, jak nie ja. Chyba nikogo to nie zaskakuje - tłumaczy.

Dziś ten projekt łączy pokolenia. Zachwyca się nim babcia Michała, ale także syn sąsiada, który wraz z kolegami polują nawet na Deliryka w tramwajach. - Ostatnio sąsiad mi opowiadał nawet, że pojawiła się u niego starsza Pani, która powiedziała, że tak się zasłuchała, że aż przegapiła swój przystanek - śmieje się.

Najlepszy na koncert okazuje się pełny tramwaj. W każdym razie jeden z najlepszych występów w takim się zdarzył. Dla pustego jeszcze nie zagrał. - Ale to też byłoby ciekawe. Przede wszystkim jak sam bym się poczuł - mówi.

Zdarzyło mu się też zagrać np. w sklepie, ponieważ akurat pojawił się ktoś, kto chciał go posłuchać.

Na początku koncepcja była taka, że gra przez miesiąc jeden utwór. Ale życie zweryfikowało plan: gdy stał się popularny w internecie, na portalach społecznościowych, musiał zacząć bardziej urozmaicać repertuar, żeby słuchacze się nie znudzili. - Nie zakładałem, że projekt stanie się taki popularny poza tramwajami, w internecie. To sprawiło, że musiałem zacząć zmieniać piosenki, bo wiadomo, że ludzie szybko się nudzą, jeśli codziennie obserwują moje występy - tłumaczy Michał Deliryk Koncewicz.

Najchętniej jeździ tramwajem 52. Bo ten nie dość, że kursuje najczęściej, to jeszcze przejeżdża obok jego mieszkania. Najmniej chętniej - tramwajem nr 2. Trudno mu jednoznacznie powiedzieć dlaczego. Może powodem jest to, że to tramwaj jak linia życia, wyznaczoną między dwoma krańcowymi przystankami. - Zaczynałem na Salwatorze, gdzie chodził do Liceum Plastycznego, a skończę na cmentarzu - mówi.

Gościnnie gra też w autobusach. - Ludzie są tam bliżej, jest cieplejsza atmosfera. Wiem, jak to brzmi i pewnie jestem jedyną osobą, która sprawdza pod tym względem komunikację miejską, ale tak jest. Odkąd pierwszy raz zagrałem w autobusie, coraz chętniej pojawiam się tam na występach gościnnych - tłumaczy Michał.

Dziś Michał jest studentem krakowskiej ASP, na kierunku intermedia. Nawet jest stypendystą ministra kultury za swoje osiągnięcia. A wiosną (najpóźniej - jesienią) pojawi się płyta z jego autorskimi kompozycjami, których krakowianie mogli już wysłuchać w tramwaju.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Ile kosztują święta na wyjeździe?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Deliryk, czyli tajemniczy chłopak, który gra w tramwajach na gitarze - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto