Cracovia wraca z nową filozofią i ponad 20 milionami w budżecie
Podoba się Panu utrzymana w westernowym klimacie reklamówka zachęcająca do przychodzenia na mecze Cracovii? Piłkarze i trener Wojciech Stawowy w kowbojskich kapeluszach "wracają na saloony".
Mniejsza o mnie, najważniejsze, że podoba się kibicom.
Odczytać można ją tak, że teraz wszystkich w tym ekstraklasowym saloonie rozstrzelacie.
[śmiech] Aż takim optymistą nie jestem.
Ale będziecie stać bliżej baru czy znowu obok drzwi wyjściowych?
Ja jestem dobrej myśli. Wierzę, że zespół będzie grał dobrze. Ale, jak to powiedział klasyk, piłka jest okrągła, a bramki są dwie. Czyli raz może być lepiej, raz gorzej. Zobaczymy.
Cracovia wraca do ekstraklasy lepsza?
To będzie zależeć od piłkarzy i od trenera. Jako szef klubu nigdy nie uciekam od odpowiedzialności, ale trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że teraz wszystko jest w rękach i nogach zawodników. Atmosferę stworzyliśmy dobrą. Zrobiliśmy na razie cztery transfery [Dawid Nowak, Marcin Kuś, Tomasz Wełna, Bartosz Żurek - red.], staramy się ściągnąć jeszcze doświadczonego stopera. Musimy mieć jednak pewność, że zatrudniamy kogoś, kto będzie znaczącym wzmocnieniem.
Ma Pan poczucie, że ten rok kwarantanny w pierwszej lidze został dobrze przepracowany? Jesteście mocniejsi, mądrzejsi o doświadczenia poprzednich sezonów?
Hm, wydaje mi się, że drużyna jest lepsza, bardziej zwarta. Nie ma w niej ludzi przypadkowych, każdy zawodnik jest potrzebny i to czuje. Ponadto chcemy się rozwijać, ściągać nowych piłkarzy na dziś i na jutro. Takich, którzy dadzą drużynie jeszcze większą wartość i którzy będą pasować do nas - do zespołu i klubu - mentalnie.
Czyli jakich?
Mam na myśli o zawodników, którzy potraktują Cracovię jak klub, który chce im pomóc. W przypadku starszych zawodników odbudować się, a w przypadku młodszych - zrobić karierę. Taka jest idea. I chyba jesteśmy na dobrej ścieżce. Mam nadzieję, że to zatrybi już w tym sezonie i będzie to widać w wynikach oraz ładnej grze.
Zapowiadał Pan, że teraz transfery w Cracovii będą owocem pomysłów i dyskusji kilku osób. Koncepcja została wprowadzona w życie, a Pan przy każdym nazwisku przybijał ostatnią pieczęć?
Tak. Wszystkie nazwiska były mocno dyskutowane w klubie. Kandydatów do gry u nas było kilkunastu, może nawet kilkudziesięciu, a tych czterech pozyskanych to efekt naszej selekcji. Dodam, że selekcji prowadzonej też z myślą o przyszłości, bo tak trzeba traktować transfery młodych Wełny i Żurka. Bardzo nam się spodobali podczas testów. No i oczywiście nadal rozglądamy się na rynku.
Piłkarze spuszczają teraz finansowo z tonu czy nadal trzeba przepłacać?
Negocjacje bywają trudne. Normą stało się, że zawodnik, który ma kartę na ręku, chce dostać pieniądze za sam podpis na kontrakcie. Z reguły dużą okrągłą sumę. My się na to, ogólnie rzecz biorąc, nie zgadzamy, a menedżerowie próbują wydębić od nas te pieniądze. Z nimi cały czas są przepychanki, bo żądają też dla siebie prowizji, a ja nie bardzo rozumiem, za co. Nie wykonali przecież żadnej pracy, nie jeździli w naszym imieniu szukać i namawiać zawodników. To my nawiązujemy kontakt z piłkarzem, a za podpisanie kontraktu menedżer chce dla siebie na przykład sto tysięcy złotych. Nie rozumiem tego.
Głośno było ostatnio o prezesie Podbeskidzia Wojciechu Boreckim, który w trakcie rozmów o nowym kontrakcie dla Roberta Demjana, wyrzucił z gabinetu jego menedżerów. Poszło właśnie o prowizję.
Myśmy się już przyzwyczaili do ich pazerności i tupetu, więc ich nie wyrzucamy, natomiast ja wcale nie dziwię się takiemu odruchowi.
Rozmawiał Przemysław Franczak
Więcej przeczytacie: TUTAJ
Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?