Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Dawid Szymonowicz: Pora, by zakotwiczyć gdzieś na dłużej

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Dawid Szymonowicz przeszedł do Cracovii z Jagiellonii
Dawid Szymonowicz przeszedł do Cracovii z Jagiellonii cracovia.pl
Dawid Szymonowicz to piłkarski obieżyświat. Zdążył już zagrać w trzech klubach z ekstraklasy, występował w dwóch zespołach pierwszej ligi, zaliczył też jedną rundę na Słowacji. Pochodzi z Lidzbarka Warmińskiego. Z Małopolską przywitał się będąc graczem Bruk-Betu Termaliki Nieciecza, a najbliższy rok spędzi w Cracovii.

Propozycja z Cracovii była zaskakująca, czy jednak pojawiła się wcześniej?

Moje odejście z Jagiellonii było planowane wcześniej. Chwilę to trwało, ale udało się wszystko dograć. Po powrocie z Rakowa do Jagiellonii wiosną chciałem podjąć rywalizację. Sytuacja jednak wyglądała tak jak wyglądała (7 występów zawodnika wiosną – przyp.) i trzeba było coś zmienić. W Jagiellonii byłem już trochę czasu i nie układało się to tak, jak bym chciał (od wiosny 2016 w sumie 22 gry w ekstraklasie – przyp.).

Mało pan grał w Jagiellonii. Z czego wynikało to, że trudno się było panu przebić?

Gdy przyszedłem do Jagiellonii w 2016 r., od razu wskoczyłem do składu i wyglądało to obiecująco. „Jaga” była drużyną walczącą o utrzymanie. Z sezonu na sezon zrobiła się mocnym zespołem, który zaczął grać o mistrzostwo Polski na poważnie. Musiałem zaakceptować rolę, jaką miałem – byłem tak naprawdę trzecim stoperem. Grałem tylko wtedy, gdy ktoś pauzował za kartki lub miał kontuzję.

Przeniósł się pan na Słowację do ViOn Zlate Moravce. To kierunek, który rzadko wybierają polscy piłkarze…

To było mocno awaryjne wyjście. Gdy zdobyliśmy wicemistrzostwo i chciałem odejść, to nie chciano się na to zgodzić. Okienko było otwarte do końca sierpnia. 5 września okazało się, że mogę wyjechać na Słowację. Spędziłem tam 3,5 miesiąca, to był taki czas na przetrwanie. Zawodnik z mojej pozycji wypadł ze składu ze względu na kontuzję, a jak wypadł z jedenastki to praktycznie grałem już do końca, z 10-dniową przerwą spowodowana urazem. Liga jest mocno zróżnicowana. Takie drużyny jak DAC Dunajska Streda, Slovan Bratysława, Żilina są bardzo mocne, to górna połowa tabeli naszej ekstraklasy, ale przepaść między nimi, a dolną połową tabeli jest spora.

A skąd ruch związany z przeniesieniem się do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza? To był trochę krok do tyłu, to się do pierwszej ligi.

Tak wyszło. Przekonali mnie na rok. Potem pojawiło się spore zainteresowanie moją osobą zespołów z ekstraklasy, nie tylko Rakowa, ale wybrałem Częstochowę.

To chyba mało komfortowa sytuacja dla piłkarza, który stale jest gdzieś wypożyczany.

Na pewno wypożyczenia, to na dłuższa metę nie jest komfortowa opcja. Mam nadzieję zakotwiczyć gdzieś na dłużej.

Pracował pan w Jagiellonii z trenerem Probierzem. Pewnie dlatego było łatwiej przyjść do Krakowa.

Łatwiej było podjąć tę decyzję, bo wiem czego się po trenerze i jego asystencie Grzegorzu Kurdzielu spodziewać, czego wymagają od zawodników. Ten rytm pracy mi bardziej odpowiada.

A kto pana wypatrzył w Stomilu Olsztyn?

Stare czasy… dostałem telefon, że Jagiellonia będzie się ze mną kontaktować, zadzwonił prezes klubu i tak to się zaczęło. Były testy medyczne i szybki transfer. Było to za trenera Probierza.

Czuje się pan bardziej środkowym obrońcą, czy defensywnym pomocnikiem, bo tak jest pan ustawiany w Cracovii.

Mogę zagrać i tu i tu. Zdarzyło mi się też występować w Niecieczy na prawej obronie. Myślę, że moim atutem jest ta uniwersalność.

Jaka jest pana najlepsza cecha?

Agresywna gra, odbiór piłki. Myślę, że kibicom to już się rzuciło w meczu z Pogonią. Na pozycji numer 6, defensywnego pomocnika, jest to cecha, którą widać. Myślę, że kibicom będę mógł się przedstawić w większym wymiarze czasowym i także ze spokojniejszej gry.

Mówi pan, że w Jagiellonii była kilka lat temu mocna drużyna i trzeba było iść na wypożyczenie. Teraz nie miał pan oporów, by przyjść do Cracovii – zdobywcy Pucharu Polski.

Byłem w kontakcie z trenerem Probierzem i skoro do mnie zadzwonił i zaproponował mi przyjście, to na pewno ma na mnie jakiś pomysł. Nie brał mnie tylko po to, bym był w zespole, ale bym zwiększył rywalizację.

Od 4,5 roku gra pan w ekstraklasie z przerwami. Czuje się pan doświadczonym zawodnikiem?

Na pewno nie jestem już młodym zawodnikiem, pewne doświadczenie mam, myślę, że jestem już dosyć obyty w tej lidze.

Radził się pan Marka Wasiluka, byłego piłkarza Jagiellonii i „Pasów”, czy zdecydować się na Cracovię?

Marek dowiedział się już po fakcie.

Jak pan przyjął to, że trzeba będzie zacząć sezon z minusowymi punktami? Jest trudniej. Czy w związku z tym jest większa presja związana ze startem?

Trzeba zrobić wszystko, by jak najszybciej z tego minusa wyjść. Jesteśmy na dobrej drodze. Mam nadzieję, że po najbliższym meczu tego minusa już na pewno nie będzie i już niedługo nikt nie będzie o tym pamiętał, będziemy się piąć w górę tabeli. Trzeba tę sytuację zaakceptować. Nikt z zespołu nie jest temu winny, to sytuacja sprzed wielu lat.

Wszedł pan z marszu do drużyny i w dwóch kolejkach zaznaczył swój udział. Spodziewał się pan, że to odbędzie się bezboleśnie, że jako nowy zawodnik wejdzie pan od razu do składu, a konkurencja jest spora?

Jestem zawodnikiem, który nie potrzebuje większej aklimatyzacji, nie mam z tym problemu. Szybko się wdrożyłem, złapałem kontakt z chłopakami, a skoro zagrałem to jest to znak, że trener mnie potrzebował. Chciałbym jak najwięcej minut spędzić na boisku i pomóc drużynie. To jest cel nadrzędny, by drużyna miała ze mnie korzyść i miała wyniki.

Zostały wam dwa cele – liga i Puchar Polski, bo pucharowa przygoda w Europie zakończyła się szybko – skończyło się na jednym meczu. Nie mieliście większych szans, Malmoe było poza zasięgiem. Też to pan tak odbiera?

Losowanie nas nie rozpieściło, aczkolwiek przy odrobinie szczęścia, gdyby mecz inaczej się ułożył, można było pokusić się o dużo lepszy wynik, bo to jest tylko jeden mecz. Jak się traci w 20 s bramkę, to później ciężko to odrobić.

Znał pan kogoś bliżej z drużyny?

Znałem Michała Rakoczego i Sylwka Lusiusza, z rozmów pomeczowych z Michałem Helikiem i Mateuszem Wdowiakiem. Nie mam problemów z relacjami. Pomimo tego, że w drużynie jest wielu obcokrajowców, nie ma problemów z komunikacją. Tak samo było w Jagiellonii, gdzie częściej rozmawiało się po angielsku niż po polsku. W Cracovii jest trochę inaczej – jest spora grupa Polaków, Jablonsky, Dytiatjew, którzy rozmawiają po polsku.

Zdążył pan już się rozlokować w Krakowie?

Ostatnio był intensywny czas, wyjazd do Szwecji, głównie mieszkałem w hotelu, ale udało mi się już znaleźć mieszkanie. Przenoszę się do Krakowa z dziewczyną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cracovia. Dawid Szymonowicz: Pora, by zakotwiczyć gdzieś na dłużej - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto