Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Cracovia. Artur Bernacki już nie może płakać na meczu

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Artur Bernacki (kierownik Cracovii)
Artur Bernacki (kierownik Cracovii) Cracovia.pl
Artur Bernacki, kierownik piłkarskiej drużyny Cracovii, trafił do niej na początku sezonu 2018/2019 po rezygnacji Tomasza Siemieńca z tej funkcji.

- Przyszedłem po meczu z Legią – przypomina Bernacki. - Chciano, by było to wcześniej, ale miałem jeszcze wakacje. Zacząłem od wyjazdowego meczu z Jagiellonią.
Nie jest człowiekiem z przypadku, „Pasy” to jego odwieczna i zapewne dozgonna miłość. Pierwszy kontakt z klubem miał jako 12-latek. Chciał zapisać się do sekcji piłki nożnej, ale nie został przyjęty, został natomiast członkiem klubu i zaczął opłacać składki.

Pracę w klubie z ul. Kałuży podjął w 2003 r. Do klubu przyciągnął go były, już nieżyjący kierownik Cracovii, człowiek legenda Maciej Madeja.
- Zostałem kierownikiem rezerwy za kadencji trenera Roberta Jończyka – opowiada Bernacki. - Współpracowałem też z trenerem Wojciechem Stawowym. Zrobiłem wtedy też kurs spikera i kierownika ds. bezpieczeństwa. Z panem Maćkiem znałem się dużo, dużo wcześniej. Ponieważ mam sklep z galanterią skórzaną i torbami podróżnymi, uszyłem dla drużyny komplet takich toreb.
Na stanowisko kierownika zespołu ekstraklasy miał przyjść na trzy miesiące, ale „wsiąkł” na dobre.
- To praca, której nie przeliczy się na pieniądze, tylko taka z pasji, dająca satysfakcję – mówi.

Ale też stresująca. Bernacki bardzo przeżywa mecze swej ukochanej Cracovii.
- Popłakałem się po przegranych derbach z Wisłą, pierwszych za mojej kadencji – opowiada. - Siedzieliśmy po meczu na ławce na stadionie i te zdjęcie i memy obiegły całą Polskę , nawet w Canal + o tym mówili. Trener przywołał mnie do porządku: - Teraz jesteś kierownikiem, a nie kibicem, nie możesz płakać!

Emocje na ławce rezerwowych są jednak ogromne. Trudno czasem je powstrzymać. Z sędziami nie ma zatargów, co jest czasem domeną trenerów, stara się być opanowany.
- Stres towarzyszy mi też przed meczem, gdy wypełnia się protokoły do Ekstranetu – przypomina. - Nie można się też pomylić w liczeniu kartek. Czasem zdarza się, że po przyjeździe do hotelu nie ma jeszcze posiłków, to też stresujące, bo wszyscy się wtedy denerwują.

Jego życie dostosowane jest do rytmu drużyny – treningi, mecze, wjazdy, zgrupowania. Wakacji więc prawie nie ma, a jeśli już nawet wyjedzie, to jest z telefonem przy uchu, bo zawsze coś trzeba załatwić na telefon.
Najbardziej zapamiętana historia związana z Cracovią? - Wizyta u ojca świętego Jana Pawła II z delegacją klubową w 1996 r. – mówi bez wahania. - Prezes Łopata wręczył papieżowi diamentowa odznakę. A z wydarzeń czysto sportowych zawsze będę wspominał awans do ekstraklasy w 2004 r. po 20-latach czekania na niego.

Pierwszy raz wybrał się na wyjazdowy mecz w 1987 r., na spotkanie z Unią w Tarnowie. Co ciekawe, najbliżej powinno mu być do Garbarni, bo tata jej kibicował, ale z racji mieszkania na krakowskim Prokocimiu, wybrał „Pasy”.
Z wykształcenia jest mechanikiem urządzeń chłodniczych, na akademii ekonomicznej skończył natomiast kierunek: zarządzanie firmą. Teraz ta umiejętność mu się przydaje.
- Na przykład w negocjacji z hotelami, gdy trzeba coś załatwić dla drużyny – mówi. - Największym mankamentem jest natomiast brak znajomości angielskiego.

Co nie przeszkadza mu być bardzo życzliwym w stosunku do zawodników, także zagranicznych, spełnia ich każdą zachciankę.
- Niestety, nie mam głowy do języków, ale podstawowe zwroty znam – mówi. - Piłkarze często proszę o mnie o rzeczy, które zapomnieli np. z hotelu.

Jego najwierniejszym kibicem jest mama. - Śledzi wyniki na żywo, zawsze zadzwoni pogratuluje, a jak kupuje gazety i coś znajdzie o Cracovii odrazu dzwoni - mówi Bernacki.

Na hobby zostaje mało czasu, ale stara się go wygospodarować. Uwielbia biegać.
- Bywało, że biegałem 3-4 razy w tygodniu, teraz jest z tym gorzej – mówi. - z kolegami założyliśmy Amatorski Klub Sportowy Cracovia, występujemy w jego barwach podczas ogólnopolskiej ligi biegowej. Ulubione dystanse? 10, 15 km, ale też półmaratony. Mój rekord to 1:49 godz. Jak zaczynałem, to miałem 2:05. Mogę biegać podczas treningu piłkarzy, ale zawsze trzeba coś przynieść z szatni, a to wybija z rytmu itp. Biegam z Bieżanowa na Mateczny, czasem wokół Błoń, rano o 5, 6 lub wieczorem 22-23. Kondycją mogę jeszcze zaimponować, gorzej z szybkością – śmieje się Bernacki.

Należy też do Polskiego Klubu Kolekcjonerów Pamiątek sportowych. Samych odznak Cracovii ma ponad 500.
- W dawnych latach jeździłem na giełdy do Pragi, tam zjawiało się i 2 tys. kolekcjonerów, można było kupić rarytasy – wspomina. Teraz tam przychodzi 200 osób, a u nas 10. Nikogo to już nie interesuje. Kolekcjonuje też koszulki i szaliki Cracovii. I czeka na czasy, gdy o „Pasach” znów będzie głośno. - Największym marzeniem jest doczekać się mistrzostwa Polski - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cracovia. Artur Bernacki już nie może płakać na meczu - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto