MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Cracovia - GKS: horror (z happy endem) na drodze do Europy

PRZEMYSŁAW FRANCZAK
CRACOVIA GKS KATOWICE 2(0) 0 Bramki: Bania 74 z karnego, Widuch 78 samobójcza. Sędziował: Z. Marczyk z Piły. Żółte kartki: Przytuła Cabaj - Plizga, Markowski, Sławik, Polczak. Widzów: 3200.

CRACOVIA GKS KATOWICE
2(0) 0
Bramki: Bania 74 z karnego, Widuch 78 samobójcza. Sędziował: Z. Marczyk z Piły. Żółte kartki: Przytuła Cabaj - Plizga, Markowski, Sławik, Polczak. Widzów: 3200.
CRACOVIA: Cabaj - Radwański, Wawrzyczek, Skrzyński, Baster - Giza, Przytuła, Drumlak (46 Citko) - Bojarski, Bania, Nowak (46 Szczoczarz). KATOWICE: Sławik - Polczak, Widuch, Markowski, Bartnik (46 Król) - Mysiak, Wijas, Czerwiec, Krauze (84 Sroka) - Kmiecik (75 Onyekachi), Plizga.

W piątek po wieczornej odprawie, kiedy wszyscy już poszli spać, włączyłem telewizor; na jedynce szedł horror. Szybko zgasiłem, bo nie lubię tego gatunku filmowego. Dzisiaj taki horror przeżyłem na własnej skórze - na konferencji prasowej trener Cracovii Wojciech Stawowy korzystał z barwnych porównań. Użycie pilota podczas sobotniego meczu nie wchodziło w grę, szkoleniowiec musiał wytrwać na projekcji od pierwszej do ostatniej minuty. No, do 74, bo gdy Piotr Bania zdobył prowadzenie z rzutu karnego, happy end zdawał się być przesądzony. - Tak czy inaczej czuję, że jeżeli tak dalej pójdzie, to kiedyś wrócę do domu i dzieci mnie nie poznają. Pomyślą, że przyszedł jakiś dziadek Wojtek - ironizował opiekun "Pasów". Jednak jeżeli rzeczywiście "tak dalej pójdzie" Stawowy pokaże rodzinie nie tylko przedwczesną siwiznę, ale także brązowy medal mistrzostw Polski. Zwycięstwo (ważne) nad Katowicami było koniecznym warunkiem do dalszego snucia marzeń (bardzo realnych) o trzecim miejscu w tabeli, a styl wygranej (przeciętny) już chwilę po ostatnim gwizdku sędziego przestał być istotny. Piłkarze "Pasów" cały czas podkreślali, że GKS to dla nich niewygodny rywal i ich słowa potwierdzały się przez bite 90 minut. Goście sprawili im znacznie więcej problemów niż Andrzej Gołota Lamonowi Brewsterowi, choć stało się tak po trosze na życzenie samych zainteresowanych. Słabsza, chaotyczna gra gospodarzy nie wynikała bowiem z kadrowych osłabień (Arkadiusz Baran, Łukasz Skrzyński, Tomasz Moskała, Michał Świstak), tylko z ograniczonej umięjętności radzenia sobie z presją. Wprawdzie z tr ybun padało czasem dyżurne hasło o lekceważeniu autsajdera, ale tym razem nie był to celnie wymierzony zarzut. Prawda była bardziej prozaiczna: krakowian po prostu zjadły nerwy. - Stanęliśmy przed wielką szansą, walczymy o europejskie puchary i każdy mecz wiąże się z dużym stresem - przyznawał pomocnik Krzysztof Przytuła. Na pewno nie zabrakło nam koncentracji: przed spotkaniem w szatni była cisza jak rzadko, nikt nie żartował, nie rozluźniał atmosfery, co zazwyczaj się zdarza. Za bardzo chcieliśmy zwyciężyć, graliśmy nerwowo, bo strasznie nam uciekał czas. W pierwszej połowie spojrzałem na zegar; była 15 minuta. Nim się obejrzałem, spiker podał, że do przer wy zostało pięć minut i trochę się zdziwiłem. Mieliśmy splątane nogi. Ta ostatnia uwaga odnosi się praktycznie do wszystkich zawodników. Marcin Cabaj w wielu sytuacjach interweniował niepewnie, zaskakujące wpadki przytrafiały się Kazimierzowi Węgrzynowi, inni razili nieskutecznością pod bramką świetnie dysponowanego Mateusza Sławika. Gospodarze wyszli ze słusznego założenia, że im szybciej strzelą gola, tym prędzej złamią w katowiczanach chęć do jakiegokolwiek oporu, ale z każdą minutą i z każdą kolejną nieudaną akcją potęgowały się obawy, że los przewidział w scenariuszu podział punktów. Dlaczego nie doszło do takiego rozwiązania? Bo Marcin Bojarski ma ambicję jak kultur ysta bicepsy, bo przebłyski miał Piotr Giza, bo mrówczą pracę wykonywali na skrzydłach Krzysztof Radwański z Markiem Basterem, bo Stawowy zrobił dobre zmiany (Marek Citko i Łukasz Szczoczarz), i wreszcie, bo Bania dwukrotnie okazał się sprytniejszy od Mirosława Widucha. Faul kapitana GKS przy rzucie karnym był raczej - choć wątpliwości pojawiło się sporo - bezsporny, przypadkowy udział przy drugim golu - poza dyskusją. Kibice, trenerzy, piłkarze Cracovii odetchnęli: drzwi do europejskich pucharów są nadal szeroko otwarte. W radosny krajobraz z butami wszedł jedynie Ryszard Czerwiec. - My się nie dołujemy po porażkach. Załamać to się powinna Cracovia, bo jeżeli tak mają grać dalej... Dzisiaj przegraliśmy poza boiskiem - zakomunikował tajemniczo i ze skwaszoną miną katowicki pomocnik. Zrobił jeszcze słowną wycieczkę pod adresem Stawowego ("Współczuję mu, bo wydaje mu się, że jest dobry") i zakończył gorzkie żale. Patrząc z perspektywy trenera Jana Fur toka, szkoda, że jego zawodnik nie miał tyle do powiedzenia na boisku. Bo GKS nie przegrał dlatego, że sędzia Marczyk nie zauważył w 80 minucie ewidentnego faulu Cabaja na aktywnym Dawidzie Plizdze w polu karnym. Przegrał, bo był słabszy. Zwyczajnie, po ludzku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Włókniarz Częstochowa - GKM Grudziądz. Trener Robert Kościecha

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto