Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Kiedyś Ivan Fiolić grał w Lidze Mistrzów, teraz chce pomóc wejść do Europy „Pasom”

Justyna Krupa
Ivan Fiolić podczas meczu Cracovia - Lech Poznań
Ivan Fiolić podczas meczu Cracovia - Lech Poznań Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Piłkarska ekstraklasa. - Może i wyglądam, jak dzieciak, ale nie mam problemu z tym, gdy ktoś gra ostrzej przeciwko mnie. Nie wystraszę się – zadziornie deklaruje Ivan Fiolić, nowy chorwacki pomocnik Cracovii.

23-letni Chorwat pierwsze występy w Cracovii ma już za sobą. W starciach z Arką Gdynia i Lechem Poznań nie pokazał piłkarskich fajerwerków, ale patrząc na jego dotychczasowe osiągnięcia można oczekiwać, że będzie to tylko kwestią czasu. Mimo młodego wieku pomocnik zdążył zasmakować w naprawdę poważnym futbolu, z Ligą Mistrzów włącznie. - Mam nadzieję, że będę miał niebawem kolejne okazje do tego, by zagrać w europejskich pucharach – mówi. Czy nastąpi to w barwach Cracovii?

Fiolić od dawna znajdował się w notesach skautów i działaczy krakowskich klubów. Możliwość jego pozyskania już wcześniej sondowały „Pasy”, ale także Wisła. Choć on sam twierdzi, że o zainteresowaniu ze strony Cracovii dwa lata temu osobiście nie słyszał. – Nic o tym nie wiedziałem, naprawdę. Byłem wtedy jeszcze zawodnikiem Dinama. Nie dochodziły do mnie informacje o zainteresowaniu z Krakowa – przekonuje.

W końcu trener Michał Probierz dopiął swego i ściągnął byłego reprezentanta chorwackiej młodzieżówki pod Wawel. - Kiedy porozmawiałem po raz pierwszy z trenerem Probierzem, który przedstawił mi swoją wizję pracy tutaj, nie miałem już wątpliwości – podkreśla Fiolić.

W polskiej lidze grało tylu jego kolegów, że mógłby niemal zmontować z nich piłkarską jedenastkę. Doskonale zna z czasów gry w Dinamie Domagoja Antolicia z Legii Warszawa. Również byli piłkarze Wisły Kraków: Marko Kolar, Tibor Halilović i Petar Brlek to jego dobrzy kumple. Z Kolarem współpracował m.in. w Lokomotiwie Zagrzeb i kadrze młodzieżowej. - Znam dobrze Marko i Tibora, ale też Petara. Uprzedzali mnie, że polska liga jest nastawiona na grę fizyczną, ale również opowiadali o pięknych stadionach. Mówili też, że polskie kluby wykonują dobrą pracę i przekonywali, że będzie mi się tu naprawdę podobało – podkreśla pomocnik.

A czego dowiedział się od rodaków o samej Cracovii, zanim tu trafił? Czy byli wiślacy rekomendowali mu ten transferowy ruch? - Z kolegami rozmawialiśmy przed moim transferem więcej o samym kraju i lidze, niż o klubie. O zespole mówili parę rzeczy, ale nic szczególnego. Zresztą o wszystkim, czego potrzebowałem, dowiedziałem się od trenera – wskazuje. - Może nie wiedziałem zbyt wiele o samym klubie, ale miałem dużą wiedzę o mieście, o Krakowie.

Sam zresztą miał już okazję grać przeciwko „Pasom” - w meczu towarzyskim rozgrywanym latem 2018 roku, który jego Dinamo wygrało 1:0. - Kilka razy mierzyłem się z polskimi drużynami, więc generalnie wiem, jak polskie zespoły grają – zapewnia Chorwat. - Kojarzę, że grałem mecze towarzyskie z Cracovią i Zagłębiem Lubin. Były jeszcze inne ekipy, z którymi rywalizowałem jako zawodnik Lokomotiwy Zagrzeb, ale nazw już zapomniałem.

Dla mnie nie jest problemem zarówno gra na środku pomocy, jak i na bokach. Choć prawdą jest, że trener Probierz raczej widzi mnie na skrzydle

Koledzy nastawili go, że polska ekstraklasa to liga pełna siłowych pojedynków i walki. Ale to nie zraża filigranowego zawodnika. - Może i wyglądam, jak dzieciak, ale nie mam problemu z tym, gdy ktoś gra ostrzej przeciwko mnie. Nie wystraszę się. A mogę nawet potem oddać – ostrzega ze śmiechem. – Nikogo się nie boję.

W karierze grał właściwie na wszystkich pozycjach w ofensywie. - Dla mnie nie jest problemem zarówno gra na środku pomocy, jak i na bokach. Choć prawdą jest, że trener Probierz raczej widzi mnie na skrzydle. Może tylko tyle, że nieco swobodniej czuję się na środku, ale na skrzydle też śmiało mogę występować. Kiedyś nawet grywałem jako napastnik – w czasach występów w Lokomotiwie – choć niezbyt długo – wspomina. - Uważam, że moim największym atutem jest właśnie to, że nie mam problemu z wymiennością pozycji. Niezależnie od tego, gdzie mnie trener będzie widział, spokojnie mogę tam grać. Nawet na bramce – śmieje się.

Na razie Fiolić jest do Cracovii jedynie wypożyczony, do końca sezonu. Nastawia się na to, że latem wraca do KRC Genk walczyć o miejsce w składzie? Czy może rozważa jednak pozostanie w Krakowie na dłużej?

- Jestem bardzo zadowolony, że trafiłem do Cracovii – podkreśla Chorwat. - Bardzo dobrze mnie tu przyjęto. Czuję się, jak w domu. Jestem tu dopiero kilkanaście dni, więc nie chcę składać żadnych deklaracji, ale jak dotąd naprawdę mi się tu podoba. Czemu by nie zostać tu dłużej, jeśli będzie taka możliwość? Choć oczywiście zobaczymy, jak będzie się dalej ten sezon rozwijał. Dla mnie jednak nie byłoby problemem pozostanie w Krakowie.

QUIZ Obcokrajowcy w Cracovii. Rozpoznasz ich wszystkich?

Choć w Genku przegrywał rywalizację z bardziej uznanymi graczami, jak Alejandro Pozuelo, twierdzi, że nie żałuje przenosin tam z Dinama. - Nie uważam, by była to zła decyzja. Spróbowałem czegoś nowego, innego. To była dla mnie pierwsza szansa wyjazdu do zagranicznego klubu. Może nie było idealnie, ale mogę uznać, że stałem się bardziej dojrzały. Nie jestem już piłkarskim dzieciakiem – deklaruje. - Dla mnie to był ważny krok w karierze i nie uznałbym tego za błąd. Jako zespół wygrywaliśmy mecz za meczem i trudno było przebić się do składu. W moim przypadku przyplątały się też kontuzje – wskazuje.

Choć jednocześnie chętnie by dłużej popracował z Nenadem Bjelicą, bo nawet krótki okres współpracy z tym szkoleniowcem w Dinamie zrobił na nim wrażenie.

Byłem młody i niesamowicie szczęśliwy, że mogę grać przeciwko takim zawodnikom, jak Gianluigi Buffon czy Paulo Dybala

- Miałem z nim okazję trenować ledwo trzy – cztery miesiące, ale naprawdę doceniam ten czas. Dla mnie trener Bjelica to jeden z najlepszych fachowców, z jakimi pracowałem – mówi Fiolić o byłym szkoleniowcu poznańskiego Lecha. - I przede wszystkim bardzo dobry człowiek. Ostatnio pokazywał swoje trenerskie możliwości w europejskich pucharach z Dinamem – w Lidze Europy i Lidze Mistrzów. Ma autorytet u zawodników, piłkarze go słuchają.

Okres gry w Dinamie to jak dotąd najlepszy dla Fiolicia czas w karierze. To dostał szansę gry w Lidze Mistrzów. - Byłem młody i niesamowicie szczęśliwy, że mogę grać przeciwko takim zawodnikom, jak Gianluigi Buffon czy Paulo Dybala – przyznaje. – Choć najważniejsze były w mojej karierze zdobyte trofea, te w Chorwacji i Belgii.

W Cracovii też nastawia się na kolejne: - Zarówno dla mnie, jak i pewnie dla całej reszty drużyny celem jest wygrywanie jak największej liczby spotkań i walka o mistrzowski tytuł.

Mimo, że w Dinamie wybiegał w składzie meczowym wraz z reprezentantami Chorwacji, takimi jak Josip Pivarić czy Dominik Livaković, nawet nie śmiał marzyć o powołaniu do seniorskiej kadry.
Wspomina jednak, jak świętował przyjazd klubowych kolegów po zdobyciu wicemistrzostwa świata w Rosji: - Dla mnie to było coś specjalnego, jak jako naród witaliśmy piłkarzy wracających z mundialu. Kiedy sobie przypomnisz, jak witano zwycięzców, czyli Francuzów, a jak niesamowicie fetowano u nas srebrnych medalistów, to jest to niewiarygodne. Wszyscy ludzie z Dinama też szli do centrum powitać naszą kadrę. Chyba cała Chorwacja była wtedy w centrum Zagrzebia. Niesamowite. Chyba nigdy w historii tylu ludzi nie zgromadziło się w jednym miejscu w naszej stolicy.

Kapitan tamtej srebrnej drużyny, czyli Luka Modrić, przez długi czas był dla Fiolicia inspiracją. To w końcu też były gracz zagrzebskiego Dinama. - Nie mam idola, od którego kopiowałbym zagrania. Ale bardzo podziwiałem Modricia. Moim zdaniem to najlepszy chorwacki piłkarz w historii. Gdy byłem młodszy, oglądałem wiele jego meczów. Bo w tamtych czasach był on bohaterem wszystkich chorwackich młodych piłkarzy.

Fiolić jest już po debiucie przed własną publicznością w trudnym starciu z Lechem Poznań, który Cracovia wygrała 2:1.

- Zdaję sobie sprawę, że w polskiej ekstraklasie niezależnie od tego, z kim grasz, zawsze możesz spodziewać się ciężkiej przeprawy. Gdy graliśmy przeciwko Arce, drużynie z samego dołu tabeli, to mecz też był wyrównany. My prezentowaliśmy się dobrze, ale może nie aż tak dobrze, jak byśmy tego chcieli – zwraca uwagę. - Najważniejsze jednak były trzy punkty.
Fiolić ma o tyle pecha, że teraz w szatni „Pasów” nie ma ani Niko Datkovicia, ani Bojana Cecaricia, którzy mogliby mu pomóc w aklimatyzacji. Pierwszy leczy poważny uraz, a drugi został wypożyczony. - Niby mam w Chorwata w drużynie, ale jednak nie mam – wzdycha Fiolić. – Życzę w każdym razie Niko szybkiego powrotu do zdrowia i formy.
Póki co, Fiolić urządza się w Krakowie. - Mam nadzieję, że moja dziewczyna i mój piesek wkrótce do mnie dołączą. Dla mnie to naprawdę ważne, by byli ze mną. Moja rodzina też ma wpadać do Krakowa. Jestem rodzinnym facetem – uśmiecha się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cracovia. Kiedyś Ivan Fiolić grał w Lidze Mistrzów, teraz chce pomóc wejść do Europy „Pasom” - Gol24

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto