Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Michal Pesković: Miałem już w życiu gorsze chwile, gdy nikt mi nie płacił

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Michal Pesković (Cracovia)
Michal Pesković (Cracovia) Andrzej Banaś
Michal Pesković, bramkarz Cracovii wie, jak ciężkie wyzwania czekają jego zespół po powrocie do rozgrywek.

Na początek gratulacje z okazji powiększenia się rodziny!

Dziękuję bardzo, urodził nam się syn Szymon, zdrowo rośnie. To nasz drugi syn, starszy - Filip, który ma dwa lata też się urodził w Krakowie.

Na nudę pan więc nie narzeka…

No nie, dzień mam wypełniony. Mam więcej czasu, mogę pomóc żonie i nacieszyć się synami. Były treningi, wyjazdy na mecze, mało czasu. Teraz mam spojrzenie na to co się dzieje, przez cały dzień.

Na razie macie przede wszystkim domowe treningi, ale można już też wychodzić z domu.

Tak, mamy co drugi dzień bieganie, oczywiście każdy we własnym zakresie, w lesie, parkach.

Bramkarz ma gorzej, czy lepiej niż reszta drużyny jeśli chodzi o treningi?

Myślę, że porównywalnie. Zawodnicy nie „czują” piłki, ja również, więc można powiedzieć, że jest to samo. Choć może oni mają gorzej, bo ja nie muszę tak gonić, a oni muszą mieć większą parę w płucach.

To czucie piłki wróci dopiero wtedy, gdy zaczniecie treningi na boisku.

Tak, tego się nie da wyćwiczyć w domu. Trzeba poczekać i być przygotowanym na to, by wreszcie spędzać jak najwięcej minut w bramce. Wiele czasu na przygotowania przed pierwszym meczem nie będzie, ale każdy będzie w podobnej sytuacji.

Czuje pan jakby zaczynał się nowy sezon, taki jak po przerwie wakacyjnej? Może być wielka niewiadoma.

Wszystko jest całkiem inne. Będziemy pewnie grali co trzy, cztery dni, co wcześniej było sporadyczne. To będzie dla nas egzamin, oby tylko zdrowie dopisało, obyło się bez kontuzji.

Miał pan nadzieję na powrót do gry?

Tak, nie wyobrażałem sobie sytuacji byśmy nie grali w piłkę w całym świecie do końca roku.

Ma pan pewne obawy przed pierwszym meczem, mam tu na myśli sprawy zdrowotne – że będziecie mieli bliski kontakt ze sobą, że choroba może kogoś dopaść, że to jest w pewnym sensie narażanie się?

Nie wiadomo do końca, jak to jest z tym wirusem. Są różne choroby, a o nich tak głośno się nie mówi, jak o tej. Trzeba zachować względy bezpieczeństwa, nie mieć nadmiernych kontaktów z ludźmi, zachować prewencję.

Na boisku kontakt jednak będzie, tego się nie uniknie.

Owszem, ale każdy będzie sprawdzany, przejdzie testy, powinno być dobrze. Są takie czasy, że wiele się podróżuje, dlatego ta choroba tak się rozwinęła. Teraz świat się zmieni, ludzie nie będą tyle podróżować co dawniej, przynajmniej w najbliższym czasie.

Wracacie do gry z myślą, że czekają was wyzwania – co najmniej utrzymanie, a może i poprawa trzeciego miejsca, a także dobra postawa w rozgrywkach Pucharu Polski, w którym jesteście już w półfinale.

Każdy ma świadomość, że musi dawać z siebie sto procent w obecnym czasie. Jesteśmy też sprawdzani, wysyłamy swoje treningi.
Ostatnie mecze nie za bardzo nam wyszły (cztery porażki ligowe z rzędu – przyp.), po powrocie musi to wyglądać inaczej.

Niedawno rozmawiałem z trenerem bramkarzy Cracovii Maciejem Palczewskim i opowiadał, że wysyła wam golkiperom specjalne filmy. Pan otrzymuje materiał z interwencjami Marca-Andre ter Stegena. To pana ulubiony bramkarz?

Nie mam jakiegoś ulubionego, ale ter Stegen to na pewno jeden z najlepszych golkiperów na świecie. Akurat dostaję filmy z jego udziałem, bo dużo gra nogami i zalicza wiele interwencji. Oglądam też Jana Oblaka. Od każdego trzeba „wyciągnąć” co się da najlepszego.

To dla wszystkich trudny czas pod względem psychicznym, ale pan już udowodnił podczas kariery, że ma mocną psychikę, gdy trenował pan ciężko nie mając klubu. Dla pana obecny czas nie jest niczym strasznym.

To prawda, miałem dużo gorsze momenty, gdy nikt mi nie płacił, bo nie miałem klubu. Musiałem się sam przygotowywać i po pół roku znalazłem pracodawcę. Każdy powinien szanować to co ma i dawać więcej z siebie.

Nie miał pan więc kłopotów z tym, by zgodzić się na obniżenie kontraktu?

Zgodziłem się i tak to zostawiam, każda sprawa była indywidualna. Nie trzeba o tym szerzej mówić.

Mecze będą bez udziału kibiców. Piłka nożna traci sens, gdy fani nie mogą być obecni na stadionie. Wiadomo, że będą was oglądać w telewizji, ale to nie to samo.

Tak, to zupełnie coś innego. Jak się się na stadionie i słyszy, jak kibice reagują, to lepiej się gra. Tworzy się widowisko. Gdy gramy u siebie, kibice nam pomagają. Trzeba się jednak dostosować do innej sytuacji, tego nie zmienimy.

Zaszliście daleko w rozgrywkach Pucharu Polski, dwa mecze dzielą was od sięgnięcia po to trofeum. Pan ma w swoim dorobku Puchar Słowacji z zespołem ViOn Zlate Moravce w 2007 r. To największy sukces w karierze?

Tak, to był fajny okres dla mnie. W finale pokonaliśmy Senec (4:0 - przyp.) którego kapitanem był Ludomir Guldan (obecnie gracz Zagłębia Lubin – przyp.) W tym samym roku awansowaliśmy też do ekstraklasy. Wtedy mocna była Artmedia Petrżalka, a my ją pokonaliśmy w półfinale. Miałem jeszcze dwa przegrane finały, gdy grałem w Arisie Saloniki (z Panathinaikosem 0:1 w 2010 r., Pesković był rezerwowym) i w Ruchu (0:3 z Legią w 2012 r.) i już tego wystarczy. Ale do meczu o trofeum trzeba jeszcze dojść.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cracovia. Michal Pesković: Miałem już w życiu gorsze chwile, gdy nikt mi nie płacił - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto